Mandat za… zły kąt

Fot. Urszula Zubert-Bereza
System Red Light pilnuje przejazdu m.in. w warszawskiej dzielnicy Rembertów

W 99% przypadków do tragedii na przejazdach kolejowych dochodzi z winy kierujących samochodem, a starcie ważącego 1,5 tony auta z rozpędzonym i ważącym 70 ton olbrzymem to najczęściej śmierć dla osób w pojeździe. Właśnie dlatego zachowanie oraz zapewnienie bezpieczeństwa na przejazdach kolejowych jest tak ważne i z tego powodu wracamy do tematu bezpieczeństwa na przejazdach kolejowych.

Statystyki są bezwzględne. Tylko w pierwszym kwartale 2024 r. na przejazdach kolejowych w Polsce doszło do 44 wypadków (w tym na przejazdach strzeżonych), w których życie straciło 12 osób, a trzy zostały ciężko ranne. Przyczyna? Nieuwaga. I właśnie taka nieuwaga może doprowadzić nie tylko do tragedii, lecz także… do surowego mandatu.

Mandat za… zły kąt

Po przejechaniu pociągu kierowca może ruszyć dopiero, gdy zapory będą całkowicie otwarte, a sygnalizacja przestanie migać. To tzw. zasada kąta prostego. Jeżeli szlaban nie stoi pionowo i wciąż się podnosi, system uruchamia aparat i robi pojazdowi zdjęcie, które kilka tygodni później przychodzi do kierowcy wraz z mandatem oraz kompletem punktów karnych.

Jeden z najwyższych

Mandat za przedwczesny wjazd na przejazd kolejowy to jedno z najwyżej „wycenianych” wykroczeń. W takim przypadku kierowca dostaje 2 tys. zł i aż 15 punktów karnych. Tutaj, podobnie jak w przypadku dużych przekroczeń prędkości, obowiązuje też zasada recydywy, a więc jeżeli kierowca w ciągu dwóch lat ponownie popełni  podobne wykroczenie, mandat wyniesie już 4 tys. zł. Ukarani mogą zostać też rowerzyści i… piesi.

Niech trąbią!

Czasami podnoszenie szlabanu trwa dosyć długo. Wtedy inni zaczynają trąbić. Taka sytuacja może być dla wielu kierowców mocno stresująca. Nawet, jeżeli chcą poczekać do końca otwierania zapór, uginają się pod presją stojących z tyłu kierowców. Niestety dla automatycznego systemu robiącego zdjęcia nie jest to żaden argument i trzeba o tym bezwzględnie pamiętać. Niech trąbią.

Jak to działa?

Każdego z monitorowanych przez system Red Light skrzyżowań pilnuje dziesięć kamer, po pięć w każdym kierunku. Jedna z nich „patrzy” na sygnalizator. Jeżeli ten się zapali, włączają się pozostałe kamery. Od tego momentu każdy pojazd, który wjedzie na torowisko, jest fotografowany z przodu i z tyłu. Warto pamiętać, że kamery na przejazdach kolejowych nie są oznakowane żadnymi tablicami, tak jak ma to miejsce np. przy odcinkowym pomiarze prędkości.

Na razie niewiele

W tej chwili w Polsce kamery działają na czterech przejazdach kolejowych: dwa we Wrocławiu i po jednym w w Warszawie (na zdjęciu) i Radomsku. Kolejne pięć zestawów ma zostać zainstalowanych i uruchomionych jeszcze w tym roku. Tylko w 2024 r. system automatycznego nadzoru Red Light działał na  47 skrzyżowaniach drogowych i przejazdach kolejowych w całej Polsce, a od stycznia do grudnia kamery zarejestrowały ponad 60 tys. wjazdów na czerwonym świetle.