Patyki, badyle

18 grudnia 2019 15:14 2019 Wersja do druku

Patyki, badyle

Urszula Zajączkowska
Wyd. Marginesy, 258 s.

Jako była studentka dr Urszuli Zajączkowskiej nie mogłam nie sięgnąć po jej kolejną książkę (choć inną niż poprzednie). Botanik z artystyczną duszą (autorka tomików poezji i filmów, muzyk) przybliża nam świat roślin. I choć robi to w swój, unikatowy sposób, to ta opowieść naprawdę wciąga.

O kwestiach naukowych autorka mówi bowiem w sposób literacki, często poetycki: Jesień wreszcie zwalnia drzewa z kieratu metabolizmu, zapowiada mrok i chłód. Dlatego liście muszą umrzeć, ale to drzewa decydują, kiedy to się stanie. Ostatecznie odlatują gdzieś, w ciepłe kraje rozkładu materii, by zaraz stać się żukiem albo piórem. Apoptoza jesienna. Oskrobany z romantyzmu gorączkowy pośpiech. Momentami to nawet nieco metafizyczna podróż przez świat botaniki:

Bo przecież patyki, badyle, drągi, pędy, gałązki to długie palce, rusztowania dla liści, kwiatów i owoców, pokryte twardą korą, zasłonięte od świata, eksponują jednak swoje intymne priorytety, obnażając kształtem, ukrytym językiem anatomii całą historię swojego życia, którą można czytać jak powieść o nieprzerwanej fabule. I tak też odbiera się książkę Zajączkowskiej „Patyki, badyle”.

Osobliwe patrzenie na rośliny, rozkładanie ich na pojedyncze komórki i tworzenie cyklu ich życia, wybiegającego daleko poza materialny byt poszczególnych przedstawicieli flory, okazuje się bardzo interesującym punktem spoglądania na przyrodę przez leśnika.

Lektura „Patyków, badyli” to wręcz niespieszny spacer wraz z autorką przez fascynujący świat roślin – także tych niepozornie wdzierających się np. na miejskie chodniki. To niezwykły, bogaty w reakcje i interakcje świat, m.in. ich ruchów (tym zawodowo zajmuje się autorka). Urszula Zajączkowska otwiera nam drzwi do swojego laboratorium, w którym podgląda sekrety roślin.

Dajcie się zaprosić w tę podróż.

 

UZ