Spłonęła leśniczówka w Bieszczadach

W ostatni długi majowy weekend spłonęła leśniczówka Widełki (Nadleśnictwo Stuposiany). Dach nad głową stracili Anna i Bolesław Drzazgowie, ich syn Janik i jego żona Asia. Pan Bolesław przepracował w Lasach Państwowych 46 lat, w tym 35 lat jako leśniczy Leśnictwa Widełki, w ubiegłym roku przeszedł na emeryturę. Jego żona Anna jest również pracownikiem LP, pracuje w Nadleśnictwie Stuposiany na stanowisku specjalisty ds. osobowych. W pożarze spłonął cały dobytek Państwa Drzazgów, rodzina pozostała w tym, co miała na sobie w chwili pożaru.

To była sobota, 28 maja. Do wpół do dziewiątej wieczorem kosiliśmy trawę koło domu. Pół godziny później żona poczuła dym. Prawdopodobnie ogień rozpoczął się w okolicach przyłącza elektrycznego. Dom miał starą aluminiową instalację. Coś zaiskrzyło, stare, wysuszone belki, z których był zbudowany, zajęły się w jednej chwili – opowiada Drzazga.


Po kilku minutach zabrakło wody, bo gdy ogień zniszczył instalację elektryczną, przestał działać hydrofor. Przez kilkadziesiąt minut patrzyli bezsilnie, jak płonie dorobek ich życia. Nie uratowali nawet resztki odprawy emerytalnej Bolesława, ale pani Annie żal trzech kotów, które także zginęły w pożarze. – Żona zdołała wynieść z domu wnuka. Wyszliśmy tak, jak staliśmy, ja we flanelowej koszuli i domowych łapciach – mówi leśniczy. Jemu najbardziej żal książek. Zbierał je przez całe życie. Z dymem poszło około 1500 tomów.


Wiadomość o tej tragedii poruszyła nie tylko sąsiadów, ale wiele osób, które zetknęły się z Drzazgami w czasie letnich wędrówek. Przez kilkadziesiąt lat gospodarzenia Bolesława Drzazgi w leśniczówce Widełki, przewinęły się przez nią setki turystów. Teraz zwołują się za pośrednictwem internetu, bo chcą pomóc pogorzelcom. „Tragedia dotknęła ludzi niezwykle prawych, przyjaznych wszystkim. Przez kilkadziesiąt lat doświadczyły ich przyjaźni i ciepła rzesze turystów – obozy szkolne i oazowe, dawne studenckie bazy z Ustrzyk Górnych i Pszczelin oraz liczni turyści plecakowi, którzy zawsze mogli liczyć na nocleg na sianie i darmowy wrzątek” – wpisał się na internetowym forum jeden z tych, którzy gościli na Widełkach.


Spłonął blisko 50-letni drewniany budynek. Było to mieszkanie służbowe, ale Drzazgowie inwestowali w niego jak we własny, bo tu chcieli mieszkać do końca. W ubiegłym roku wymienili okna, wybudowali werandę . – Żeby można było posiedzieć bliżej lasu, jak już sił będzie brakować – wyjaśnia Drzazga.
Chcielibyśmy odbudować dom. Gdyby Lasy Państwowe odsprzedały nam działkę, na której stała leśniczówka, to postawilibyśmy go na starych fundamentach – wyjaśnia Bolesław Drzazga. – Już zaczęliśmy przygotowania do sprzedaży działki, na której stała leśniczówka. Koledzy leśnicy pomogą przy budowie domu – mówi Wojciech Szepieciński, zastępca dyrektora RDLP w Krośnie.

Ta ludzka dobroć, te gesty przyjaźni dodają nam sił – mówi Bolesław
Drzazga.


Aby Ci ludzie mogli zacząć normalnie funkcjonować, potrzebne są środki finansowe. Z tego powodu Nadleśnictwo Stuposiany zwraca się do całej Braci Leśnej z prośbą o pomoc w zgromadzeniu funduszy na najpilniejsze potrzeby Państwa Drzazgów. Wpłaty, nawet symboliczne, można kierować na wydzielone subkonto nadleśnictwa:
PKO BP SA Centrum Korporacyjne w Krośnie, Oddział Ustrzyki Dolne.
24 1020 2980 0000 2902 0020 5989

Anna Gorczyca


 


Fot. A. Drapała