AUTOporadnik –Terenowy zakup
Kupno używanego samochodu terenowego to zawsze duże wyzwanie i jeszcze większe ryzyko. Rynek zalany jest autami z burzliwą historią i powypadkową przeszłością, a zakup używanej terenówki prawie zawsze jest dużo bardziej ryzykowny, niż ma to miejsce w przypadku zwykłego samochodu, ale…
Artykuł ukazał się w numerze 17/2023 "Lasu Polskiego".
Wystarczy podczas poszukiwania i oględzin auta trzymać się kilku kluczowych zasad. Wszystko po to, żeby inwestycje po zakupie ograniczały się do niezbędnego minimum. Czysty silnik zazwyczaj oznacza kłopoty W idealnym świecie każdy sprzedawany samochód posiada udokumentowaną historię serwisową. Oczywiście jej brak absolutnie nie dyskwalifikuje auta, ale czasami słowo honoru sprzedającego to trochę za mało. Niestety w przypadku terenówek, szczególnie tych tańszych, właściciele często oszczędzają na serwisie albo dokonują napraw we własnym zakresie, bo auto ma po prostu jeździć. W takiej sytuacji warto uważnie rozejrzeć się pod maską. Zawiesina w kolorze majonezu na korku oleju zazwyczaj oznacza uszkodzoną uszczelkę pod głowicą. Z kolei po odkręceniu korka chłodnicy łatwo ocenić, w jakiej kondycji jest układ chłodzenia. To ważne, bo tutaj korozja zawsze oznacza wydatki. Właściciel umył przed sprzedażą silnik? Sprytnie, ale to sposób, by najskuteczniej ukryć wycieki, które doskonale widać na brudnym, zakurzonym bloku. Silnik powinien być brudny, koniec kropka. Podczas jazdy próbnej należy zwrócić uwagę na wszelkie niepokojące dźwięki dobiegające z podwozia. Stukanie może oznaczać zużyte elementy gumowe zawieszenia, ale to nie są duże koszty. Dużo droższa będzie wymiana amortyzatorów, a na to zazwyczaj wskazuje nadmierne bujanie nadwozia na nierównościach lub progach zwalniających. Konieczne jest też sprawdzenie napędów: czy przedni napęd dołącza się bezproblemowo? Czy prawidłowo działa reduktor? Czy podczas jazdy na terenowych przełożeniach z układu nie dochodzą niepokojące dźwięki? Na taką jazdę próbną warto wybrać się z kimś, kto zna się na off-roadzie. Naprawy układu 4×4 potrafią uszczuplić portfel nawet największego optymisty. Korozja ramy?
No to się nie dogadamy
Jeżeli rzeczywiście szukacie samochodu do jazdy po bezdrożach, nie przejmujcie się rysami, wgnieceniami czy drobnymi wykwitami korozji na karoserii, ale jeżeli „ruda” zadomowiła się na dobre w progach, podłodze czy na podłużnicach, a więc kluczowych elementach nośnych nadwozia, lepiej odpuśćcie taki egzemplarz. Tutaj już nie ma ratunku i będzie tylko gorzej. Takie auta to jeżdżące skarbonki. Nieco inaczej sprawa ma się w przypadku aut z konstrukcją ramową. W takim przypadku to rama jest głównym elementem nośnym całej konstrukcji, a jej korozja najczęściej oznacza jedno – złom. Nieuczciwi sprzedawcy bardzo często prowizorycznie „zabezpieczają” ramę, maskując tym samym korozję i tylko wprawne oko fachowca jest w stanie ocenić kondycję konstrukcji. Oczywiście naprawa ramy jest jak najbardziej możliwa, ale wiąże się ze zdjęciem karoserii i skomplikowanymi pracami spawalniczymi, które mogą wielokrotnie przekroczyć wartość samochodu.
Duży przebieg to nie problem
Dla większości kierowców przebieg powyżej 300 tys. km jest nie do zaakceptowania, ale w przypadku samochodów terenowych, których silniki nie są wysilone, ma to drugorzędne znaczenie. Oczywiście zdarzały się jednostki, które wręcz słynęły z awaryjności, ale większość terenówek ma proste silniki diesla (Toyota, Mitsubishi) lub duże, ale niewysilone motory benzynowe (Jeep), które wiele zniosą i przy odpowiednim serwisie odwdzięczą się bezawaryjnością i bez remontu pokonają grubo ponad pół miliona kilometrów. Poważne problemy mogą się zacząć, gdy auto było regularnie topione. Błoto i woda zalegające w przestrzeniach zamkniętych to gwarancja korozji. Jak poznać auto, które często jeździło w błocie po lusterka? Zazwyczaj w takich pojazdach nie ma tapicerki na podłodze a pod fotelami i we wnęce na koło zapasowa zawsze znajdzie się trochę błota. Takie egzemplarze to zawsze duże ryzyko.
Zmodyfikowany czy seryjny?
Czy podczas poszukiwań terenówki rozglądać się za autem seryjnym czy celować w pojazdy, które już zostały zmodyfikowane i przystosowane do jazdy w cięższym terenie? Jeżeli dopiero zaczynasz swoją przygodę z off-roadem, skup się na aucie bez przeróbek. Nauka jazdy terenowej zawsze trochę trwa, więc na początek wystarczy, że zainwestujesz w dobre terenowe opony. To wszystko. Podwyższanie zawieszenia, wyciągarki i snorkel to już kolejne etapy zabawy w off-road i może się okazać, że wcale nie będziesz ich potrzebował, a tutaj zasada jest prosta: im więcej zmian i modyfikacji, tym większa liczba rzeczy, które mogą się zepsuć. Dodatkową pułapką może być też jakość przeprowadzonych modyfikacji, które czasami wykonywane są metodą garażową i na tzw. słowo honoru. Jazda w terenie to wielka przygoda, która ma różne oblicza. Zacznij powoli i po jakimś czasie sam zdecydujesz, czego oczekujesz od swojej terenówki.
Kacper Wyrwas
Wrażeniami, pytaniami i uwagami możecie podzielić się z Autorem mailowo: kontakt@kacperwaucie.com.
Fot. www.stock.adobe.com