Przeczytasz w 10 minut

Sektor dosyć zamknięty – wywiad z Januszem Kocelem (nr 7/2014)

Jaka jest kondycja firm leśnych po ponad dwóch dekadach na rynku? Niewysoka rentowność, tendencja spadkowa, gdy chodzi o liczbę przedsiębiorstw, starzejąca się kadra. Mała liczba pakietów specjalistycznych przy nadmiarze mocy produkcyjnych. To tylko niektóre z bolączek, o których mówi Janusz Kocel, profesor w Instytucie Badawczym Leśnictwa.

   

Dr hab. Janusz Kocel jest zatrudniony na stanowisku profesora nadzwyczajnego w Zakładzie Zarządzania Zasobami Leśnymi IBL. Od lat zajmuje się badaniem sektora usług leśnych w leśnictwie. W 2013 r. ukazała się jego monografia pt. „Firmy leśne w Polsce” (wyd. CILP, 332 s.), podsumowująca wieloletnie badania na ten temat. Książka jest dostępna w formacie pdf na stronie www.lp.gov.pl.

 Fot. T. Wojda

Czym wyróżnia się firma leśna od innych, żedoczekała się odrębnej monografii?

Faktycznie jest dużo podobieństw firmleśnych do tzw. mikroprzedsiębiorstw, czyli zatrudniających do dziewięciu osób,jak również do tzw. sektora małych i średnich przedsiębiorstw.

Ale istnieją także różnice. Zacznę od tego,że firmy leśne miały duże szczęście na początku powstawania sektora, gdyż byłypod opieką Lasów Państwowych. Pierwsze kroki stawiały przy wsparciu finansowymi pozafinansowym LP. Łącznie z tym, że na początku tym nowym przedsiębiorcomnawet wypełniano dokumentację finansową. Generalnie przeżywalność małych,prywatnych firm na rynku jest niewielka. Po pierwszym roku pada ich 50–60%, apo pięciu latach zostaje zaledwie 30% z tych, które rozpoczynały działalnośćgospodarczą. W przypadku firm leśnych przeżywalność jest o wiele wyższa.

Firmy leśne wyróżnia jeszcze to, że znanejest pochodzenie zatrudnianych w nich pracowników. Niemal cały ten sektorprywatny stworzyli ludzie tej samej proweniencji, którzy w ramachrestrukturyzacji gremialnie przeszli tu z LP. Jest to sektor dosyć zamknięty.


Z jakich powodów?

Prawdopodobnie są dwie przyczyny. Jedna toniezbyt wysoka rentowność, według szacunków nieprzekraczająca 4%. Raczej nienależy się spodziewać, że pojawi się tu jakiś fenomen sukcesu i jakaś drobnafirma przekształci się w spółkę akcyjną o ogólnokrajowym zasięgu. Druga rzecz –w firmach leśnych pracują najczęściej wciąż te same osoby, które zaczynały jetworzyć w latach 90.


W takim razie pracownik zul jest corazstarszy.

Tak, pokazał to monitoring firm leśnych,przeprowadzony pięciokrotnie na zlecenie LP. Pracują te same osoby, które wkolejnych edycjach ankietyzacji przesuwały się jedynie do starszych grupwiekowych.


Przed prywatyzacją usług w LP pracowało 130tys. ludzi, teraz jest ich 25 tys. Przypuszczalnie ok. 80–90 tys. stanowilizwolnieni robotnicy leśni. Czy nadal jest ich tylu w firmach prywatnych?

Zdecydowanie nie. Jeśli z tej liczby nadalpracuje w sektorze 50–60%, to wszystko. Wyraźnie widać tendencję spadkową, gdychodzi o liczbę firm. W 2008 r. w LP odnotowano prawie 3700 firm, w 2012 r.nieco ponad 2450. Do wymienionej liczby firm należałoby doliczyć tzw.podwykonawców, których liczba jest nieznana. Na tej podstawie można szacować,że mniej jest też samych pracowników.


Średnia wieku pracownika firmy leśnejrośnie. To znaczy, że napływ młodych jest słaby?

Małe zainteresowanie pracą fizyczną w lesieobserwujemy w całej Europie. To jest bardzo ciężka praca, porównywalna z pracągórnika na przodku, wykonywana najczęściej jeszcze prymitywnymi narzędziami,wymagająca dużego wysiłku. Poza tym wciąż trwa migracja ze wsi do miast, cozmniejsza podaż siły roboczej.

Dopiero od pewnego czasu technika leśnezaczęły przygotowywać wysoko wykwalifikowaną kadrę robotniczą dla leśnictwa. Tojest dobry kierunek – gdy maleje liczba rąk do pracy w lasach, musi nastąpićmechanizacja, i to na najwyższym poziomie.


Wady pracy na wysokowydajnym sprzęcie teżwystępują.

Główne z nich to monotonia i praca wodosobnieniu, co nie każdy młody człowiek jest w stanie zaakceptować. Ale i takjest to na pewno bardziej atrakcyjna praca i finansowo, i prestiżowo. Naharwesterze pracuje przecież bystry operator przy pomocy joystika, a wałkizrywa ręcznie niewykwalifikowany robotnik. Którą z tych osób będzie chciałzostać nastolatek?

Maszyna ma dużą wydajność głównie zewzględu na dobrze wyszkolonego operatora. A ponieważ mamy niedostatekwyszkolonej kadry takich operatorów, zaś stawki za pracę są podobne u nas i np.w Finlandii, zdarza się, że polskie firmy leśne zatrudniają do tej pracy Finów.


Taka sytuacja, że ludzie nie chcielipracować w lesie, miała miejsce również w latach 70. Za Gierka dobrze powodziłosię w rolnictwie, czyli w „rezerwie kadrowej” do pracy w lesie. Leśniczowiestawali na głowie, żeby zachęcić do pracy. Może teraz problem jest zbliżony, bopo co iść do lasu, jak można zarobić gdzie indziej?

Na pewno stawki oferowane za pracę przezfirmy leśne też są problemem. Można wyraźnie zauważyć, że w okolicach dużychmiast, rejonach uprzemysłowionych, firmy leśne mają większy problem zzatrudnianiem robotników.


To ile się teraz zarabia w zul jako pilarz?

Ostatnio zadano takie pytanieprzedsiębiorcom w Gdańsku, podczas spotkań dotyczących certyfikacji firm. Jedenz przedsiębiorców odpowiedział, że przeciętnie operator harwestera zarabia 2,5tys. zł…


                           Fot. R. Zubkowicz

I za te pieniądze będzie w Polsce pracowałFin?!

…zarabia oficjalnie. Powszechnie wiadomo,że nie jest to całość wynagrodzenia operatora. To nie jest jakieś odkryciewłaściwe tylko firmom leśnym. W każdej prywatnej firmie zatrudnianiepracowników stałych jest poważnym problemem. Stały pracownik to stałe wysokiekoszty.


A my rozmawiamy na przełomie roku, wokresie kiedy w wielu firmach praca stoi, bo jeszcze nie rozstrzygnięto nowychprzetargów, a zeszłoroczne pozyskanie już zrealizowano.

Tak jest. Żeby sobie radzić z takimisytuacjami, firmy – nie tylko leśne – starają się zatrudniać na umowy tzw.śmieciowe. Albo na czarno. To ostatnie jest o tyle łatwiejsze w firmie leśnej,że robotnicy są trudni do skontrolowania, pracują w dużym rozproszeniu. Znajomainspektor Państwowej Inspekcji Pracy wielokrotnie skarżyła się na to, że gdypojawia się w jakimś nadleśnictwie, to z biura idzie sygnał: uwaga, będziekontrola! I gdy trafia na powierzchnię, gdzie teoretycznie powinno pracowaćkilkunastu ludzi, pracuje jeden czy dwóch. Ci są akurat legalnie zatrudnieni, wmiarę dobrze wyposażeni.


Czy obroty zul są też czymś, co wyróżnia jena tle innych małych przedsiębiorstw?

Trudno mi mówić o faktach, ale wystarczypopatrzeć, czym jeżdżą właściciele tych firm, jakie mają domy, jakiemają wyposażenie.


O nadleśniczych też można by mówić podobnie.

Zgoda, ale my próbujemy ocenić sukcesfinansowy firm leśnych i właśnie tak widzą go pracownicy LP. Tylko w ten sposóbmogą ocenić, czy firma ma się dobrze, czy nie. Trudno natomiast mówić, czy taksamo dobrze mają się jej pracownicy. To odrębna historia.

Dla firm leśnych charakterystyczna jest nietyle wielkość obrotów, co ich stałość. Firmy, które mają zawarte umowy, wiedzą,że nadleśnictwa rokrocznie muszą mieć stałe przychody. Muszą wyciąć i sprzedaćdrewno. Gdy wytną, muszą odnowić. Zawsze więc, nawet w najgorszej sytuacjifinansowej LP, będzie praca.


Ile drewna pozyskuje się u nas pilarką, aile harwesterem?

Szacuje się w tej chwili, że w Polsce jestok. 350 maszyn wielooperacyjnych. To oznacza, że jakieś 8–12% masy drzewnej wLP jest pozyskiwane przez harwestery.

Inna rzecz to stopień wykorzystania tychmaszyn. Kilka lat temu moja doktorantka ustaliła, że w naszych warunkach jestto jedynie ok. 60%. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Po stronie LP togłównie niechęć leśniczych, która wyraża się w słynnym już stwierdzeniu: dopókija tu jestem leśniczym, to wysokie koła do mego lasu nie wjadą. Mentalność.Poza tym brak szlaków zrywkowych, świeże przepisy dotyczące drewna kłodowanego,jego pomiar przy pomocy urządzeń na harwesterze.

A po stronie firm znów duża awaryjnośćharwesterów, gdyż są to najczęściej maszyny z drugiego obiegu, wyeksploatowane.


W warunkach skandynawskich są firmy, którespecjalizują się w pielęgnacjach czy sadzeniu. Zatrudniają setki osób, operująna znacznej części kraju. Czy w Polsce mamy szanse na takie firmy?

Tak, tam, gdzie nadleśnictwa wyłączają wpakietach pozyskanie. Siłą rzeczy musi powstać firma, która zrobi całą resztę,czyli głównie hodowlę.


Z jakich środków inwestują firmy leśne?Własnych czy też z pożyczek?

Można zaobserwować, że firmy leśne starająsię oszczędzić środki własne, a jeśli biorą pożyczki, to od rodziny,przyjaciół. Sposób bardzo tradycyjny, ale i bezpieczny. W ostatnim czasie teżleasing.


W co się inwestuje?

Głównie w środki techniczne, i to niestetynajczęściej używane.


A inwestycje w pracownika? Taka kategoriaistnieje?

Coraz częściej firmy wysyłają pracownikówna szkolenie operatorów maszyn i urządzeń. Jest, wiadomo, duża konkurencja.


Podaje Pan, że od 2010 r. wskaźnikkonkurencji przekroczył 100%. Co to znaczy?

To oznacza, że średnio na 100 pakietówprzedstawionych przez nadleśnictwa do przetargu zgłosiło się ponad 100 firm.Jak firmy reagują na coś takiego? Obniżają cenę lub idą w kierunku wydajnegosprzętu. Bywa niestety tak, że ten sprzęt jest wtedy w niewielkim stopniuwykorzystany. W Polsce panuje wyraźny nadmiar mocy produkcyjnych firm leśnych.Pracy dla istniejących harwesterów po prostu nie ma. Przyczyna leży też postronie LP, bo mało jest pakietów specjalistycznych. Dzielenie pakietów na
specjalistyczne wymagałoby większego zaangażowania w kontrolę po stronie LP. Atak leśniczy rozmawia z jednym wykonawcą od wszystkiego.


Koncentrację firm widać także po wielkościzlecenia. Z Pańskiej książki wiem, że od 2005 r. do 2012 r. kwota pojedynczegozlecenia wzrosła dwukrotnie.

Zwiększa się pakiety, a przez to firmy sięrozrastają i umacniają.


Ale dlaczego pakiet na terenie RDLP wPoznaniu wart jest średnio ponad 1,5 mln zł, a pakiet w dyrekcji toruńskiejwart jest ćwierć miliona?

Wydaje się, że w poznańskim jest to efektdziałalności i nacisków Stowarzyszenia Przedsiębiorców Leśnych. Tam pakiet tonierzadko całe nadleśnictwo. W toruńskim to jedno, dwa leśnictwa. Takieniewielkie pakiety spotyka się też na terenie RDLP w Szczecinku. Działa tam stałaliczba firm, ok. 550 w całej RDLP, i przyjęto taką strategię, żeby te wszystkiefirmy utrzymać.


To ciekawy przypadek, bo akurat na terenietej dyrekcji są nadleśnictwa o rekordowym w skali kraju pozyskaniu.

Tam jest chyba jeszcze problem społeczny. Zapytałemkiedyś, dlaczego tamtejsze firmy nie zrzeszają się. Odpowiedź była taka: braklidera, który byłby w stanie poprowadzić większą firmę. W Wielkopolsce odzawsze panuje inny klimat biznesowy, a ta część Pomorza to w dużej mierzetereny popegeerowskie, ludzie o słabszym przygotowaniu do prowadzeniadziałalności na większą skalę. Tam firmę tworzy najczęściej rodzina.


W książce stawia Pan ciekawy wniosek, żewysokość stawek nie ma związku z kondycją finansową nadleśnictwa.

Prawda? Wydawałoby się, że nadleśnictwatzw. towarowe powinny dobrze płacić. Okazało się, że nie. Wszystko regulujerynek i tam, gdzie jest praca, tam jest konkurencja. W takich nadleśnictwach doprzetargu przystępuje dużo firm, również z dalekich okolic. Oferty są corazniższe i nijak się mają do kondycji finansowej nadleśnictwa.

Wraz z rozwojem umaszynowienia corazczęściej słyszy się o logistyce pozyskania.

Tak jest. Koszty transportu istotniedeterminują dziś dalszy rozwój firm leśnych. Dowożenie pracowników i maszyn domiejsc pracy jest drogie. Dlatego w terenach górskich mamy małe firmy. Jeżeliczas dojazdu i powrotu przekracza 2 godz., firma najczęściej nie podejmujezlecenia. Czas pracy robotnika w listopadzie czy grudniu zaczyna być zbytkrótki, by firmie opłacało się go angażować. Ogranicza nas szerokośćgeograficzna. Oczywiście rozwiązaniem, poprawiającym efektywność pracywysokowydajnych maszyn leśnych, może być tu praca na półtorej lub dwie zmiany.


Czasem, gdy słucha się niektórychprzedsiębiorców leśnych, można odnieść wrażenie, że największą przeszkodą sąsame LP.

W naturze każdego przedsiębiorcy leżynarzekanie na niskie stawki. To normalne i powszechne. Jedną z podstawowychzasad sztuki negocjacji jest: nigdy nie pokazuj, że jest ci dobrze. Drugastrona uzna wówczas, że zrobiła zbyt dużo ustępstw i będzie kłopot z uzyskaniemczegokolwiek więcej.

Coraz więcej mówi się o potrzebielicencjonowania firm pracujących. Jego wprowadzenie byłoby korzystnym ruchem zestrony LP. Firmy dobre, uczciwe, wydajne są mocno zainteresowane certyfikacją.Ale pod warunkiem, że będzie to jedno ze znaczących kryteriów oceny ofert. Musiistnieć motyw zysku, firma nie jest instytucją charytatywną.


Okres zawierania umów na usługi – to teżruch po stronie LP.

Są zalety, ale są i wady. Umowy wieloletniesą korzystne dla firm, które wygrywają przetarg w okresie trwania zlecenia.Mają możliwość gromadzenia funduszy na rozwój przez te trzy lata, dostęp dokredytu. Pewność rośnie. Ale proszę zauważyć, co będzie się działo za rok, dwa,gdy tylko niektóre nadleśnictwa rozpiszą przetargi. Do mniejszej liczbypakietów wystartuje więcej firm. Walka będzie ostra, a stawki spadną.


Z punktu widzenia zamawiającego chyba nienajgorzej, ale rozumiem, że firmom oczekującym dłuższych umów brakujeświadomości, że jeśli się na nie nie załapią, to po zakończeniu kontraktu czekaje ostrzejsza walka.

Tak jest. Widać prostą zależność międzydługością umów a wskaźnikiem konkurencyjności. Gdzie jest najwyższy?


W Łodzi?

Zgadza się, bo tam nadleśnictwanajpowszechniej zawierają umowy wieloletnie. Podobnie jest na terenie RDLP wPoznaniu.

Chociaż nadleśnictwa, które powstrzymująsię przed zawieraniem umów wieloletnich, tłumaczą to tym, że nie wiedzą, jakasytuacja będzie na rynku drzewnym. Umowa wieloletnia obliguje, żeby co rokunegocjować wysokość stawek, ale jednak dać pracę. A jak się okaże, że jestjakiś krach na rynku drzewnym?


A jednolitość dokumentacji przetargowej?

To też jest do unormowania, z korzyścią dlaobu stron. Jednak pracownicy nadleśnictw w większości jeszcze nie bardzo sąprzygotowani do tworzenia SIWZ.


Wspólne planowanie pracy to według Pańskiejksiążki taki ideał.

I tak się dzieje w szeregu nadleśnictw,gdzie od wielu lat zatrudnia się lokalne firmy. Relacje między stronami sądoskonałe. Przed planowaniem firmy kontaktują się z nadleśnictwami i ustalająnp. kumulację powierzchni pozyskaniowych. To korzyść dla obu stron: niższekoszty dla firm leśnych i łatwość kontrolowania dla służby leśnej LP. Wielejest pozytywnych przykładów współpracy, również planowania rozwoju firmy, gdynadleśnictwo informuje np. o perspektywie zwiększonego pozyskania jakiejś grupysortymentów.

Rozmawiał: Rafał Zubkowicz