
To, że w ostatnich tygodniach ceny na stacjach paliw spadły nawet o kilkadziesiąt groszy, cieszy, ale nie wydaje się zjawiskiem trwałym. Zasoby ropy i gazu skończą się przecież wcześniej czy później. Nawiasem mówiąc, po szaleństwach na światowych rynkach ropy cena za baryłkę spadła ponad dwukrotnie. Cena uwidaczniana w okienku dystrybutorów jakby nieco mniej… Ideą pojazdów elektrycznych interesują się coraz aktywniej koncerny samochodowe, o czym pisaliśmy w poprzednim materiale. Ale nie tylko one. Coraz więcej zapaleńców również w Polsce samodzielnie dokonuje przeróbki posiadanego (lub kupionego w tym celu) samochodu. Choć po raz pierwszy w Polsce przerobiony na elektryczny samochód udało się zarejestrować dopiero w 2000 r., to od tamtej pory bardzo wiele się zmieniło. Na I Ogólnopolski Zlot Pojazdów Elektrycznych i Hybrydowych, jaki odbył się w tym roku w Gdyni pod patronatem Ministra Gospodarki i Marszałka Województwa Pomorskiego, zjechała cała masa pojazdów poruszających się po lądzie, na wodzie, a nawet w powietrzu. Samochody takie wykonywane są w ramach prac dyplomowych w szkołach wyższych, jak choćby w Akademii Morskiej w Gdyni.
Dla tych, którzy nie czują się na siłach samodzielnie przystąpić do takich modyfikacji, powstają wyspecjalizowane warsztaty, do których można dojechać na benzynie i wyjechać, czerpiąc energię z akumulatorów.
Samochody elektryczne – bo o nich tylko napiszę – mają prawie same zalety. Do najważniejszych z nich należy koszt „paliwa”, który w zależności od kilku czynników zaczyna się od 2 gr za km według obecnych cen energii elektrycznej, czyli jest ok. dziesięciokrotnie niższy w porównaniu do tradycyjnego napędu. Ma to związek ze zdecydowanie większą sprawnością silnika elektrycznego (ok. 80%) w porównaniu z silnikiem spalinowym (30%). Rzecz jasna nie oznacza to dziesięciokrotnie niższych kosztów eksploatacji, zważywszy choćby na ograniczoną żywotność akumulatorów, które po określonej przez producenta liczbie cykli ładowania trzeba wymienić na nowe. Odpadają wprawdzie koszty okresowej wymiany oleju, filtrów, świec etc., ale zespół akumulatorów swoje kosztuje.
Zmniejszenie uciążliwości dla środowiska jest sprawą oczywistą – zarówno pod względem zerowej emisji ciepła, w jakie zamienia się bezproduktywnie 70% zużywanej energii w silniku spalinowym, jak i spalin, wibracji oraz hałasu. To ostatnie, czyli możliwość niemal bezszelestnego poruszania się, jest niebagatelną zaletą dla myśliwych czy leśników.
Wady to czas „tankowania”, przy tradycyjnych akumulatorach wynoszący ok. 10 godz., (supernowoczesne akumulatory, które można naładować w kilkanaście minut są przerażająco drogie), ograniczony w zależności od liczby zamontowanych baterii zasięg pojazdów, w najgorszym wypadku wystarczający jednak do codziennej pracy i poruszania się w promieniu kilkudziesięciu km od miejsca zamieszkania. Należy się liczyć ze spadkiem zasięgu przy niskich temperaturach nawet do 60%. Uwagi wymagają wreszcie niecałkiem rozpoznane skutki oddziaływania pola elektromagnetycznego na organizm ludzki – podobnie jak we wszystkich urządzeniach, telefonów komórkowych nie wyłączając, którymi posługujemy się na co dzień.
Na temat samodzielnej przeróbki samochodu można znaleźć w Internecie całą masę informacji, włącznie ze schematami instalacji, kontrolerów, sterowników czy prostowników nadających się do jednoczesnego ładowania baterii akumulatorów. Osoby pasjonujące się tym tematem nie ukrywają swej wiedzy i doświadczeń, i chętnie się nimi dzielą. Z tego więc względu (a także w związku z ograniczoną objętością tekstu) przedstawię tylko kilka uwag, które mogą być potraktowane jako zachęta do samodzielnego zgłębiania tematu.
* Do przeróbki należy wybierać samochód lekki. Wprawdzie po wymontowaniu silnika spalinowego, chłodnicy, zbiornika paliwa, układu wydechowego, przewodów, filtrów etc. auto stanie się zdecydowanie lżejsze (nawet o 200 kg), ale po zamontowaniu kilkunastu sztuk akumulatorów, silnika elektrycznego prądu stałego o mocy kilkunastu kW i dodatkowego osprzętu elektrycznego masa własna samochodu bywa większa niż przed modyfikacją, a w niektórych modelach może niebezpiecznie zbliżyć się do dopuszczalnej masy całkowitej. Im lżejszy pojazd, tym większy zasięg. Samochód nie powinien być jednak zbyt mały – załadowanie takiej liczby akumulatorów do Fiata 126p, by auto miało sensowny zasięg, wydaje się dość trudne, choć i takie samochody były przerabiane.
Widziałem natomiast „elektrycznego” Wartburga, poruszającego się sprawnie po ulicach Warszawy.
* Choć przerobić można absolutnie każdy samochód, najrozsądniej jest wybrać auto starszej generacji. Po pierwsze dlatego, że można je kupić za symboliczne pieniądze. Po drugie zaś, i ważniejsze – w nowocześniejszych modelach występują układy wspomagania. Wprawdzie w części z nich na przykład układ wspomagania kierownicy jest elektryczny, ale w innych dochodzi konieczność dokupienia i montażu odpowiednich elementów. Im prostsza konstrukcja samochodu, tym mniej niezbędnych ingerencji i modyfikacji.
* Prócz zapewnienia sobie (przykładowo), pomocy spawacza przy konstruowaniu uchwytów przystosowanych do montażu silnika elektrycznego, warto pamiętać o zachowaniu rachunków za kupione części, silnik, akumulatory etc. Są one wymagane przy rejestracji pojazdu, jeżeli ma się on poruszać po drogach publicznych. Dopuszczające badania techniczne przeprowadzić trzeba w Okręgowej Stacji Diagnostycznej.
* Według fachowców, jeżeli do konstruowania pojazdu będziemy używali podzespołów fabrycznie nowych, koszt materiałów wyniesie nie mniej niż 15 tys. zł. Jeżeli postaramy się o zakup używanych – może być dwu-, trzykrotnie niższy.
* Jeżeli nie czujemy się na siłach samodzielnie dokonywać przeróbek i nie mamy zaprzyjaźnionego doświadczonego elektryka (praca nad instalacją elektryczną może być bardzo niebezpieczna!), można zlecić całkowitą przeróbkę wyspecjalizowanemu warsztatowi. Warto w tym celu zajrzeć na www.samochodyelektryczne.pl.
MTR
Fot: Arch: Akademii Morskiej w Gdynii