
Jeśli wierzyć mitom greckim, to bez Kaliope nie powinna powstać żadna powieść (ani artykuł przyrodniczy), z pominięciem Euterpe wiersz, Polihymni utwór muzyczny, a bez Erato żadne dzieło o zabarwieniu erotycznym czy choćby miłosnym. Ponieważ jestem prostym biologiem, bardziej ufam szkiełku, oku i uchu niż mitologii, a twórczość ludzi pióra i pięciolinii utwierdza tę wiarę. Dlaczego? Ponieważ o wiele częściej niż muzy wychwalają oni słowiki!

Przypuszczam, że gdyby zrobić uliczną sondę i zapytać onajsłynniejszy polski chór, to Poznańskie Słowiki wskazałaby większość. Ptakite uchodzą za najdoskonalszych solistów, dlatego od wieków najbardziejutalentowanych śpiewaków zwano ich mianem, czego kontynuacją jest nagrodaBursztynowego Słowika przyznawana zwycięzcom sopockiego festiwalu. Dlasprawiedliwości przyznajmy, że w przeszłości bywało odwrotnie i słowika,przynajmniej szarego, zwano bekwerkiem, od nazwiska nadwornego lutnistyZygmunta II Augusta. Nazwisko muzyka przylgnęło do ptaka, pomimo że on sam byłposądzony o zdradę i dał drapaka poza zasięg jagiellońskiej jurysdykcji.
W późniejszych czasach słowika szarego zwano niekiedypolskim, co miało swe uzasadnienie w dawnych granicach naszego kraju, które zgrubsza pokrywały się z zachodnim zasięgiem tego gatunku, zaś bliskospokrewniony słowik rdzawy był na naszym terytorium mieszkańcem głównie ziemiwielkopolskiej. Wraz ze zmianami terytorialnymi po ostatniej wojnie krajoweepicentrum rdzawego pobratymca znajduje się na Dolnym Śląsku, a im dalej napółnoc i wschód, tym rzadziej możemy go spotkać (na północnym wschodziewyłącznie w miejskich parkach, i to rzadko). Odwrotne preferencje wykazujesłowik szary. W Polsce mamy jeszcze jednego przedstawiciela tego gatunku –podróżniczka, ale to bohater innej opowieści.
Wracając do śpiewu słowików i artystycznego świata – ptakten jest nader częstym tematem wierszy i pieśni. W Roku Moniuszki wypada zacząćod ojca polskiej opery narodowej i jego mazurka „Skowronek i słowik”, w którymskowronek jest bliski rolnikowi i jego znojnej pracy, za to słowik tchnie wchłopa nadzieję.
Opozycję dwojga skrzydlatych bohaterów znajdziemy w sztuce„Romeo i Julia” Szekspira – Julia stara się zatrzymać kochanka, mówiąc: Słowikto, a nie skowronek się zrywa, ten jednak widzi, że: Pochodnie nocy jużsię wypaliły i uświadamia dziewczynę, że to jednak skowronek, czujnyherold ranku. Angielski dramatopisarz był sprawnym obserwatorem przyrody,bo choć słowiki śpiewają całą dobę, to najwięcej w nocy, wówczas też słychać jenajlepiej. Z mojego doświadczenia: nim wymieniliśmy w domu okna, żona skarżyłasię na słowika, który śpiewem budził ją w nocy. Nie ją jedną – przez słowikaspać nie mogła dziewczyna, o której Hanka Ordonówna śpiewała, że zgubiłaserce za miedzą, a wraz z nim… coś jeszcze i bojąc się ludzkiego gadania,wznosiła modły do św. Antoniego, choć ten chyba niewiele mógł pomóc, bo tosprawy nie dla świętych.
Melancholijne śpiewy słowików poruszały ludzkie gusta oddalekiej Azji po zachodnie wybrzeża Europy. Niekiedy trele te były uznawane zapłacz dusz po-tępionych lub skazanych na czyśćcowe katusze, innym razemwyrażały tęsknotę za ukochaną, zmarłą osobą, jednak najczęściej były wyrazemnadziei, słodyczy i natchnienia. Momentami kopiowano śpiew słowiczy do wierszy– tak uczynił Julian Tuwim w „Ptasim radiu”, pięknie go zresztą oddając. Sztukata nie udała się Władysławowi Broniewskiemu, który w wierszu „Słowik” głowiłsię: Jak to wysłowić? Ponieważ ptak ten ma pewne zdolności pedagogiczne,o czym niżej, toteż jego postaci odrodzeniowi poeci, tacy jak Ignacy Krasicki,Adam Naruszewicz czy Stanisław Jachowicz, używali do moralizowania. Ten ostatniw wierszu „Słowik i kukułka” konfrontuje śpiew obu gatunków. Gawiedź chętnienaśladuje kukułkę, śpiewu słowika nikt nie próbuje, co jest powodemchełpliwości kukułki. Wówczas na scenę wkracza pasterka – zasłuchana w słowikawzrusza się (Po rumianych jagodach łza się potoczyła), co słowik uznaje zatryumf prawdziwy, gdyż nad wszystkie wieńce sławy milsza mi łza cicha.Wątpię, by Hans Chrystian Andersen czytał polskich poetów, a mimo to podobnąfigurę literacką zastosował w „Słowiku”, bodaj najsłynniejszej swej bajce. Wniej ptak odrzuca dworskie zaszczyty, zadowalając się łzą cesarza. Na koniecswym śpiewem ratuje życie i zdrowie monarchy, choć ten wcześniej wzgardziłpierzastym przyjacielem, przedkładając nad jego śpiew występy nakręcanej lalki.
W dawnych czasach, gdy nie było internetu, telewizji aninawet radia, rozmaite ptaki często trzymano w klatkach, by swym śpiewem umilałyludziom czas. Słowiki były szczególnie cennym nadajnikiem, nie tylko z uwagi napiękny śpiew, ale też dlatego, że trzymane w klatkach śpiewały aż do jesieni,wbrew powiedzeniu, że słowik w klatce nie zaśpiewa. Ponoć czyniły tonawet ładniej niż ich pobratymcy cieszący się wolnością. Owa rozrywka byłaszczególnie popularna w Prusach, skąd ptasznicy, jak nazywano łowców, częstoprzekraczali granicę zaboru rosyjskiego, gdyż w pruskim prawo ograniczałoproceder wyłapywania ptaków. Wprawdzie przecież się nie zabija słowików,jak pisała Maria Pawlikowska-Jasnorzewska w utworze „Słowiki”, w każdym razienie celowo, ale wyłapywanie ptaków przynosi ujmę środowisku i straty w lęgachosamotnionych samic. Stało się to zarzewiem konfliktu, które przeszło do historiijako „wojna o słowiki”. Wprawdzie nie padł w niej żaden strzał, ale wysłanosetki listów, które krążyły między burmistrzem
Zagórowa Ignacym Nurkowskim a Komisją Rządową (władzą carskąw Królestwie Polskim) w latach 1837–45. W jej wyniku Komisja wydała zakazłowienia ptaków w lasach rządowych – był to jedyny akt prawny chroniącyprzyrodę w całym Imperium Rosyjskim aż do jego upadku w 1917 roku. Literatura obfituje w słowicze wątki. Strofy o tych ptakachznajdziemy u największych tuzów polskiej liryki, m.in. u Adama Mickiewicza,Juliusza Słowackiego, Wincentego Pola i Leopolda Staffa. Wątpię, byktórakolwiek ze starożytnych muz była inspiracją choć połowy tego co niewielkiptaszek.
Do wspólnego opisania obu gatunków zainspirował mnie mójulubiony Jan Sokołowski. W „Ptakach ziem polskich” połączył on opis obugatunków aby nie opisywać dwa razy tych samych szczegółów (…), jak również wcelu podkreślenia różnic między tymi dwoma gatunkami. Nie przypuszczam, byktokolwiek zapamiętał, że u słowika szarego pierwsza lotka jest bardzokrótka, zaś u rdzawego pierwsza lotka nieco dłuższa od nadlotek i inne,podobne szczegóły (poza obrączkarzami i innymi zawodowcami, rzecz jasna), toteżtakie szczegóły daruję Czytelnikowi. Myliłby się ten, kto chciałby rozróżnićptaki po kolorze, gdyż jeżeli pod tym względem zachodzą różnice, to takmałe, że przy rozpoznawaniu gatunków nie można ich brać pod uwagę,wyjaśniał Sokołowski, pozostałe szczegóły nie są widoczne z daleka i zawodząjuż na odległość kilku kroków. Jeśli dodamy do tego fakt, że słowiki żyją wgęstych krzewach, to wątpię, by można je rozróżnić okiem na odległość jednego kroku.Jeśli zaś nie szkiełkiem i okiem, to jak? Uchem!
Niedawno na łamach „Lasu Polskiego” pisałem o moim brakuwiary w opisy i transkrypcje jako przydatne do rozpoznawania ptasiego śpiewu.Po raz wtóry odeślę Czytelnika do internetu, tym bardziej że ostatnionagrywanie ptasich głosów stało się modne i ptasie portale pękają od nich wgigabajtach. Wspomnę jedynie, że słowik szary ma dłuższe zwrotki i wplataterkoczące frazy, zaś słowik rdzawy, przynajmniej wg niektórych, lepiej łączyze sobą poszczególne zgłoski. Miłośnicy ptaków są podzieleni w kwestii tego, którysłowik ładniej śpiewa. Sokołowski chwalił oba – słowika szarego porównał domuzyka, który ma doskonały instrument, natomiast rdzawego z muzykiem, którynie ma tak dobrego instrumentu, ale za to większy talent. OdwrotnieWładysław Taczanowski, wielki poprzednik Sokołowskiego, w „Ptakach krajowych”uznał wyższość słowika szarego nad rdzawym krewniakiem. Podobnego zdania jestwspółczesny autor „Ptaków Polski” Andrzej Kruszewicz. Wśród moich kolegów pofachu zdania są podzielone i wprawdzie spór ten nie ma głębokiego, kanonicznegocharakteru, jak ten o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad Bożego Narodzenia, alepowątpiewam w gust fanów słowika rdzawego.
Rzecz jasna, tak samo jak ja „bardzo lubię” śpiew słowikardzawego, tak jego miłośnicy „cenią” szarego, ale skąd takie podobieństwofizyczne? Jeszcze nie-dawno, przynajmniej w ewolucyjnej skali, oba gatunkistanowiły jedność – wyodrębniły się dopiero 1,8 mln lat temu, gdy ich zasięgodgrodził lodowiec. 11 tys. lat temu rozdzielone ptaki znów się spotkały, alenie mogły się kojarzyć (choć od czasu do czasu, gdy jakiś ptak śpiewa głosempodobnym do obu gatunków, zachodzą przypuszczenia, że mamy mieszańca) – takiepary, a nawet grupy gatunków, nazywamy bliźniaczymi. W Polsce jest ichkilkanaście wśród ptaków i znacznie więcej w gronie innych organizmów. Śladlodowej schizmy widać do dziś: słowik rdzawy zamieszkuje południową i zachodniąEuropę, szary woli wschodnie klimaty. Granica między nimi przebiega od Danii,przez Niemcy i Polskę, po Węgry i Morze Czarne. W tym pasie zasięgi obugatunków nakładają się na siebie.
Do niedawna uważano, że oba gatunki nie wchodzą sobie wparadę, ponieważ mają inne wymagania siedliskowe. Wprawdzie w wielu książkachczytamy, że ptaki te możemy spotkać w wilgotnych, liściastych zakrzaczeniach,lasach i ogrodach, jednak słowik szary miał być bardziej ortodoksyjny ikonsekwentnie wybierał bardziej wilgotne biotopy wzdłuż brzegów rzek i jeziororaz wierzbowe zarośla pośród pastwisk, zaś rdzawy miał preferować obecnośćludzi, dróg, torów oraz suchsze miejsca. Ostatnie badania przeprowadzone przezczesko-polski zespół naukowców wykazały, że owe preferencje zachodzą tylko tam,gdzie oba gatunki występują jednocześnie, dzięki czemu unikają konkurenta izajmują bardziej dogodne dla siebie siedliska. W każdym razie oba nie lubiąprzesadnego porządku, tak modnego w naszych parkach i ogrodach. Sokołowskipisał, że oba gatunki wymagają, aby ziemię pokrywały suche liście, gdyż wnich rozwija się bujne życie owadów, dżdżownic i innych drobnych organizmów,którymi się żywią. Szelest suchego listowia informuje ptaki o nadchodzącychnapastnikach, a tych jest sporo: od kun i łasic, przez jeże i myszy zagrażającepisklętom i podlotom, po najbardziej zajadłego wroga – kota! W tym miejscuzaznaczmy, że koty są uważane za największe zagrożenie dla ogółu ptakówspowodowane przez człowieka. Pewnie kotów szybko się ze środowiska niepozbędziemy, ze względu na opór społeczny, ale są pierwsze symptomy odchodzeniaod szkodliwej przyrodniczo mody na nieskazitelne ogrody z idealnymi trawnikami.
To jednak nie koniec zagrożeń. O ile populacja słowikardzawego nieznacznie rośnie, o tyle liczebność i liczba stanowisk słowikaszarego gwałtownie się kurczą. Już w „Atlasie pospolitych ptaków lęgowychPolski” autorstwa L. Kuczyńskiego i P. Chylareckiego, wydanego w 2012 r.,przewidywano, że w związku ze zmianami klimatycznymi słowik szary wycofa się napółnoc. Niestety, ostatnie badania potwierdzają te przewidywania –ubiegłoroczny „Biuletyn monitoringu przyrody. Monitoring Ptaków Polski w latach2016–18” podaje spadek liczby słowików szarych aż o 30%, tylko w latach2010–17!
Prehistoria obu gatunków warunkuje je do dziś. Wprawdzie obaptaki zimują w środkowej Afryce, jednak szary wędruje szlakiempołudniowo-wschodnim; zaś rdzawy – południowo-zachodnim; zajmują równieżodpowiednio te części środka Czarnego Lądu. Wędrówki wiosenne odbywająpojedynczo, nocą, w Polsce zjawiając się dość późno, gdy agrest się zazieleni,czyli w drugiej połowie kwietnia, jak zapisał Sokołowski, zaś Taczanowskidonosi, że wynosi się całkowicie przed końcem Sierpnia. Oczywiścierównież nocą, ale tym razem przeloty mają charakter rodzinny. Po powrocie zzimowych wojaży panowie zajmują dokładnie te same stanowiska i, rzecz jasna,zaczynają śpiew, by zwabić dziewczyny i zarazem dać znać konkurentom o zajęciuterytorium. Rewiry często są dość małe, więc w sprzyjających siedliskach możemysłuchać wielu ptaków jednocześnie. Mimo zdarzającej się bliskości sąsiadasłowiki nie są zbyt towarzyskie i naruszenie granicy prowadzi donatychmiastowej bójki. Śpiewają zwykle z tej samej, ulubionej gałązki, codawniej było wykorzystywane do ich chwytania przez wspomnianych ptaszników.Krzewy zamieszkałe przez słowiki są bardzo gęste, więc panuje w nich półmrok,zwłaszcza jeśli znajdują się w lesie. Wcale to ptakom nie przeszkadza, ponieważmają oczy przystosowane do półmroku i w nocy widzą niemal równie dobrze jak wdzień, co nieczęsto się zdarza u ptaków wróblowatych. Z tego też powodu słowikaczęsto słychać, ale rzadko widać, a że śpiewa w majowe noce, to stał sięsymbolem zakochanych, zaś samo dojrzenie ptasiego solisty miało wróżyć udanemałżeństwo.
Słowiki milkną nagle w połowie czerwca, stąd ludoweporzekadło: na święty Wit (15 czerwca) słowik cyt. Miało się onowziąć z tego, że sam wszechmogący zainteresował się wzrostem zbóż na chleb,toteż zagadnął o to przebywającego na ziemi Wita. Ten nie mógł jednak zrozumiećpytania, gdyż zagłuszał go słowik, więc Bóg nakazał słowikowi zamilknięcie. Poprawdzie ptaki zupełnie nie cichną i samce niektóre odzywają się ku końcowitego miesiąca, nie jest to jednak już ów śpiew majowy. W końcu Lipca i początkuSierpnia znowuż kiedy niekiedy jakiś samiec (…) zaśpiewa, ale już cichoi krótko, zrywa tylko niektóre strofy – pisał Taczanowski.
Powód zamilknięcia jest dość prozaiczny i niewiele mawspólnego z Witem, zbożem i siłami wyższymi, po prostu w gnieździe pojawia sięok. pięciu głodnych pociech i samiec ma dziób zajęty zupełnie czym innym.Wcześniej zniesieniem zajmowała się tylko ptasia mama, wysiadując je bardzoofiarnie. Słowik opuszcza gniazdo tylko w ostateczności, a jaja mają doskonałąbarwę ochronną.
W razie zagrożenia gniazda dorosły ptak stosuje sztuczkę zudawaniem rannego. Młode ptaki bardzo wcześnie opuszczają gniazdo, na długozanim nauczą się latać, i takie nie do końca opierzone, z nieproporcjonalniewydętymi tułowiami i niewyrośniętymi skrzydełkami i piórami, ukrywają się wnajciemniejszych kątach krzewów. Strategia ta wydaje się być bardzo skuteczna,ponieważ słowiki wyprowadzają tylko jeden lęg w roku. Finowie ustalili sukceslęgowy (liczbę młodych, które dożyją dorosłości) słowików szarych na 80%. Częstymzagrożeniem dla takich piskląt, nie tylko słowików, są… dobre serca! Co roku doptasich azylów trafiają tysiące wypadłych z gniazda piskląt, którymizaopiekowali się przechodnie. Zabrane i oddane nawet pod profesjonalną opiekępodloty mają dużo mniejsze szanse przeżycia niż pozostawione w pełnym zagrożeńśrodowisku naturalnym. Dodatkowo wiele ptaków, które trafią pod ludzkieskrzydła, nie ma szans na szczęśliwy powrót do natury. Kłopoty mogą miećzwłaszcza młode samce, ponieważ śpiew nie jest u nich wrodzony i młode uczą sięgo od ojca. Co ciekawe, początkowo śpiewają też dziewczyny, ale wraz z utratąpanieńskiego stanu dają sobie spokój z muzyką, niczym młoda Natasza Rostowa z„Wojny i pokoju” Tołstoja. Ponieważ młode ptaki śpiewu muszą się nauczyć,słowiki były symbolem dobrego pedagoga. Kto wie, może podczas nauki kilkumłodzieńców słyszało śpiew sąsiada pokrewnego gatunku i to jest rozwiązaniezagadki mieszanego śpiewu niektórych osobników?
KonradMalec