
Dzika dusza koników polskich (DVD)P. Volponi (realizacja) Agencja Orzeł 2007 Prezentację filmu zacznijmy od tych, bez których jego powstanie byłoby niemożliwe. Są nimi władze Stacji Badawczej PAN w Popielnie i WFOŚiGW w Olsztynie. Nad całością zapanowało i przygotowanie filmu zleciło Stowarzyszenie Przyjaciół Wojnowa. Miłośnikom przyrody i fotografii przyrodniczej raczej nie trzeba przypominać kim, jest urzeczony polską przyrodą włoski fotograf Paolo Volponi. Znamy go z choćby z reportaży w „National Geographic” i albumu prezentującego bieliki. Tym razem jego uwagę zaabsorbowały koniki polskie, rasa koni przez dziesięciolecia odtwarzana przez naukowców, by jak najbardziej zbliżyć ich wygląd do wymarłych dzikich tarpanów.
O tym kto, po co i w jaki sposób wziął się za to przedsięwzięcie, opowiadają dyrektor Stacji w Popielnie oraz prof. Zbigniew Jaworski z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Film jest typowym dokumentem, więc zobaczymy w nim nie tylko zdjęcia koni, ale i ludzi o nich opowiadających.
Może trochę szkoda, że proporcje tego 23-minutowego obrazu zostały rozłożone w sposób niedający widzowi pełnej satysfakcji z obcowania z końmi. Ale taki widać był zamysł, by pokazać nie tylko zwierzęta, ale dać też możliwość pokazania miejsca, w którym żyją, i ludzi, którzy nimi się zajmują. Po obejrzeniu ujęć, które znalazły się w filmie, można czuć niedosyt. Bo i mazurskie plenery piękne, i oko operatora wiedziało, na czym skupić uwagę. Nie ma tu zbędnych dłużyzn i nadmiaru obrazów nic niewnoszących do opowieści. Koniki polskie pokazano w różnych porach roku, zaś komentarz prowadzi nas nie tylko po historii rasy, ale również opisuje zaobserwowane przez współczesnych naukowców zjawiska z ich życia, Opowiada też losy konkretnych koni – ogiera Osowca i klaczy Laszki. Przykład pierwszego to wpisany w naturalny rytm przyrody los samca, który musi walczyć o swą pozycję w wolnym stadzie. Z kolei Laszka staje się zaczątkiem prywatnej, ale prowadzonej na mocno ograniczonym obszarze bezstajennej hodowli koników służących do rekreacji.
Warto dodać, że film ma nie tylko ciekawe zdjęcia, ale i dobrze dopasowaną do nich muzykę. Miłe wrażenie robi też początkowa scena narodzin źrebaka, w której komentarz lektora zastąpiono krótkimi napisami pozwalającymi zorientować się, ile czasu mija od początku porodu do momentu, w którym konik oddala się u boku matki od miejsca narodzin. Nadaje to filmowi nastrój pewnej poetyckości, która później ustępuje naukowemu językowi komentarza. Film, który można zamawiać pod adresem biuro@agencjaorzel.com, posiada opcję włączenia angielskich napisów. Polecam.
SoWa (przed ekranem)