Co za ohyda! Po mrocznej stronie nauki

8 czerwca 2021 13:26 2021 Wersja do druku

Pierwsze wrażenie? Intrygująca okładka. To ona zachęciła mnie do sięgnięcia po tę książkę. Dalej było jeszcze ciekawiej... Ale zacznijmy od początku. Czy to w ogóle książka dla leśnika? Tak! Bo zabiera nas w pasjonujący świat nauki, w tym m.in. entomologii.
„Przegląd obrzydliwych, odpychających i absurdalnych aspektów działania naszych ciał, Ziemi i wszechświata” napisała Erika Engelhaupt, uznana dziennikarka naukowa i autorka popularnego bloga „National Geographic” o nazwie „Gory Details”. Książka zaskakuje już od pierwszego rozdziału...


Autorka zabiera nas do prosektorium i opisuje różnicę w zapachu ciał będących w poszczególnych stopniach rozkładu. Jak już się dowiemy, co dzieje się z tzw. „zgniłkami”, czyli ciałami w zaawansowanym stanie rozkładu, przechodzimy do miniaturowych makiet, dzięki którym swoją wiedzę w zakresie kryminalistyki zdobywają studenci medycyny sądowej na Harvardzie. Mamy możliwość poznania tajników prowadzenia śledztwa, a nawet wspólnie rozwiązujemy zagadkę pływających ludzkich stóp w oceanie i odkrywamy, jakie znaczenie dla odtworzenia przebiegu zdarzeń na miejscu zbrodni mogą mieć muchy. Powoli zaczynamy się zastanawiać, o czym tak naprawdę jest ta książka. Gdzie te mordercze ssaki i cała reszta? Tymczasem, przemierzając kolejne strony, przechodzimy do rozdziału „Żywe trupy”, w którym z niedowierzaniem czytamy o toczącej się w naszym ciele walce pomiędzy systemem odpornościowym a drobnoustrojami. Tu trzeba przyznać, że autorka potrafi człowieka przestraszyć, pisząc o tym, jak mikroby zżerają nas od środka!

Bakterie, drobnoustroje… A np. o owadach dalej nic. Chciałabym powiedzieć, że sytuację ratuje druga część książki: „Ale wstrętne”, gdzie pojawia się ich zdecydowanie więcej, jednak większość z nich trafia na talerz – i to dosłownie. Okazuje się, że koniki polne w sosie chili albo kruche termity są w smaku podobne do chrupiącego bekonu. Jednak ani doznania smakowe, ani wartości odżywcze, które są zawarte w czerwi, jakoś nie przekonały mnie do spróbowania owadów na obiad. Dla mnie to nadal... ohyda. Gorsze od jedzenia owadów są fragmenty opisujące proces wyciągania karalucha z ucha pewnego mężczyzny bądź spod skóry kobiety, gdzie dostał się przez nos, kiedy spała. Brr…

Zdaje się, że dla Eriki Engelhaupt nie ma tematów tabu. Mierzy się z tym, co obrzydliwe i chorobliwe w sposób wysublimowany i bardzo przystępny dla czytelnika. Niejednokrotnie natkniemy się na tematy, których nie wypada poruszać w towarzystwie, a także na wiele odkryć naukowych dotyczących naszych ciał. Książka napisana jest z polotem i sporą dawką humoru, a do tego znajduje się w niej w wiele wywiadów z naukowcami, którzy bez ogródek odpowiadają na mnóstwo „wstydliwych” pytań.

Malwina Sokołowska