
Ford Explorer to dla Amerykanów świętość. Za oceanem to jeden z najpopularniejszych SUV-ów, bardzo chętnie wykorzystywany przez policję i inne służby. Niestety Europejczycy mogą tylko obejść się smakiem, bo na Starym Kontynencie dostępny jest jedynie Explorer na prąd.
W dodatku jest to Explorer, który z amerykańskim modelem ma tylko wspólną nazwę. Cała reszta to technologia grupy Volkswagen, bo ten elektryczny SUV bazuje na platformie MEB, z której korzystają napędzane prądem pojazdy marki Skoda, Volkswagen, Audi i Cupra.
Małe-duże auto
Na szczęście w tej stylistyce widać nawiązania do benzynowych Explorerów. Nazwa broni się też bryłą typowego SUV-a. Jest masywna, prosta i nowoczesna. Explorer jest samochodem dużo mniejszym od technicznych bliźniaków, co przekłada się na przestronność tylnej kanapy i pojemność bagażnika. Tu konkurencja potrafi i daje więcej.
Przytulnie i sportowo
W środku dominują niezłe materiały i niezła ergonomia. Jest też odrobina sportowego stylu. Masywny tunel środkowy z pionowym, regulowanym ekranem przyjemnie otula kierowcę i pasażera. Mały wyświetlacz przed kierowcą pokazuje tylko najważniejsze informacje, a całą resztą zawiaduje się z poziomu centralnego monitora.
Jest moc!
Dwa silniki, napęd na cztery koła, 340 KM i pierwsza setka w 5,3 s – tak w liczbach wygląda układ napędowy testowanego elektrycznego Explorera. Akumulator o pojemności 79 kWh pozwolił mi przejechać w czasie testu na jednym ładowaniu ok. 450 km. W mieście zużycie oscylowało w okolicach 17 kWh, a na autostradzie wzrosło do prawie 25 kWh.
Jeździ jak Ford
Układ jezdny aut elektrycznych musi mieć sztywne nastawy. Wszystko przez bardzo dużą masę, a Ford w porównaniu z VW, Skodą czy Audi jest… jeszcze bardziej zadziorny. Niemcy za punkt honoru postawili sobie stworzenie auta bardziej charakternego niż stworzyła konkurencja i ta sztuka się udała. Ten Ford nie jest autem sportowym, ale podwozie doskonale radzi sobie z zapasem 340 KM.
Nieźle wyceniony
Testowane auto to najwyższy wariant Premium z najmocniejszym napędem. Cena? Ponad 225 tys. zł, ale może się okazać, że klienci nie będą potrzebować osiągów rakiety. Wtedy warto rozważyć najsłabszą wersję o mocy 170 KM, która zapewnia pierwszą setkę w 8,3 s i realny zasięg na poziomie 300 km. Cena? 180 tys. zł. W przypadku aut elektrycznych można liczyć na dofinansowanie nawet do 70 tys. zł.
Dobry bo prosty
Elektryczny Ford Explorer to udany samochód. Nie jest przekombinowany, co w dzisiejszych czasach wbrew pozorom jest poszukiwaną cechą. Jest też wystarczająco przestronny, ale wciąż na tyle kompaktowy, żeby bardzo sprawnie poruszać się po mieście. Gdybym miał wybierać spośród wszystkich elektrycznych aut zbudowanych na platformie MEB, Ford byłby moim numerem jeden.