
Najprawdopodobniej wrzawa medialna i pospolite ruszenie organizacji antyłowieckich doprowadziły do wycofania projektu Prawa łowieckiego, opracowanego przez grupę posłów PiS, którego założenia prezentowaliśmy w LP nr 1/2016.
Przegraną parlamentarzystów zapowiedziałtwitt marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego(PiS), który nie pozostawiał wątpliwości co do przebiegu dalszej drogilegislacyjnej. Na kolejny ruch nie trzeba było długo czekać. 7 stycznia swójprojekt przedstawili posłowie Kukiz’15, a 15 stycznia – ponownie PiS.
Oba projekty realizują wzasadzie wyłącznie postulaty środowisk rolniczych związane ze szkodamiłowieckimi (w noweli Kukiz’15 zwiększono także uprawnienia lekarzy weterynariidotyczące redukcji liczebności zwierzyny w razie pojawu chorób zakaźnych). Byćmoże parlamentarzyści zdecydowali się na metodę małych kroków. Bez wątpieniabowiem zmiany ograniczające się tylko do rozwikłania konfliktu na stykurolnictwo-łowiectwo, jednego z bardziej drażliwych obszarów współczesnejgospodarki łowieckiej, uda się „przepchnąć” przy mniejszym oporze opiniipublicznej. Wspólnym mianownikiem obu projektów jest utworzenie centralnegofunduszu odszkodowawczego i przeniesienie odpowiedzialności za stratywyrządzane przez zwierzęta łowne na wojewodów. To na nich miałby spoczywaćobowiązek oględzin i szacowania szkód, a także wypłaty odszkodowań.
W projekcie Kukiz’15 (Łowiecki FunduszRekompensacyjny) Skarb Państwa miałby partycypować w odszkodowaniach nawet w50% (o poziomie dopłaty decyduje wojewoda w oparciu o ocenę prawidłowościprowadzenia gospodarki łowieckiej). Projekt ten sprawia wrażenieniedopracowanego i nie spotkał się z dobrym przyjęciem. W drugim rozwiązaniu(Państwowy Fundusz Odszkodowawczy, dalej PFO) procentowa wysokość wkładupublicznego w założeniu miałaby być w zasadzie podobna. Zaproponowano, abywojewoda określał składkę do Funduszu jako iloczyn powierzchni obwodułowieckiego oraz wskaźnika przeliczeniowego równowartości pieniężnej żyta (zuwzględnieniem wielkości szkód w danym obwodzie, nie więcej niż 0,1 q żyta zaha, co aktualnie daje 5,40 zł/ha). Wprowadzono także możliwość jej zwiększeniao poziom niezrealizowania planu pozyskania zwierzyny. Wojewoda dopłacałby doszkód ze środków budżetowych w razie przekroczenia zasobów PFO. Przy założeniumaksymalnej wartości wspomnianego wyżej wskaźnika (ok. 5,40 zł/ha) łatwo wyliczyć,że teoretycznie możliwy wpływ do kasy Funduszu przekroczyłby bagatela 130 mlnzł. Realnie miałby jednak być ponad czterokrotnie mniejszy. W uzasadnieniu doprojektu oszacowano bowiem, że nowe rozwiązanie będzie kosztowało Skarb Państwa55mln zł rocznie – 30 mln zł dopłat do szkód (dla porównania w sezonie2014/2015 odszkodowania pochłonęły łącznie nieco ponad 67 mln zł) i 25 mln złna utrzymanie 380 dodatkowych etatów w urzędach wojewódzkich. Czytamy w nimtakże, że jest to kwota akceptowalna jako „bardzo ważny czynnik stabilizującysytuację w relacjach pomiędzy kołami łowieckimi a poszkodowanymi w wynikupowstałych szkód łowieckich” i konieczny „ze względu na troskę o wielkiedziedzictwo całego narodu, jakim jest środowisko przyrodnicze naszego kraju”.
Oba projekty pomijają zasadniczy powód stojący zakoniecznością wprowadzenia zmian w ustawie Prawo łowieckie, czyli narzuconywyrokiem TK obowiązek dostosowania zapisów tego aktu prawnego do standardówposzanowania prawa własności. Jak jednak pokazują ostatnie tygodnie, prace nadnowelą tego dokumentu są bardzo dynamiczne. Wszystko może się jeszcze zmienić.
ADep