Manifestacja leśników pod Sejmem

Szacunki dotyczące liczby leśników z całej Polski, którzy stawili się przed Sejmem na manifestację w obronie Lasów Państwowych są różne – wahają się od 6 do 8 tysięcy osób. Tymczasem według stacji telewizyjnych, w pikiecie uczestniczyło od kilkuset (sic!) według audycji w publicznej telewizji z wczesnego popołudnia, do 1000 osób w innych programach informacyjnych, co pozostawiamy bez komentarza.

Choć manifestacja miała się rozpocząć o godzinie 12.00, pierwsi leśnicy pojawili się przez Sejmem już po godzinie 10.00. Niektórzy wyjechali z domów już o 1.00 w nocy! Było zielono i głośno – wyły alarmowe syreny, grały rogi i sygnałówki, hałasowały wuwuzele, wybuchały petardy. Wokół pomnika ze znakiem Polski Walczącej powiewały flagi narodowe, sztandary związkowe i przywiezione transparenty i plakaty.

Władza okopała się w Sejmie za zasłoną metalowych barierek i pod ochroną licznych oddziałów policji w pełnej gotowości bojowej. Policjanci byli wyposażeni w hełmy z osłonami na oczy, kamizelki ochronne, ochraniacze na nogi i stopy i oczywiście pałki szturmowe. Nie doszło do żadnych incydentów.

Termin manifestacji został ustalony tak, by zbiegł się on z pierwszym czytaniem projektu ustawy o finansach publicznych państwa i aby poprzedzał głosowanie nad tym aktem prawnym.

Marszałek Schetyna wykonał jednak manewr wyprzedzający i przyspieszył zarówno pierwsze czytanie (które odbyło się poprzedniego dnia) jak i głosowanie nad projektem nowelizacji, które odbyło się o godzinie 9 rano, tak więc, gdy leśnicy przybyli pod Sejm było już po herbacie.

Organizatorzy zaprosili na spotkanie z uczestnikami manifestacji wszystkie najważniejsze osoby w Sejmie – prezydium z marszałkiem Schetyną, przewodniczących komisji, przewodniczących klubów parlamentarnych.

Jednak spośród koalicjantów odwagę stanięcia oko w oko z leśnikami wykazał jedynie poseł Żelichowski z PSL, co należy docenić, gdyż zapewne wiedział, że nie zostanie zbyt entuzjastycznie przyjęty. Poseł Żelichowski, odpowiadając na pytanie, jak będzie głosował, gdyby ustawa została utrzymana w dotychczasowym kształcie zadeklarował publicznie, że będzie przeciw.

Protestujący przyjęli przez aklamację dokument, który złożyli w kancelarii Sejmu (część I i część II) a po rozwiązaniu manifestacji ruszyli w długą niekiedy drogę powrotną do swych domów.

 

Mieczysław Remuszko