
W numerze 24/2014 na s. 19 „Las Polski” opisuje sprawę potrąconego i w efekcie martwego po kilku dniach łosia. Bardzo ciekawy przypadek. Niestety teza o niewielkiej wiedzy o procedurach postępowania w podobnych przypadkach, mimo przywołania opinii Departamentu Prawnego MŚ, nie jest pełna i właściwa.
Bo, po pierwsze, to tylkoopinia; po drugie tego typu sytuacje winny znaleźć się w planie prac zespołówantykryzysowych przy starostach powiatowych, które, mając wiedzę o skaliproblemu, winny dopracować procedury – tak stało się na terenie powiatuhajnowskiego z inicjatywy Nadleśnictwa Hajnówka oraz policji i StrażyGranicznej. To znacznie ułatwia działania.
Jest jednak i „po trzecie”.Otóż mnie osobiście w tym komentarzu do zdarzenia zabrakło bardzo istotnejsprawy. Wykazano bezradność i sprzeczność naszego prawa – rozmywanie w nimkompetencji i rolę mediów – choć te ostatnie poprzestały wyłącznie na kwestiachsensacji (czytaj: wierszówki dziennikarzy). W materiałach dziennikarskichkilkakrotnie pojawił się jednakoż ciekawy wątek – rozmowy z przedstawicielamiorganizacji pozarządowych, aktywnie walczących o ochronę naszej przyrody, w tymoprotestowujących kwestie regulacji pogłowia łosi poprzez odstrzały w Polsce(bardzo ciekawe wypowiedzi na ten temat w tym samym numerze znajdują się wwywiadzie z wiceministrem Piotrem Otawskim). Żaden z przedstawicieli tychorganizacji nie wyszedł z inicjatywą, by w tej patowej z punktu widzenia prawasytuacji wziąć na siebie ciężar udzielenia pomocy zwierzęciu – czyli„zaplombowania” tej kompetencyjnej dziury prawnej. Dziennikarze też nie podjęlitej kwestii. I ostatecznie okazało się, że ani urzędnicy, ani działaczeorganizacji mających na sztandarach ochronę przyrody nie podnieśli tej rękawicyrzuconej przez rzeczywistość (która przerasta wyobrażenia prawodawców).Działania podjęte zostały przez prywatną osobę.
Ciąg dalszy znamy.
Moje uwagi to nie jestkwestia ambicjonalna, ale osobisty sposób postrzegania rzetelności informacji ikomentowania. Zabrakło mi w tym przypadku wskazania, że cała ta sprawa mawięcej stron.
Andrzej Antczak