Prosto z piekła

Fot. Mat. reklamowe

Jest paliwożerny, przestarzały technicznie i nie ma na pokładzie najnowocześniejszych gadżetów, a mimo to wciąż istnieje i pokazuje motoryzację, która już dawno się skończyła. I ma pod maską piec hutniczy o mocy 710 KM! Ameryka pełną gębą!

Są samochody, które nie chcą odejść. Nie pasują do dzisiejszych czasów, ale wciąż fascynują. Taki jest Dodge Durango Hellcat, którego od niedawna można oficjalnie kupić w Polsce.

Po amerykańsku

Hellcat starzeje się powoli i z klasą. Trudno uwierzyć, ale od premiery tej generacji minęło już 15 lat. Nie ma tutaj efektownych zabiegów stylistycznych, nie ma chromowanej galanterii. Jest tylko piekielna czerń, która pasuje idealnie. To wielkie rodzinne auto, które absolutnie nie daje po sobie poznać, że do setki rozpędza się w 3,5 s.

Czas płynie bezlitośnie

Upływ czasu bardzo widać za to we wnętrzu. Nie ma tutaj wielkiego dotykowego ekranu, panel sterowania klimatyzacją jest z fizycznymi przyciskami, a materiały, chociaż niezłej jakości, wciąż są o to przysłowiowe „oczko” niżej niż u europejskiej konkurencji. Dla niektórych mogą to być wady, ale ci, którzy kochają Hellcata za układ napędowy, nawet nie zwrócą na to uwagi. Bo tutaj najważniejszy jest silnik!

Piekielna maszyna

6,2 l pojemności, 710 KM, 900 Nm momentu obrotowego, 3,5 s do setki i prędkość maksymalna 290 km/h – tak w skrócie wyglądają możliwości ośmiocylindrowego potwora, który pracuje pod maską. Wykrzesanie takich parametrów z tak dużego silnika technicznie nie wymagało wiele pracy. Wymagało za to odwagi. Ten 2,5-tonowy, pięciometrowy olbrzym jeździ lepiej niż niejedno małe sportowe auto.

Spali tyle, ile zdąży

W przypadku samochodów amerykańskich rozmowa o zużyciu paliwa bywa trudna i tak też jest w tym przypadku. Przy spokojnej jeździe po mieście Hellcat spala nawet 25 l na 100 km. Podczas jazdy autostradowej jest niewiele lepiej: 20 l przy 140 km/h. A co się dzieje, kiedy kierowca pojedzie żwawiej? Tutaj górnej granicy już nie ma. Spali tyle, ile zdąży. Ile się mu wleje, tyle przepali.

Tanio nie będzie

Hellcata można oficjalnie kupić w Polsce, a importem do Europy zajmuje się niemiecka firma KWA, która przed dostarczeniem auta do klienta przeprowadza wszystkie niezbędne modyfikacje dostosowujące auto do europejskich przepisów. Cena? Ponad 650 tys. zł. Dużo, ale wciąż wyraźnie mniej niż za konkurencyjne samochody europejskich marek.

Auto dla fana

Durango Hellcat nie jest autem dla każdego. Ci, którzy lubią nowoczesność i zaawansowane rozwiązania, nie odnajdą się w tym samochodzie. To pojazd z innej epoki. Epoki, którą wspominają z sentymentem tylko prawdziwi fani motoryzacji. Tamte czasy już nie wrócą, a Hellcat, jak żywa skamielina, jest ich prawdziwym świadectwem. I to jest w nim najpiękniejsze!

Fot. Mat. reklamowe