„Las Polski” – okno na leśny świat

O tym, jakie znaczenie ma „Las Polski” dla środowiska leśnego oraz jaką rolę pełni wśród prasy branżowej w Polsce rozmawiamy z Kazimierzem Szablą – wieloletnim dyrektorem RDLP w Katowicach i członkiem Rady Programowej „Lasu Polskiego”.


Kiedy po raz pierwszy zetknął się Pan z dwutygodnikiem „Las Polski”?

Było to na początku lat 70., kiedy rozpoczynałem pracę w Nadleśnictwie Rybnik. Przywędrowałem tam po studiach wraz z żoną – też leśnikiem. W czasach, kiedy nie było internetu i telefonów komórkowych, a telefony stacjonarne były rzadkością, „Las Polski” był takim oknem na wielki leśny świat. Umożliwiał dostęp do wiedzy o problemach leśnictwa, życiu organizacji Lasy Państwowe, poruszał tematy, jakimi wtedy żyliśmy. Zawsze integrował środowisko i dawał nam, leśnikom, w okresie „nędznych płac” poczucie wartości, ważności i dumy z przynależności do tej grupy zawodowej. Nadal przechowuję roczniki z lat 70. i 80., bo choć nasza wiedza i problemy są już inne, to warto pochylić się nad tym, czym żyliśmy dawniej. To cząstka nie tylko historii leśnictwa, ale także nas samych.

W Lasach Państwowych przepracował Pan ponad 45 lat, m.in. jako nadleśniczy Nadleśnictwa Rudy Raciborskie, dyrektor RDLP w Zielonej Górze i wieloletni dyrektor Regionalnej Dyrekcji LP w Katowicach. Czy w tej pracy towarzyszył Panu „Las Polski”? Jaką pełnił wówczas rolę?

W Katowicach wydawaliśmy przez dziesiątki lat własne pismo – „Trybunę Leśnika”, z którą nie tylko ja byłem emocjonalnie związany. „Trybuna Leśnika” była „naszym” pismem, poruszała ważne sprawy i szkoda, że już nie istnieje. „Las Polski” jednak był i jest pismem całego leśnego środowiska. Czasopisma te nie konkurowały ze sobą. Pamiętam, że gdziekolwiek pojawiłem się jako nadleśniczy (czy później dyrektor), to w kancelarii leśniczych lub na biurkach nadleśniczych leżał najnowszy numer „Trybuny Leśnika” i „Lasu Polskiego”. Nikt nie zmuszał do ich prenumeraty i czytania. „Las Polski” zawsze był żywym czasopismem, które poruszało aktualne sprawy. Dawał i daje możliwość prezentowania swoich doświadczeń, osiągnięć czy poglądów, a poprzez to był i jest nośnikiem wiedzy i rozwoju, chociaż nie zawsze było to łatwe. Bywały bowiem okresy, kiedy polemiczne artykuły nie były dobrze widziane, zwłaszcza kiedy czasopismo to przestało być naszą własnością. „Las Polski” nigdy jednak nie był tubą propagandową i nie dawał się ponieść emocjom czy koniunkturom politycznym. Historia „Lasu Polskiego” jest ściśle związana z historią Lasów Państwowych. Przeglądając obecnie dawne roczniki, czyta się ich historię. Dla mojego pokolenia to powrót do młodości, radości i smutków tamtych lat, ale także satysfakcji z tego, czego dokonaliśmy.

Od wielu lat jest Pan też członkiem Rady Programowej „Lasu Polskiego”. Jak postrzega Pan czasopismo i ocenia je z perspektywy czasu. Jaką rolę pełni wśród prasy leśnej w Polsce?

W ostatnim okresie – niezbyt aktywnej Rady, co muszę samokrytycznie podkreślić. Zwłaszcza w ostatnim 30-leciu przewodniczącymi Rady Programowej byli najwybitniejsi leśnicy z tytułami profesorskimi. „Las Polski” to kultowe czasopismo wielu pokoleń leśników. Inną rolę pełnił jednak 100, 50 czy 30 lat temu, a inną, co zrozumiałe, pełni dzisiaj. Na jego łamach zawsze toczyły się dyskusje o istotnych problemach leśnictwa, kierunkach jego rozwoju, polityce leśnej czy personalnej, a także o cywilizacyjnych wyzwaniach leśnictwa i jego roli w ochronie przyrody. Wielkiego odzewu na te artykuły często jednak nie było.

Z czego to mogło wynikać?

Lasy Państwowe to instytucja zhierarchizowana i mało demokratyczna, z nadmiernym wpływem jednego związku (celowo nie używam nazwy „zawodowego”), niechętnie poddająca się zmianom. Mimo tego z dorobku naszej organizacji jesteśmy dumni.

Pewnym usprawiedliwieniem postaw jest to, że ta organizacja nie daje alternatywy leśnikom – są tylko jedne Lasy Państwowe.

Co wobec tego „Las Polski” może zaoferować leśnikom?

Przede wszystkim, jako niezależne czasopismo branżowe, nie tylko może, ale także powinien być platformą dyskusji na temat miejsca i roli leśnictwa we współczesnym świecie. Brakuje nam takich polemik, niekoniecznie tylko z tymi, którzy nas często bezkrytycznie popierają, ale przede wszystkim z tymi, którzy inaczej widzą współczesną rolę leśnictwa. Mając niekwestionowany dorobek w pomnażaniu zasobów drzewnych i ochronie przyrody, sami uwierzyliśmy we własną doskonałość. I przyszło rozczarowanie. Nasza samoocena coraz bardziej rozmija się z oceną wielu środowisk. Dlatego potrzebny jest dialog. Często bowiem nie prowadzimy dyskusji na argumenty, a okopujemy się – to nie jest droga rozwoju. Kto ma inne zdanie, jest naszym wrogiem i trzeba go tępić, a organizacja Lasy Państwowe to przecież duża siła. Chciałbym także przypomnieć, że chociaż jesteśmy coraz lepiej wykształceni, zawodowo przygotowani i bardzo emocjonalnie z lasem związani, to musimy pamiętać, że polskie lasy nie są lasami leśników. My tylko odpowiadamy za ich stan i całe bogactwo gatunków w nich bytujących. Dlatego tak ważna jest rola niezależnych czasopism w kreowaniu przyszłości (chociaż tak naprawdę nie ma całkiem niezależnych bytów), nie dlatego by nam o tym przypominały, ale by dawały pewną możliwość, zapewniały miejsce do dyskusji i zachęcały do wymiany poglądów. Tego trzeba po prostu chcieć. Życzę więc Redakcji oraz Czytelnikom, abyśmy dobrze wykorzystali nadchodzące następne 100 lat oraz nasze doświadczenie, wiedzę i potencjał intelektualny.

Rozmawiała: Małgorzata Kołodziejczyk