Wciąż Karnawał!

Chociaż ten tekst ukaże się już po zapustach, tytuł nie jest wcale przeczasiały, bo chciałbym przedstawić nowy, rzeczywiście solidnie zmodernizowany, a nie tylko po liftingu, model Kia Carnival. Auto dla dużej rodziny. Kiedy przed laty na europejskie rynki wchodził nowy producent z Korei, zasiedziałe na motoryzacyjnych pozycjach koncerny zlekceważyły ten fakt. Cóż może zagrażać samochodowym tuzom ze strony jakiejś nie za bardzo znanej marki? I to był błąd. Niezłe samochody, zdecydowanie niższe ceny niż u konkurencji, długi okres gwarancyjny (Sportage nawet 7 lat), nowoczesne rozwiązania techniczne – wszystko to przekłada się na wyniki sprzedaży, zarówno u odbiorców indywidualnych, jak i instytucjonalnych (Cee’d dla Policji).

Carnival jest dużym vanem, rzeczywiście, a nie tylko formalnie, 7-osobowym, z układem siedzeń 2-3-2 przy czym w ostatnim rzędzie mogą jechać dorosłe osoby o normalnych wymiarach, nie zaś nieletnie dzieci, jak w Zafirze, którą nabył ze względów na rodzinę jeden z moich leśnych przyjaciół. Co więcej, siedzenia nie tylko łatwo się składa, ale i stosunkowo prosto wymontowuje, przez co zdecydowanie zwiększają się walory użytkowe auta, stającego się wówczas okazjonalnie sporym samochodem dostawczym o pojemności bagażnika 3440 litrów (lepsze to, niż kupowanie wersji dwuosobowej, którą na osobówkę łatwo przekształcić się nie da).
Skoro jesteśmy przy temacie foteli, to mogę wystąpić jako niekwestionowany ekspert. W większości samochodów mój wyeksploatowany kręgosłup daje o sobie znać po mniej więcej 2 godzinach jazdy. Za kierownicą Carnivala spędziłem bez przerwy 6 godzin bez najmniejszego dyskomfortu! Czepialscy powiedzą, że fotele słabo trzymają na boki w trakcie szybko pokonywanych zakrętów, ale nie jest to przecież auto sportowe…
Jeździłem wersją najbogatszą, w której wszystko, co się tylko dało, było zautomatyzowane – nawet boczne drzwi się odsuwały, a tylna klapa unosiła po naciśnięciu przycisku w pilocie. Ale nawet na najuboższej wersji wyposażenie jest takie, że tylko pozazdrościć: wymienię tylko trójstrefową klimatyzację, kurtyny powietrzne dla trzech rządów foteli, system rozdziału siły hamowania, monitor z odtwarzaczem CD-DVD i bardzo liczne, funkcjonalne schowki. Niespecjalnie podoba mi się wprawdzie usytuowanie wyświetlacza wielofunkcyjnego (w podsufitce) ale dodatkowe lusterko pozwalające obserwować wnętrze samochodu to dobre rozwiązanie dla posiadaczy dzieci.
Ciekawym rozwiązaniem jest znajdujący się również w standardowym wyposażeniu system VRS, (umożliwiający wydłużenie listwy zębatej przekładni kierowniczej), redukujący promień skrętu i pozwalającym na bardzo sprawne manewrowanie tym dużym samochodem.
Reflektory typu projekcyjnego są wręcz rewelacyjne, najlepsze ze wszystkich znanych mi vanów. W zasadzie nie ma potrzeby włączania świateł szosowych, tak wydajne są światła mijania!
Samochód prowadzi się pewnie, dysponuje dobrym przyspieszeniem, widoczność we wszystkich kierunkach jest zadowalająca, zawieszenie (przód kolumny MacPhersona, tył układ wielowahaczowy) zestrojono dość miękko i pokonywanie nierówności nie powoduje dyskomfortu, bardzo skuteczne hamulce (zarówno z przodu jak i z tyłu tarczowe, przód ma tarcze wentylowane) nie powodują nurkowania przy ostrym hamowaniu, natomiast do „mercedesowskiego” hamulca pomocniczego uruchamianego pedałem i zwalnianego uchwytem trzeba się przyzwyczaić. Uznanie budzi bardzo szybkie nagrzewanie się dużej przecież kabiny, a jeżeli komuś mało, to ma do dyspozycji podgrzewane fotele z możliwością ustawiania intensywności grzania.
Carnival oferowany jest w Polsce tylko w jednej wersji silnikowej. To zmodernizowana jednostka wysokoprężna o pojemności bez mała 3 litrów, wyposażona w system common rail drugiej generacji oraz turbosprężarkę o zmiennej geometrii łopatek (VTG), która przyczynia się do szybszej dostępności maksymalnego momentu obrotowego. Motor mógłby być nieco lepiej wyciszony, ale to jedyne zastrzeżenie. Na jednego konia mechanicznego przypada niewiele ponad 11 kilogramów. Jest bardzo elastyczny: na 5 biegu (skrzynia manualna) potrzebuje ok. 11,7 sekund by z prędkości 60 km/h dojść do 90 km/h. Przy tej pojemności i przy masie samochodu apetyt na paliwo jest umiarkowany: w jeździe szosowej (przyznaję, bardzo spokojnej) udało mi się zejść do 6,2 litra oleju napędowego na 100 kilometrów. Przy pojemności zbiornika paliwa wynoszącej 80 litrów można na jednym tankowaniu zajechać naprawdę daleko.
Nowy model Carnivala jest zaprojektowany niemal od podstaw, zarówno pod względem bardzo udanej stylistyki nadwozia (krótsza maska, bardziej ostre krawędzie, uwidocznione nadkola etc.) i wnętrza, w którym dostrzega się troskę o jak największą ergonomię w rozmieszczeniu urządzeń sterujących i wygodę podróżowania, jak i rozwiązań technicznych zwiększających bezpieczeństwo czynne i bierne – 5 gwiazdek w teście NCAP.
Pomysłowość projektantów można rzecz jasna pokazywać biorąc jako przykład któryś z ważniejszych elementów. Ale mnie urzekło rozwiązanie sterowania ustawieniami fotela kierowcy. W większości aut trzeba się domacywać umieszczonych w okolicy podłogi przycisków sterujących. W Carnivalu znajdują się ona na drzwiach kierowcy i przypominają piktogram fotela – przycisk siedziska i przycisk oparcia (patrz zdjęcie). Mała rzecz, a cieszy…
Auto może ciągnąć hamowaną przyczepę o dmc 2 tony.
Carnival mogący być solidnym i komfortowym autem rodzinnym lub dyspozycyjną salonka dla instytucji stanowi poważną konkurencję dla innych producentów vanów. Również ze względu na cenę: ok. 102 tys. zł (za porównywalnego Grand Voyagera trzeba zapłacić minimum 141 tys.)
MTR