Zemsta kłusowników

W nocy z 17 na 18 maja br. spłonęło gospodarstwo agroturystyczne na Gugnach prowadzone przez Eugeniusza Wilczewskiego, komendanta straży leśnej w Nadleśnictwie Knyszyn (RDLP w Białymstoku). Przyczyną pożaru było podpalenie. Najprawdopodobniej było ono odwetem za akcję przeciwko kłusownikom przeprowadzoną 6 maja. – Złapaliśmy dwóch ludzi na gorącym uczynku, przy skłusowanym łosiu. Odebraliśmy im dwie jednostki broni. Wspierało mnie trzech policjantów – opowiada Wilczewski, który kierował akcją. – Dwa tygodnie później spłonął mi dom…

Spalony dom był niegdyś leśniczówką. Eugeniusz się w nim urodził (jego ojciec był leśniczym w dawnym Nadleśnictwie Trzcianne). Wraz z żoną Mirosławą od 1996 r. prowadzili tam gospodarstwo agroturystyczne. Przyjmowali gości z całego świata. Sami mieszkają w wybudowanym za własne pieniądze domu w oddalonych o 6 km Zubolach.
Feralnej nocy w gospodarstwie na szczęście nie było nikogo. Podczas akcji ucierpiał jeden ze strażaków, na którego zawalił się komin. Przeszedł operację i dochodzi do zdrowia w białostockim szpitalu.
Pomoc przy odbudowie zadeklarowały nadleśnictwa białostockiej dyrekcji oraz Biebrzański PN. – Chciało się tu zjawić tylu ludzi, że musiałem części odmówić, bo zebrałby się za duży tłum i ludzie przeszkadzaliby sobie wzajemnie – mówi wzruszony Wilczewski. Dwaj podejrzani kłusownicy zostali już przesłuchani przez policjantów z Moniek, którzy prowadzą dochodzenie pod nadzorem prokuratury w Grajewie. O postępach śledztwa będziemy na bieżąco informować czytelników „Lasu Polskiego”.
DGP