
24 listopada w Puszczy Augustowskiej odłowiono 7-letniego żubra, który przyszedł tam z Puszczy Boreckiej lub też z Litwy. Widziano go w nadleśnictwach Szczebra i Pomorze, szczególnie jednak upodobał sobie teren Głębokiego Brodu. – To taki żubr-wędrowniczek – mówi Tadeusz Wilczyński, tamtejszy nadleśniczy. – Po raz pierwszy pojawił się u nas w październiku, kolejny raz przyszedł na początku listopada. Wtedy zauważyliśmy, że ma problemy z tylną lewą nogą. Nad pęciną zaciśnięty był drut.
Żubr najprawdopodobniej wpadł we wnyki, ale udało mu się zerwać i ranny wędrował dalej. Leśnicy z Głębokiego Brodu rozpoczęli jego dokarmianie. Obejrzał go także lekarz weterynarii, który orzekł, że rana jest bardzo poważna i zwierzę właściwie kwalifikuje się tylko do odstrzału. Na to jednak zgodę musiałby wydać minister ochrony środowiska. Po dwóch tygodniach minister Jan Szyszko postanowił wszelako ułaskawić byka i podjął decyzję o jego leczeniu.
24 listopada br. w Nadleśnictwie Głęboki Bród pojawili się specjaliści z białowieskiego Ośrodka Hodowli Żubrów, odłowili zwierzę i zabrali do Białowieży. – Podaliśmy mu antybiotyki żeby powstrzymać zakażenie i ograniczyć stan zapalny, za chwilę przystąpimy do wyjmowania drutu i opatrywania rany – tuż po przywiezieniu żubra do Ośrodka tłumaczył jego szef, Jerzy Dackiewicz. – Według lekarza weterynarii Mariusza Miniuka stalowa linka spowodowała przecięcie tkanek miękkich, ścięgien i wiązadeł aż do kości. Rokowania co do pełnego wyleczenia są raczej niepomyślne. Kończyna będzie niesprawna, a efektem kulawizny będzie zanik mięśni w nodze. Dołożymy wszelkich starań, aby wyleczyć żubra i przywrócić go naturze. Czy to się uda, czas pokaże.
Kuracja potrwa około 30 dni. Potem żubr zostanie przewieziony do Puszczy Boreckiej i tam wypuszczony na wolność.
DGP
Fot. M. Taradejna