
Obecność drzew pomnikowych w lesie wydaje się oczywistością. Niestety, ostatnio zamiast narzędziem ochrony przyrody stały się instrumentem propagandy i wytrychem, mającym zrekompensować niemożność ustanowienia reżimu ochronnego na pewnym obszarze. Jak do tego tematu powinni podejść leśnicy?

Sławna, szeroko zakrojona akcja aktywistów przyrodniczych wnadleśnictwach karpackich, mająca na celu odszukanie, zgłoszenie i wyznaczeniejak największej liczby drzew pomnikowych spaliła na panewce. Mizerne wyniki,obnażające niekompetencję domorosłych obrońców przyrody, przeszły w mediach bezecha. Rady gmin, do których trafiły przygotowane przez aktywistów tysiącewniosków, ubolewały nad nieprecyzyjnością otrzymanych danych – złymiwspółrzędnymi niepozwalającymi na odnalezienie drzewa, błędami pomiaru czyczasem wręcz nieistnieniem obiektu. Nie przeszkodziło to jednak inicjatoromakcji w wypominaniu leśnikom, że wycinają drzewa o wymiarach pomnikowych.
Z tak postawioną tezą nie powinno się właściwie nawet dyskutować, gdyżpomnik przyrody a drzewo spełniające jego kryteria to dwie różne rzeczy.Społeczeństwo spogląda jednak leśnikom na ręce, pytając: ale po co usuwa się takie wielkie drzewa? Czy to nie przez chciwość? Nielepiej je zostawić? Jak wobec takiej postawy powinni postąpić leśnicy?

– Jeśli świadomość przyrodnicza lokalnej społeczności jest duża, toochrona prawna wyjątkowych drzew nie zawsze wydaje się konieczna. Reżim prawnyto dodatkowe obostrzenia, także dla zarządcy terenu – zauważa WojtekMisior, właściciel firmy „Baribal” zajmującej się chirurgią drzew izarządzaniem zadrzewieniami. Jego zdaniem zgłaszając nowe pomniki przyrody,należy się kierować nie tylko parametrami wymiarowymi. – Wydaje mi się, żenie ma do końca sensu ochrona wszystkich drzew o wymiarach pomnikowych w lesie.Status ten powinien być zarezerwowany dla tych, które faktycznie wprawiają wzachwyt. Jeśli jakieś drzewo wydaje mi się bardziej wyjątkowe niż inne wielkieokazy w okolicy, to powinno być pomnikiem przyrody. Nadawanie tego statusu zautomatu tylko na podstawie samego kryterium wymiarowego rozmywa pojęcie,zmniejsza znaczenie statusu drzewa jako pomnika przyrody. Wychodzę więc zzałożenia, że leśnicy wiedzą, co robią i wykazują w tej kwestii zdrowy rozsądek– podkreśla.
Ów zdrowy rozsądek podpowiada zaś, że równie ważny co obwód na wysokości1,3 m jest pokrój drzewa, ale nie tylko. Fachowym okiem spogląda na problem JanMazur, nadleśniczy Nadleśnictwa Stuposiany (RDLP w Krośnie): – Przywyznaczaniu nowych drzew w celu nadania im statusu pomników przyrody powinnosię kierować obydwoma kryteriami przewidzianymi w rozporządzeniu MinistraŚrodowiska z 4 grudnia 2017 r., ze szczególnym zwróceniem uwagi na to drugie.Sam obwód pnia zależy od wielu czynników i wcale nie musi korelować z wiekiem.Dlatego ochroną winny być objęte tylko wyjątkowe drzewa. Stanowisko toznajduje odzwierciedlenie w wewnętrznym zarządzeniu obowiązującym od sierpniaub. roku w krośnieńskiej dyrekcji. W jego myśl drzewa spełniające kryteriumwymiarowe uznania za pomnik przyrody należy pozostawić na powierzchni.Wyjątkami są oczywiście: bezpieczeństwo robotników leśnych, bezpieczeństwopowszechne oraz utrzymanie stanu zdrowotnego i sanitarnego lasu, ale też zagrożeniedla realizacji celów hodowlanych.
O wyjątkowości drzewa świadczy więc nie tylko wymiar, ale i pokrój, choćto nie wszystko. Istotna może się okazać historia drzewa i związane z nimlokalne legendy. – Często sędziwe drzewa, które wyróżniają się np. ciekawą historią, sąobjęte nieformalną opieką leśników i będą trwać do naturalnej śmierci –podkreśla nadleśniczy. Idąc tym tropem krośnieńskie nadleśnictwa wystosowaływnioski o powołanie 500 nowych drzew – pomników przyrody. – Wszystkie drzewaproponowane do uznania za pomniki mają, oprócz znacznych rozmiarów, szczególnąwartość przyrodniczą, kulturową i historyczną, zwłaszcza te, które rosnąc wmiejscach nieistniejących wsi, stały się jedynymi żywymi świadkami tragicznychhistorii – zapewnia Grażyna Zagrobelna, dyrektor RDLP w Krośnie. Słowa testanowią potwierdzenie ukierunkowanego działania leśników na rzecz ochronyprzyrody, które stoi w opozycji do „partyzanckiego” podejścia aktywistówekologicznych. Rozsądnym postępowaniem kreuje się nie tylko wabik na turystów,ale też pamięć miejsca.
– Mało kto wie, iż taka np. robinia akacjowa rosnąca w założeniuparkowym przed dworem lub pałacem mogła oznaczać, że jego dawny właściciel byłczłonkiem loży masońskiej. Akacja, to jeden z symboli masońskich. – podajeprzykład Misior. Kto wie, ile leciwych robinii w lesie to pozostałości dawnychdworów? Innym przykładem są lasy zarastające stare założenia parkowe – można wnich tworzyć grupowe pomniki przyrody, by chronić jeszcze widoczne pozostałościposiadłości albo np. kępy drzew w nietypowy sposób porastające kurhany.
Złośliwi mogliby zarzucić krośnieńskim leśnikom, że ich działania tojedynie PR-owa zagrywka pod media. Ale nawet jeśli tak jest, czy to źle?Skorzystają na nich przyroda, wizerunek leśnika, a konkretne drzewa, dlaktórych już poszukuje się imion, dzięki rozpropagowaniu akcji w mediach będąprzyciągały turystów. Łatwiej bowiem wywołać zachwyt kilkoma wyróżniającymi sięz leśnego gąszczu osobnikami niż setkami podobnych do siebie jodeł na kilku hektarach.– Dzisiaj ludzie nie potrafią rozpoznawać drzew po gatunkach, dlategonadawanie im godności pomnika przyrody ma na celu związanie ludzi z konkretnymokazem – zauważył Edward Marszałek, rzecznik prasowy RDLP w Krośnie, wrozmowie na antenie TVP3 Rzeszów.
– Objęcie ochroną prawną wszystkich drzew spełniających kryteriapomnika przyrody na terenie LP może spowodować konieczność wstrzymania cięćrębnych w drzewostanach, dla których w pul przewidziano wiek rębności na ponad100 lat. Grozi to z kolei utratą trwałości i ciągłości lasu, a to główne celepostawione przed leśnikami – mówi wprost stuposiański nadleśniczy. W górachzjawisko to dotyczy zwłaszcza jodły, która potrafi osiągać duże dymencjejeszcze przed upływem okrągłej liczby lat, a tymczasem do wieku rębnościbrakuje jeszcze kilku dekad. Problem ten przybiera wymiar ogólnopolski, lecz wróżnych odmianach. Nie od dziś wiadomo, że gatunki lasotwórcze rosną w różnysposób w zależności od regionu, być może warto więc rozważyć kwestię powrotudo regionalizacji wymiarów drzew pomnikowych. Wiadomo przecież, że innewymiary maksymalne osiąga jodła w Karpatach, a inne na północy zasięgu, gdziejuż sama jej obecność jest wyjątkowa. Tak samo okazały dąb wśród sosen może byćrównie zjawiskowy co dużo większe białowieskie kolosy na grądzie. I takiedrzewo wcale nie musi spełniać kryterium wymiarowego, by stać się pomnikiemprzyrody, o czym też możemy przeczytać we wspomnianym zarządzeniu obowiązującymw RDLP w Krośnie. Jeśli drzewo nie jest wystarczająco grube, ale za to ciekawe zhistorycznego, wizualnego czy jakiegokolwiek innego punktu widzenia, todlaczego nie objąć go ochroną? Właśnie z tego powodu w ministerialnymrozporządzeniu jest mowa o wyróżnianiu się wśród innych drzew tego samegorodzaju lub gatunku.
Pozyskiwanie drzew, które „na upartego” mogłyby być pomnikami, niestetybudzi kontrowersje społeczne. W obiegowej opinii przyjmuje się, że duże drzewoto także spory pieniądz. Ten mit pokutuje w społeczeństwie i trudno z nimwalczyć. Dla Kowalskiego drzewo i drewno to jedno i to samo, a że w pniuwidnieje wielka dziura i nawet nie ma czego zabrać na opał, to już umyka uwadzepubliki.
Tymczasem poza kwestią ekonomiczną w grę wchodzi także hodowla lasu. Dopewnego okresu okazałe drzewa oddziałują na drzewostan pozytywnie, tworząc jegoszkielet. Jednak z biegiem czasu, gdy ich kondycja się osłabia, mogą powodowaćproblemy. – Często nad młodym pokoleniem góruje drzewostan, w którym liczniewystępują egzemplarze o wymiarach pomnikowych. Brak ingerencji leśników może sięodbić na kondycji młodszych drzew, co później grozi zachwianiem trwałości lasu– podaje przykład nadleśniczy Mazur.
Problematyczną sytuacją jest też wywrócenie się starego drzewa nawyprowadzone w zabiegach pielęgnacyjnych drzewa w pierwszych klasach wieku. Todylematy, z jakimi leśnicy muszą się mierzyć w ramach prowadzenia racjonalnejgospodarki leśnej. Nadleśniczy przypomina: – Nikt ze znanych mi leśników niechce usunięcia drzew pomnikowych. W dalszym ciągu to leśnicy wnioskują do radgmin o ustanowienie nowych obiektów ochrony przyrody.
Przyzwyczailiśmy się, że drzewa w lesie rosną, i tyle. Co jakiś czastrzeba w drzewostanie przeprowadzić zabiegi hodowlane, by ukierunkować jegorozwój, ale generalnie pojedyncze osobniki nie są obiektem czynności gospodarczych,zwłaszcza po wyjściu z fazy uprawy.
Jak jest w przypadku drzew pomnikowych? – Obecnie uważa się, że jeślinie zachodzi ewidentna potrzeba, to nie ma sensu ingerować w rozwój drzewa –większość z nich radzi sobie doskonale sama – rozwiewa wątpliwości WojtekMisior. Przed przystąpieniem do jakiejkolwiek ingerencji w drzewo należyocenić, jak intensywnie otoczenie pomnika przyrody jest odwiedzane przez ludzi.Zdaniem arborysty to właśnie ludzka eksploracja powinna być jednym zważniejszych wyznaczników warunkujących podjęcie działań minimalizującychryzyko wyłomów czy też wykrotów. Przede wszystkim dotyczy to drzew rosnącychprzy drogach i parkingach leśnych, szlakach turystycznych czy też wyznaczonychmiejscach biwakowych. W takich miejscach, bezpieczeństwo musi być priorytetem.
– Zdrowotność drzewa w lesie lepiej pozostawić naturze – kwitujechirurg drzew. Oczywiście są okazy, takie jak np. dąb „Bartek”, które wartochronić i zabezpieczać ponad przeciętnie, ze względu na ich dużąrozpoznawalność, jako obiekt turystyczny o zwiększonych wartościach zarównoprzyrodniczych jak i historycznych czy też krajobrazowych. Takie drzewa sąbowiem promocją nie tylko dla danej gminy lub nawet całego regionu, ale też np.i dla miejscowego nadleśnictwa.
Pozytywnym przykładem takiego działania może być niedawna historia zbiałostockiego Nadleśnictwa Giżycko dotycząca rosnącego przy ścieżce spacerowejDębu Wojciecha. Z uwagi na jego pogarszający się stan i zagrażającebezpieczeństwu spadające konary leśnicy zwrócili się do urzędu gminy o pomoc.Urzędnicy zlecili wykonanie dokumentacji i pod koniec ub. roku w koroniepomnika przeprowadzono prace arborystyczne, co udowadnia, że każdy przypadeknależy rozpatrywać indywidualnie. Są działania, które leśnicy mogą podjąć wewłasnym zakresie – np. by poprawić warunki wodne i świetlne w koronie drzewapomnikowego, można z jego sąsiedztwa usuwać inne drzewa i samosiewy wrastającew koronę, jak uczyniono w przypadku wspomnianego dębu. Wątpliwości budzi to,czy po obumarciu drzewa pomnikowego w drzewostanie nie utworzy się luka, aletrzeba pamiętać, że na dole na swoją szansę czekają jego potencjalni następcy.
Szczególną uwagę należy poświęcić zabezpieczeniu drzew pomnikowychpodczas pozyskania drewna i innych czynności gospodarczych. Przedprzystąpieniem do prac trzeba ogrodzić pień pomnika, np. za pomocą grubychgałęzi, a najlepiej wyznaczyć strefę w rzucie korony, by chronić systemkorzeniowy przed uszkodzeniami podczas prac leśnych. Nie można też nagle wistotny sposób zmieniać warunków w otoczeniu drzewa pomnikowego. Powinno sięjak najmniej ingerować w jego bezpośrednie sąsiedztwo i nie pozbawiać gozapewnianej przez sąsiednie drzewa osłony przed czynnikami abiotycznymi.Leśnicy muszą uwrażliwić zulowców, by podczas ścinki i zrywki nie uszkodzilidrzewa pomnikowego. Na jego kondycję niekorzystnie wpływa też kompresja glebyprzy często uczęszczanych szlakach pieszych i drogach.
Istotną kwestią jest płynna współpraca między leśnikami a samorządem,który nie zawsze interesuje się drzewami pomnikowymi w leśnej głuszy. Tak jestnp. w Stuposianach, gdzie doglądają ich tylko leśnicy, a rola rady gminyogranicza się do podjęcia uchwały o ustanowieniu formy ochrony przyrody.Niestety, przepisy nie pomagają pracownikom nadleśnictw, gdyż ustawodawca niewskazał, na kim ciąży obowiązek np. oznakowania pomnika czy prowadzeniamonitoringu. Wsparciem służy Instrukcja ochrony lasu, na podstawie której w NadleśnictwieStuposiany corocznie dokonuje się lustracji drzew pomnikowych.
– Współpraca powinna polegać na wzajemnym informowaniu się o staniepomników, koniecznych działaniach w celu ich ochrony, staraniach o środkifinansowe niezbędne do ich zabezpieczenia przed zniszczeniem – wyjaśnia JanMazur.
Drzewa pomnikowe to temat trudny nie tylko na terenach leśnych, ale towłaśnie od leśników społeczeństwo oczekuje szczególnego zainteresowania ochronąprzyrody. Na zdrowy rozsądek powołuje się wielu, ale czy powinien on dotyczyćjedynie pracowników nadleśnictw? Trudno stawiać takie wymagania całemuspołeczeństwu, lecz miłośnicy przyrody powinni podejść do tematu drzewpomnikowych równie racjonalnie, jak wymagają tego od leśników. Oni zaś musząspojrzeć w szerszej perspektywie na lokalne formy ochrony przyrody.
– Obiekt jest cenny i ważny, jeżeli ludzie mogą go podziwiać, dotknąć.Promocja ochrony przyrody powinna polegać na włączeniu pomników w istniejące iprojektowane ścieżki edukacyjne, w tym również wirtualne – tłumaczy JanMazur. Dobrym przykładem takiego działania jest Szlak Dębów Królewskich wNadleśnictwie Białowieża. Po pierwsze, promuje miejsce – Starą Białowieżę,gdzie odnaleziono pozostałości dworu królewskiego z czasów Zygmunta I Starego.Po drugie, stanowi dobrze zagospodarowaną atrakcję turystyczną, z miejscamiparkingowymi, ogniskowymi i kładką prowadzącą pośród okazałych dębów, które, choć nie wszystkieżywe, nadal przyciągają zwiedzających.
– Posiadanie pomników przyrody świadczy o tym, że zarządca lubwłaściciel terenu kieruje się czymś więcej niż tylko chęcią zysku. To historia,pamięć o przeszłych czasach i ludziach, którzy wówczas gospodarowali w lasach– podsumowuje Jan Mazur.
Jakub Słowik