Przeczytasz w 13 minut

Przed nami wiele wyzwań


O konsekwencjach poczynań poprzedników, wyzwaniach otoczenia społecznego i pomysłach na przyszłość rozmawiamy z dyrektorem generalnym Lasów Państwowych Witoldem Kossem.

Rozmawiamy w sytuacji, kiedy od czasu objęcia przez Pana stanowiska upłynęły już trzy kwartały. To jeszcze nie czas na pełne podsumowania, ale można już spojrzeć na ten okres z pewnej perspektywy. Co było najtrudniejsze?

Na pewno początek, kiedy to wszystko naprawdę źle wyglądało. Swoje dołożyło jeszcze moratorium wstrzymujące prace na sporych obszarach, ogłoszone niefortunnie 8 stycznia 2024 roku. Wtedy jeszcze przez dwa dni urzędował poprzedni dyrektor generalny Józef Kubica. Wysłał informację o tym do dyrekcji regionalnych, a one do nadleśnictw. Niestety moi poprzednicy wiedzieli, że nastąpią zmiany kadrowe, więc wykorzystali sytuację do zrobienia dodatkowego zamieszania. Dochodziło do sytuacji, w których zul, próbujący się czegoś dowiedzieć, był arogancko wypraszany z nadleśnictwa. A on był wystraszony i pytał, np. co na tych terenach będzie z drewnem, które ma już wyrobione, ale jeszcze niezerwane. Nie dostawał odpowiedzi i było to działanie polityczne i po prostu perfidne. Nie jestem temu winny, ale w imieniu wszystkich leśników przepraszam dziś tych ludzi za to, że wtedy zostali tak potraktowani. Oczywiście nie dotyczyło to całego kraju, ale najwięcej problemów nałożyło się tam, gdzie poprzednia opcja polityczna musiała pogodzić się z porażką i najwięcej kadry leśnej było związanej z poprzednią władzą. Największe problemy były na terenach RDLP w Krośnie, Białymstoku, Olsztynie. Tam były też największe planowane wyłączenia.

Nie tylko leśnicy i zulowcy byli wtedy zdezorientowani. Podobna niepewność dotyczyła przemysłu drzewnego.

Trzeba mieć świadomość tego, że to moratorium dotyczyło aż 30 nadleśnictw położonych w pięciu RDLP. Szacowane zmniejszenie pozyskania z tego powodu sięgało 400–600 tys. m3.

To musiało wzbudzić obawy o dostępność surowca. Na szczęście dzięki temu, że sprzedaż drewna była podzielona na tercje, czyli czteromiesięczne okresy, to udało się to tak zorganizować, że bez większych problemów zrealizowaliśmy kontrakty dla przemysłu drzewnego.

Niepewność dotyczyła też kadr w nadleśnictwach i dyrekcjach regionalnych. Czy konieczne były duże zmiany?

W gorącym okresie styczniowym musieliśmy pilnie zająć się tym, co zastaliśmy. Dotyczyło to zwłaszcza korekty planów finansowo-gospodarczych na 2024 r., które były swoistym koncertem życzeń odziedziczonym po poprzednikach. Wiele działań udało się powstrzymać, ale niektóre były na takim etapie realizacji, że musiały być dokończone. Ale np. z planów zakupowych 17 zestawów „harwester – forwarder” zrealizowaliśmy tylko kilka, z których już nie dało się wycofać. Proszę sobie wyobrazić, że nawet w trakcie końcowego okresu, czyli tego rządu dwutygodniowego, podejmowane były istotne decyzje. Mamy przecież chronologiczny zapis powstawania dokumentów. 28 grudnia 2023 r. jeszcze wydawano decyzje… Dlatego nie jest niczym dziwnym, że konieczne było odwołanie wszystkich dyrektorów regionalnych i części zastępców oraz ok. 160 nadleśniczych. Wobec wielu z tych dyrektorów i nadleśniczych toczą się postępowania, bo wiele ich działań wymaga wyjaśnienia. Jednak straty personalne są o wiele głębsze. Część kadry w poprzednim okresie wycofywała się z aktywności, bo nie godziła się z tym, co się dzieje. Teraz część tych ludzi wraca i zaczyna działać. Ale tylko część. Jako Lasy Państwowe straciliśmy też szacunek u społeczeństwa. Jeszcze 10 lat temu w rankingach ścigaliśmy się ze Strażą Pożarną o pierwsze miejsce, a teraz jesteśmy w końcówce rankingów. Do tego trudno będzie wrócić.

Czy takich zdarzeń można było uniknąć? Czy leśnicy mogli bardziej opierać się działaniom polityków?

Pewnie tak. Mnie najbardziej szkoda, że młoda kadra na to wszystko patrzyła i w tym się kształtowała. A i obecnie np. nasze związki zawodowe nie ułatwiają nam odbudowy PGL LP po tym trudnym okresie. Przecież to, co się działo przez ostatnie lata było niszczące zarówno dla naszej instytucji, jak i dla samych leśników. Związki wtedy też jakoś milczały. To jest na pewno materiał do przemyśleń dla wszystkich, ale też pokazuje konieczność zabezpieczenia organizacji przed wpływami politycznymi w przyszłości. Bezapelacyjnie muszą zostać uszczelnione procedury wydatkowania pieniędzy. Już w tej chwili wprowadziliśmy kilka zabezpieczeń, np. w trakcie audytów wyszedł problem wydatkowania środków na cele społecznie użyteczne. Dysponentami tych środków są nadleśniczowie, bo jest to procent od zysku. Wydatki dotyczą w większości OSP i np. Kół Gospodyń Wiejskich. Moją decyzją było wprowadzenie obowiązku publikowania przez wszystkie jednostki Lasów Państwowych kwoty, którą w danym roku nadleśniczy ma do dyspozycji, i publikacji beneficjentów tych pieniędzy. Jestem przekonany, że jawność ukróci nieprawidłowości i wytworzy transparentność w przydziale tych środków. Porządkujemy też sytuację w Centrum Informacyjnym Lasów Państwowych, bo okazało się, że było tam dużo nadużyć i obecnie kontrole prowadzą tam NIK, KAS, CBA i nasi wewnętrzni audytorzy. Nasza sytuacja jest obecnie taka, że w Lasach Państwowych mamy 53 różne kontrole. To bardzo trudny okres dla mnie jako dyrektora generalnego, oraz dla wszystkich leśników. To w przyszłości jeszcze na pewno będzie skutkowało zmianami organizacyjnymi i kadrowymi.

Jakie zadania najpilniej zajmują teraz kadry Lasów Państwowych?

Na pewno takim pilnym i ważnym zadaniem były konsultacje społeczne na obszarze objętym moratorium. Polecenie ich przeprowadzenia dostaliśmy w kwietniu z Ministerstwa Klimatu i Środowiska, a zakończyły się one w sierpniu. Rekordzistą było RDLP w Krośnie, gdzie było ponad 60 tys. osób wyrażających opinie. Konsultacje w sprawie lasów społecznych na polecenie ministerstwa prowadzą wojewodowie. Polecenie dla nas w sprawie tych konsultacji wynikających z moratorium określało zakres i zaznaczało, że powierzchnia tych konsultowanych pozycji nie powinna się zmniejszyć w porównaniu do tej, która była wskazana w moratorium. I ta powierzchnia na pewno się nie zmniejszy, ale bez wątpienia będą dyskusje na temat stopnia ochrony i zakresu działań gospodarczych. Oceniam, że będzie to naprawdę trudne przedsięwzięcie, bo nadal brakuje rozwiązań legislacyjnych. Koncepcja tego moratorium powinna być wskazaniem kierunku, a cała dyskusja winna zacząć się od podjęcia przemyślanej próby przeprowadzenia zmian w ustawie o ochronie przyrody. Przecież od 20 lat nie powstał żaden nowy park narodowy, i to nie z powodu oporu np. leśników, tylko dlatego że w myśl obowiązującego prawa samorządy mogą z łatwością zablokować jego utworzenie. Potrzebne są szerokie konsultacje społeczne i edukacja przyrodnicza. Mamy też wiele innych problemów. Na przykład w MKiŚ jest obecnie ok. 50 planów urządzenia lasu niezatwierdzonych dla określonych nadleśnictw. One były długo niezatwierdzane, bo największe wątpliwości ministerstwa budziły ilości zrębów zupełnych. DGLP wydało więc zarządzenie w sprawie aktualnie obowiązujących rębni i zasad ich modyfikacji. Dodatkowo wprowadzona została konieczność monitoringu i każdy nadleśniczy od przyszłego roku przed sporządzeniem planów gospodarczych na rok następny będzie przedstawiał listę modyfikacji rębni do dyrektora RDLP. Dotyczy to zwłaszcza rębni pierwszych na rębnię bardziej złożoną. Oczywiście tam, gdzie będzie to wykonalne. Jeśli konieczna okaże się całkowita przebudowa w jakimś miejscu, to tę przebudowę zrobimy.

Wprowadzamy także sieć konsultantów społecznych w każdej jednostce, czyli w każdej RDLP i w każdym nadleśnictwie. Ma to poprawić, a w wielu przypadkach po prostu umożliwić, nawiązanie relacji z lokalnymi inicjatywami, aby znać na bieżąco oczekiwania w zakresie problemów na tym terenie. W tym kierunku szło też kolejne polecenie z MKiŚ dotyczące wzmocnienia ochrony lasów o wiodącej funkcji społecznej. Do konsultacji przeprowadzanych przez wojewodów Lasy Państwowe musiały przygotować cały tzw. wsad. Oczywiście formuła „lasy społeczne” nie istnieje w prawie, ale nasze wewnętrzne uregulowania i zapisy.
Konieczne są zmiany legislacyjne. To, że od 20 lat nie powstał nowy park narodowy, to nie wina oporu leśników, lecz furtka w obowiązującym prawie umożliwiająca samorządom blokowanie ich tworzenia ustawowe pozwalają na modyfikacje sposobu zagospodarowania w aglomeracjach lub ich pobliżu. W tych przedsięwzięciach będziemy brali pod uwagę ustalenia Ogólnopolskiej Narady o Lasach, ale wiemy, w czym tkwi problem i co się w tych miejscach dzieje, więc naniesiemy tę wiedzę na powierzchnie. Konieczne są jednak nowe uregulowania prawne.

Czy leśnicy obawiają się, w jakim kierunku pójdą te rozwiązania?

Gospodarujemy przecież na tych terenach i te problemy nie są dla nas nowością. Ale trzeba będzie dopilnować np. zmiany przepisów dotyczących bezpieczeństwa osób korzystających z tych lasów społecznych. One nadal będą administrowane przez Lasy Państwowe, a nie da się lasu w 100% przygotować na wizytę ludzi np. z dziećmi. Będzie musiał powstać zapis o wejściu na tereny leśne na własną odpowiedzialność. Od lat stykamy się z tym problemem i wielu nadleśniczych doświadczyło na sobie udziału w procesach o odszkodowanie za wypadki na administrowanych przez nich terenach. Ten zakres odpowiedzialności musi w tym przypadku zostać zmieniony.

Oprócz narzuconych przedsięwzięć podejmujecie też własne inicjatywy. Jakie to pomysły?

Złożyliśmy dwa projekty. Pierwszy to projekt zmian legislacyjnych: Drewno surowcem strategicznym. To są propozycje zmian do ustawy o zachowaniu narodowego charakteru strategicznych zasobów naturalnych w kraju oraz do ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Zapis ten umożliwi większy nadzór nad obrotem drewnem i jego wypływem poza UE. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zobowiązało się, że przeprowadzi przygotowanie procesu tych zmian uznania drewna okrągłego za surowiec strategiczny. Mamy przy tym duże wsparcie przemysłu drzewnego, który również jest zainteresowany pozostawieniem w kraju jak największej ilości drewna, bo to będzie stymulowało rozwój. Nie chcemy być państwem surowcowym. Zapewnienie przerobu drewna to jedno rozwiązanie, ale zgłosiliśmy również do Ministra Finansów za pośrednictwem MKiŚ wniosek o rozszerzenie grupy GTU, czyli Grupy Towarów i Usług, o istotnym znaczeniu dla gospodarki i finansów państwa. Zgłosiliśmy drewno jako 14 kategorię – drewno surowe, w celu weryfikacji.

Chcemy doprowadzić przez ten zapis, aby firmy, które wtórnie obracają zakupionym drewnem, musiały przedstawiać faktury dotyczące tego obrotu lub przedstawiać informację o tym, ile z tego z GTU drewna zostało sprzedane. Po uzyskaniu tej informacji będziemy mogli pomniejszać o te ilości historię zakupów, czyli nie premiować tej ilości przy sprzedaży odbiorcom na portalu. Oczywiście wtedy, kiedy sprzedaż będzie dotyczyła obszarów poza UE. Nie możemy tego zamknąć tylko na teren Polski. Chodzi o to, żeby surowiec był przerabiany w kraju, co daje miejsca pracy, podatki itp. Robimy, co możemy, aby surowiec pozostawał w kraju, oczywiście w ramach obowiązującego prawa. Na przykład poleceniem wewnętrznym ograniczyliśmy docinanie surowca do długości kontenerowej. Będziemy po prostu przestrzegać zapisów klasyfikacji jakościowo-wymiarowej. Przy tej okazji chcę powiedzieć, że odpowiadając na sygnały od zul, pracujemy nad jak największym zestandaryzowaniem wymiarów drewna, aby na jednym zrębie nie było pięciu sortymentów w czterech gatunkach. Myślę, że już w przyszłym roku uda się wprowadzić taką mocno zestandaryzowaną ofertę do sprzedaży. Nie będziemy już robić konfekcjonowania, np. jeśli klient chce 85 cm, to proszę bardzo, a potem zul miał kłopot ze zrywką, bo mu to wszystko spomiędzy kłonic wypadało. To wszystko jest jeszcze w trakcie badań i sprawdzania, ale zestandaryzujemy to, biorąc pod uwagę także uwarunkowania, w jakich zul będzie musiał ten surowiec wyrobić.

Przy okazji sprawy zul, co z tymi zakładami z terenów objętych moratorium? Nie wszystkim udało się zapewnić pozyskiwanie zadeklarowanej przetargowo masy, a wstępna ocena opiewała na kwotę ok. 40 mln straty na obrocie przez zule, w wyniku moratoryjnego wyłączenia terenów z prac.

Myślę, że końcowo ta kwota będzie mniejsza. Mamy oczywiście zapis umożliwiający zmianę do 70%, więc robimy wszystko, żeby w tych najbardziej newralgicznych miejscach dać ludziom tę pracę. Szukaliśmy wszelkich innych rozwiązań, aby tym firmom dać zajęcie, np. przy dodatkowych czynnościach czy w pracy na innym obszarze. Chcę zaznaczyć, że Lasom Państwowym bardzo zależy na partnerskim współdziałaniu z zul i dlatego szukamy wszelkich rozwiązań. A trzeba mieć świadomość, że ta sytuacja powstała nie z naszej, leśników, winy czy woli, lecz to my musimy się z nią zmierzyć i znaleźć rozwiązanie. Myślę, że udało się ustabilizować tę sytuację, ale w pewnych miejscach nie uda się uniknąć płacenia kar umownych. Oczywiście dotyczy to wschodnich terenów, Robimy, co możemy, aby surowiec drzewny pozostawał w kraju. Ograniczyliśmy m.in. docinanie surowca do długości kontenerowej, bo w zachodniej Polsce jest inna struktura tych firm. Natomiast tam, gdzie zul od zawsze pracował na jednym leśnictwie, blisko domu, stanął w sytuacji, gdzie nagle zawalił mu się świat. Nie jest w stanie ani mentalnie, ani fizycznie przenieść się na inny teren, bo koszty mu na to nie pozwolą. Problem jest jeszcze szerszy. Zulowi jakoś próbujemy pomóc, ale należy mieć świadomość tego, że w wielu miejscach objętych moratorium z lasu żyła większość społeczeństwa, przerabiając drewno, świadcząc usługi, opalając drewnem domy itp. Ci ludzie też znajdą się w trudnej sytuacji, podobnie jak gminy, dla których podatki z Lasów Państwowych stanowiły znaczną część budżetu. Jeśli utworzony zostanie park, tych pieniędzy dla gmin w takiej wysokości nie będzie. Trzeba mieć tego świadomość i nie dziwić się, że powstaje opór przeciwko tym rozwiązaniom.

Jakie działania mogą podjąć Lasy Państwowe, aby pomóc tym zulom, które przecież przez lata, jako partnerzy, pomagały wypracowywać dochód?

Sugerowałem w rozmowach w ministerstwie, aby spróbować zorganizować jakiś program osłonowy dla tych zuli, które będą musiały się przebranżowić. Przecież np. w Birczy, gdzie wyłączenie dotyczy ¾ terenów nadleśnictwa, pracę znajdzie naprawdę niewiele, a przynajmniej połowa jej nie znajdzie. Dobrze byłoby, aby państwo pomogło im przejść przez ten konieczny proces przebranżowienia się. Są możliwości skorzystania ze środków unijnych, chociażby z KPO. Niestety tutaj rola Lasów Państwowych, jako źródła pieniędzy się kończy, bo zule to sektor prywatny. Możemy pomóc, wesprzeć doradczo, ale finansować tego nam nie wolno. To poważne problemy, ale trzeba będzie je rozwiązać.

Tych problemów Lasy Państwowe mają znacznie więcej.

Wyzwania przed całą firmą są bardzo duże. Nie wszystko, co wydarzyło się w LP w ostatnich latach, było dobre, a niektóre rzeczy w ogóle nie powinny się wydarzyć w tej instytucji. Potrzebny jest dialog i komunikacja zarówno wewnątrz LP, jak i z organizacjami pozarządowymi oraz szeroko pojętym społeczeństwem, a nie tylko z grupami, które wykazują największą aktywność. Bardzo ważnym elementem jest też dobra współpraca z zul i przemysłem drzewnym. Oczywiście będziemy też przykładali dużą wagę do właściwej komunikacji i współpracy wewnątrz Lasów Państwowych jako organizacji. Trzeba zapewnić przejście przez ten trudny okres bez podziałów, ze świadomością wspólnoty celów i wspólnej dobrej przyszłości. Ważną rolę do odegrania będą też miały związki zawodowe. Chcemy wspólnie gasić potencjalne wątpliwości i emocje. Jednak pomimo tych wszystkich problemów, z którymi zderzamy się od stycznia tego roku, Lasy są stabilną instytucją i nie ma dla niej zagrożeń np. dla stabilnego zatrudnienia.

Jednak coraz wyraźniej przed Lasami Państwowymi rysuje się konieczność zmian. Czy są one nieuchronne?

Obecna sytuacja pokazuje jasno, że społeczeństwo oczekuje od Lasów Państwowych modyfikacji dotychczasowego sposobu funkcjonowania i gospodarowania lasami. Istotnym czynnikiem jest w tej chwili brak zrozumienia dla ważnego zadania Lasów, jakim jest produkcja i dostarczanie na rynek odpowiedniej ilości drewna. Brakuje też świadomości tego, że LP wypracowują pokaźny zysk i płacą podatki zasilające budżety gmin, zwłaszcza tych najuboższych, gdzie wpływy od Lasów Państwowych stanowią często zdecydowaną większość. Dostarczenie drewna na rynek, jego sprzedaż i przerabianie dają przecież podstawę funkcjonowania wielu znaczącym przedsiębiorstwom wypracowującym produkt krajowy brutto. To są znaczne liczby, bo w skali kraju przemysł drzewny to ok. 3% udział w tych działaniach. Uświadomienie tego to nie tylko nasza rola, lecz także rola instytucji rządowych. Bez świadomości tej roli drewna powstaje wypaczony obraz roli i zadań, przed jakimi stoją Lasy Państwowe. Ważne i niezbędne jest zakończenie narracji o tym, że dokonujemy rabunkowej wycinki, a konieczne rozpoczęcie przekazu zgodnego z prawdą, czyli o tym, że dokonujemy sukcesywnych wynikających z potrzeb lasu w zaplanowanej ilości i natychmiast wprowadzamy na te tereny kolejne pokolenie lasu. Ważne jest podkreślenie, że działania te są zaplanowane i zatwierdzane przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Potrzebne jest też pokazanie, że leśnicy to miłośnicy przyrody oraz znakomita większość cennych przyrodniczo obiektów i obszarów przetrwała dzięki ich staraniom. I to się odbywało, zanim jeszcze ktokolwiek myślał o powstawaniu organizacji ekologicznych.

Patrzy pan w przyszłość z optymizmem? Jakie są dalsze plany?

Oczywiście, choć od stycznia mamy tyle problemów, że brakuje czasu na jakieś dalekosiężne planowanie. Najpierw konieczny był remanent, czyli zobaczenie tego, co mamy, a potem rozliczenie i oczyszczenie, żeby móc spokojnie zajmować się lasem, a nie polityką. Jestem optymistą, bo zdrowa kadra z kręgosłupem przetrwała, jest z kim odbudowywać firmę i wizerunek Lasów Państwowych.