
Melioracje leśne kojarzą się leśnikom w różny sposób. Absolwentom techników najczęściej z przeciąganiem gałęzi z jednego miejsca w drugie po zrębie, a naukowcom z odwadnianiem obszarów podmokłych, co z perspektywy czasu nie przyniosło wiele pożytku gospodarce leśnej. Tymczasem okazuje się, że doświadczenia z północy Europy są w tym zakresie zgoła odmienne.

Hasło „Gospodarowanie wodą w lasach nadbałtyckich” należyrozumieć jako działania podejmowane nie tylko w bezpośrednim sąsiedztwienaszego jedynego morza, ale też w obrębie całej jego zlewni. Słusznie bowiemproblemy Bałtyku zyskały uwagę Unii Europejskiej, gdyż walka zzanieczyszczeniem wody powinna się zaczynać głęboko na lądzie. A jednym zesposobów jej prowadzenia jest unowocześnianie metod prowadzenia gospodarkileśnej.
Jednak, jak słusznie zauważył prof. Edward Pierzgalski,poszczególni beneficjenci programu WAMBAF o podanym powyżej tytule rozumieją topojęcie inaczej. – W polskiej części projektu nie zajmujemy sięodwadnianiem, gdyż w naszym kraju nastawiliśmy się już trwale na retencję wody.To wynika ze zmian klimatycznych. Z kolei Łotysze, Litwini i Szwedzi mają dużolasów na torfach, które chcą uproduktywnić. Wiąże się to z wypłukiwaniemzanieczyszczeń do wód płynących, stąd cała idea programu. Podczas wizyty wPolsce daliśmy jednak partnerom do zrozumienia, że za kilka lat podzielą naszeproblemy dotyczące deficytu wody – tłumaczył ideę współpracy profesor.
O istotności osuszania terenów leśnych w Skandynawiiświadczą wypracowane w ramach projektu metody ograniczania spływuzanieczyszczeń. Zaliczyć można do nich niespotykane w Polsce rozwiązania wstylu rowów przelewowych czy stawów sedymentacyjnych. Dodatkowo opracowanoproste szablony służące do oceny konieczności podejmowania prac utrzymaniowychrowów melioracyjnych. Podejście Szwedów jest bowiem bardzo praktyczne – jeśliwcześniejsze odwodnienia nie zwiększyły przerostu drzew, to marnowaniepieniędzy i czasu na czyszczenie rowu najpewniej nie ma sensu i lepiej gozaniechać. Wszystko to ma w zamyśle uchronić odbiornik, czyli ciek lub jezioro,do którego trafią wody z lasu, przed dopływem zanieczyszczeń. Pod uwagę bierzesię więc także czułość ekosystemów wodnych na zanieczyszczenia, wartościochronne, rekreacyjne itd. Ostatecznie bowiem okazuje się, że wraz zespływającą z lasu wodą do rzek trafiają nie tylko osady mikrobiologicznepowstałe poprzez wypłukiwanie torfu, ale także azot, fosfor i nawet rtęć. Całyten miks wpada więc ostatecznie do Bałtyku, jednak, jak zaznaczył Wojciech Gilz IBL-u, większość tego typu zanieczyszczeń pochodzi z działalności rolniczej.
O ile niektóre z przedstawionych przez naukowców rozwiązańrzeczywiście można wdrożyć do praktyki w Polsce (zwłaszcza rowy przelewowe istawy sedymentacyjne), o tyle nie ma co ukrywać, że szaleństwo odwadnianiaprzeszło nam już jakiś czas temu i raczej prędko nie powróci. Mamy bowiem takniewiele lasów na torfach w stosunku do ogólnej powierzchni leśnej, że zysk dlagospodarki byłby raczej niewielki, zaś straty dla przyrody zapewne duże.
Leśnicy zdecydowanie bardziej podchwycili temat bobrów. To kolejnyz aspektów projektu – znowu różnice między beneficjentami okazały się spore.Choć w Danii oficjalne dane mówią o kilkuset sztukach tego gryzonia, i nikt niema do rolników pretensji o to, że na własną rękę rozbierają tamy, to zachodnipartnerzy byli pod wrażeniem kwot wypłacanych w Polsce z tytułu szkód oddziałalności bobrów. Za granicą bobry są pozyskiwane (na Łotwie ponad 24 tys.osobników rocznie), w Polsce nie ma nawet planu zarządzania ich populacją.Zdaniem prelegentów w dłuższej perspektywie czasowej może to powodowaćproblemy. Pomóc może wypracowane w ramach programu narzędzie „Beaver tool”,służące do oceny wpływu działalności gryzoni na ochronę przyrody, ekonomię ijakość wody. By podjąć decyzję, przeprowadza się analizę w oparciu o informacjent.: jakości wody, warunków przyrodniczych i ekonomicznych, które występują wotoczeniu tamy bobrowej. Na tej podstawie można zdecydować o pozostawieniu lubrozebraniu tamy. Padł też niestety, porzucony w trakcie realizacji prac, pomysłsporządzenia książki kucharskiej z przepisami na mięso bobra. Ten gatunek mięsautracił w Polsce popularność, pewnie dlatego tak trudno o myśliwych chętnych dorealizowania ministerialnego zezwolenia na odstrzał (obecnie eliminuje sięmniej gryzoni, niż to prawnie możliwe).
W nadleśnictwach biorących udział w szkoleniu pracownicyIBL-u zaprezentowali możliwości opracowanej w ramach projektu WAMBAF aplikacjimobilnej służącej do generowania warstwy cieków, działów wodnych i zlewniwybranego fragmentu terenu. Jest to aplikacja darmowa, możliwa do pobrania natelefon lub tablet. Po udostępnieniu Numerycznego Modelu Terenu przezadministratora danych możliwe jest samodzielne wygenerowanie wymienionych wyżejwarstw, przeglądanie obiektów w trybie GPS, jak również za pomocą kamerywbudowanej w urządzenie mobilne. Dane można także pobrać lub udostępnić innymużytkownikom. Aplikacja wymaga oprogramowania w wersji Android 7 lub wyższej. |
Projekt to jednak nie tylko teoria, ale także rzeczywistedziałania. Jednym z nich, zrealizowanym w Nadleśnictwie Pułtusk (RDLP wWarszawie), jest staw zbierający wodę spływającą ze zmeliorowanych pól.Wcześniej jej nadmiar swobodnie spływał przez las, tworząc okresowe naturalneoczko wodne, obecnie sprawę uregulowano, zakopując pod ziemią przepust. Pokilkuset metrach woda wpada do sztucznego stawu wykopanego w miejscu dawnegooczka. Niekiedy jest jej tak wiele, że tak czy owak spływa po powierzchni.Widać poprawę zdrowotności drzewostanów przylegających do zbiornika, arozmieszczona dookoła aparatura daje informacje o parametrach wody i poziomielustra w glebie.

Kolejne zajęcia terenowe odbyły się w nadleśnictwachStrzałowo (RDLP w Olsztynie) i Żednia (RDLP w Białymstoku). W pierwszym z nichuczestnicy odwiedzili lasy położone nad ciekiem wodnym Gardynka, który wypływaz jeziora Kołowin Mały i wpływa do jeziora Skok oraz tamy bobrowe zlokalizowanena rzeczce Nawiadka łączącej dwa jeziora: Mojtyny (Mojtyńskie) i Mokre. WNadleśnictwie Żednia z kolei celem zajęć terenowych były lasy nadbrzeżnerosnące w Puszczy Knyszyńskiej wzdłuż potoku leśnego Świnobródka.
Zadaniem uczestników wizytujących lasy nadbrzeżne w obunadleśnictwach było poznanie narzędzia Blue Targeting (BT) wspierającego dobrepraktyki w gospodarce leśnej na obszarach leśnych wzdłuż niewielkich strumieni.Zostało ono opracowane w latach 2007–11 przez WWF w Szwecji, we współpracy zprzedstawicielami sektora leśnego. Dzięki uproszczeniu podstaw naukowych mogą zniego korzystać nawet laicy w kwestii ochrony wód. Od 2017 r. BT jestwykorzystywane przez Szwedzkie Stowarzyszenie Właścicieli Lasów doopracowywania planów gospodarki leśnej.
Blue Targeting obejmuje kilka etapów. Pierwszy togromadzenie aktualnych danych, np. dotyczących stanu chemicznego wód. Jeślitakich informacji brakuje, proces można rozpocząć od etapu drugiego – pracinwentaryzacyjnych odcinków strumienia. Po nim ocenia się stan cieku wodnego iplanuje niezbędne działania potrzebne do zachowania status quo lub jego zmiany.Pomocą służy szczegółowy formularz, który wypełniali uczestnicy podczasszkoleń.
Wspomniany już „Beaver tool”, testowany na obiekcie wStrzałowie, pozwolił z kolei na wypracowanie wspólnej decyzji o rozebraniu tamybobrowej. Informacje te uczestnicy szkolenia zapisywali w specjalnieprzygotowanym do tego celu formularzu składającym się z kilkudziesięciu pytań iułatwiającym proces decyzyjny.
JakubSłowik, Wojciech Gil