Prawie terenowy Jeep

Fot. Mat. reklamowe

Jeep Renegade nie chce się zestarzeć. Aż trudno uwierzyć, że od jego debiutu minęło już ponad 10 lat. Duża w tym zasługa genów ponadczasowego Wranglera. Ten samochód wygląda naprawdę bojowo, ale wersja z napędem jedynie na przednie koła to propozycja nie dla każdego.

Kiedyś Renegade mi się nie podobał, ale czas pokazał, że się myliłem. Ten samochód naprawdę starzeje się bardzo dobrze, a na tle bezpłciowych elektryków wygląda wyjątkowo oryginalnie i taki stan rzeczy utrzyma się jeszcze bardzo długo.

Wciąż robi wrażenie

Jeep Renegade, chociaż mierzy niewiele ponad 4 m długości, wygląda masywnie. Spora wysokość nadwozia zapewnia świetną widoczność i komfortowe wsiadanie. Ogromnym plusem tego modelu są też bardzo duże możliwości konfiguracji, które poza kolorami nadwozia obejmują również kolory felg, a nawet oryginalne naklejki na maskę.

Proste i przestronne wnętrze

Wysokie nadwozie zapewnia mnóstwo przestrzeni nad głowami kierowcy i pasażerów, szczególnie na tylnej kanapie. Najpoważniejszą zmianą we wnętrzu, wprowadzoną przy okazji niedawnego faceliftingu, jest nowy, większy dotykowy ekran. Niestety został on umieszczony trochę na siłę i wygląda jak akcesoryjne rozwiązanie, ale jest czytelny. Materiały są twarde, ale ich spasowanie jest zaskakująco solidne. Fotele? Nie są ani przesadnie komfortowe, ani nadmiernie sportowe. Po prostu są. Bagażnik o pojemności nieco ponad 300 l to w tej klasie przeciętny wynik.

Brakuje mocy

Kilkanaście miesięcy temu pisałem tutaj o topowej odmianie Trailhawk z najmocniejszym, 240-konnym silnikiem i napędem na cztery koła. Ten samochód, poza klimatem, miał też sporo do zaoferowania w terenie. Testowana wersja, którą jeździłem tym razem, miała napęd jedynie na przednie koła. Czterocylindrowy, 1,5-litrowy silnik o mocy 130 KM został zestawiony z automatyczną skrzynią biegów. Taki zapas mocy pozwala na dynamiczną jazdę, ale o szaleństwie absolutnie nie ma tutaj mowy.

Nie do końca terenowy

Przednionapędowy Renegade nigdy nie zajedzie tak daleko jak wersja 4×4, ale wciąż potrafi sporo. Wszystko za sprawą dużego prześwitu i krótkich zwisów, które wciąż zapewniają niezłe możliwości. Warunek jest jeden: pod kołami musi być twardo i sucho. Wtedy dzięki seryjnym trybom jazdy poza asfaltem można zajechać naprawdę daleko, ale piach, błoto czy nawet śliskie kamienie to już nie jego świat.

Za styl trzeba płacić

Podstawowa odmiana Jeepa Renegade kosztuje na polskim rynku ponad 136 tys. zł. Za te pieniądze klient w standardzie dostaje automatyczną klimatyzację, asystenta pasa ruchu, system rozpoznawania znaków drogowych i tempomat. Najbogatsza wersja Summit to wydatek na poziomie 155 tys. zł. Wersja z napędem 4×4 o mocy 240 KM to już ponad 195 tysięcy.

Nie dla każdego

Fani jazdy terenowej od lat dziwią się, że ktoś chce kupować „terenówkę” z napędem na jedną oś, ale klienci Jeepa to w większości ludzie, którzy mimo wszystko w teren nie jeżdżą. Doceniają za to oryginalność, styl, design i legendę marki Jeep. I dla nich Renegade, taki jak ten testowany, będzie strzałem w dziesiątkę. To praktyczne, poręczne i zwrotne auto, które doskonale sprawdzi się w mieście, a więc tam, gdzie największymi terenowymi przeszkodami są wysokie krawężniki.

Fot. Mat. reklamowe