
Polski Fundusz Rozwoju przedstawił dane dotyczące uczestnictwa obywateli w Pracowniczych Planach Kapitałowych, z których wynika, że świadczący pracę są sceptycznie nastawieni do rządowego pomysłu na oszczędzanie.
PPK to dobrowolna forma oszczędzania na emeryturę. Ci, który nie byli nią zainteresowani, musieli złożyć wniosek o rezygnacji z udziału – zatrudnieni na umowach o pracę zostali bowiem zapisani do niej automatycznie. Obecnie (dane z końca stycznia 2021 r.) w PPK pozostało nieco ponad 30% zatrudnionych, chociaż przy opracowywaniu koncepcji nowego sposobu oszczędzania na emeryturę zakładano partycypację na poziomie nawet 75%.
Na tym tle pozytywnie wypadają Lasy Państwowe. Chociaż instytucja zatrudnia w sumie ponad 25 tys. osób, to poszczególne jednostki są traktowane jako osobni pracodawcy, którzy mieli czas na zawarcie stosownych umów do listopada 2020 roku. Jednostki organizacyjne miały swobodę wyboru podmiotu zarządzającego środkami pracowników. Do PPK ostatecznie przystąpiło ok. 41% zatrudnionych w LP. Do odprowadzanych od wypłaty składek Lasy dopłacą im ok. 3,2 mln zł rocznie (przypomnijmy, że odkładane pieniądze składają się z kilku elementów – składki pobranej z wynagrodzenia pracownika, dopłaty od pracodawcy, ewentualnej dodatkowej, dobrowolnej wpłaty pracownika i premii rocznej od państwa). Szacuje się, że Polacy zgromadzili już na swoich kontach w PPK ok. 3 mld zł.
To jeszcze nie koniec wdrażania programu, w ostatniej transzy uwzględnione zostaną mikrofirmy i sektor finansów publicznych, jednak już teraz czuwający nad PPK Państwowy Fundusz Rozwoju zrewidował swoje cele. Szacuje, że do 2025 r. tę dodatkową formę oszczędzania na emeryturę wybierze ok. połowa zatrudnionych obywateli.
Red.