Pomysł organizowania targów leśnych raz do roku okazał się strzałem w dziesiątkę. Wystawcy zjawili się nader licznie, zaś zwiedzający porównywali tegoroczne przedsięwzięcie do największej tego typu imprezy na naszym kontynencie – szwedzkiej Elmia Wood. W dniach 6–8 września pod Tucholą odbyły się X Targi Gospodarki Leśnej, Przemysłu Drzewnego i Ochrony Środowiska „Eko-Las”.Zaczęło się pechowo. Forwarder wjeżdżając na teren targów uszkodził konstrukcję głównej bramy. Naprawiono ją w ostatniej chwili przy pomocy strażackiego podnośnika. Nieco zdezorganizowało to uroczystość otwarcia targów, ale na szczęście nikt nie przyjechał tu wysłuchiwać przemówień dygnitarzy. Ważne było to, co za bramą.
– To przypomina Elmię w miniaturze – stwierdził podczas zwiedzania Andrzej Rodziewicz z Zespołu Ochrony Lasu w Łodzi. Zdaje się, że pomysł organizowania targów leśnych raz do roku okazał się strzałem w dziesiątkę. Na jubileuszową, dziesiątą edycję tucholskich targów, zjechało prawie 100 wystawców z siedmiu europejskich krajów.
Były pokazy nowych technik i technologii prac leśnych, zorganizowane wspólnie przez KWF, Elmię i ORWLP w Bedoniu. Były seminaria i konferencje (wykłady prowadziła m.in. znana z łamów „LP” Magdalena Apostołowicz). Były zawody strzeleckie i zawody drwali. Były konkursy dla publiczności – np. w rzucie siekierą do celu, odgadywaniu grubości drzewa oraz rozpoznawaniu gatunków drewna. Zaprzyjaźniona redakcja „Drwala” zorganizowała konkurs pracy na symulatorze (uparcie nazywanym przez zwiedzających „stymulatorem”) harwesterowym, dzięki któremu można było się poczuć niczym prawdziwy operator tej imponującej maszyny.
Ale przede wszystkim – była możliwość zobaczenia wszystkich maszyn w ich naturalnym środowisku. – Jestem pozytywnie zaskoczony wielkością tych targów oraz tym, że odbywają się w lesie, pod gołym niebem – mówi Petri Koskinen z fińskiej firmy Arbro. – Dzięki temu można pokazać maszyny w akcji.
Zagraniczni wystawcy, ściągnięci przez Elmię i KWF, uważają targi za udane i zapowiadają swoją obecność na następnej tego typu imprezie w Polsce. – Nikt nie spodziewał się, że od razu sprzeda wiele maszyn – zaznacza dr Reiner Hofmann z KWF. – Chcemy przede wszystkim przecierać szlaki dla nowych technologii, gdyż polskie leśnictwo jeszcze nie otwarło na nie swoich bram.
– Organizatorzy muszą jeszcze popracować nad logistyką – komentuje Artur Sawicki z ORWLP w Bedoniu. Zdaje się, że rozmiary imprezy zaskoczyły nawet ich samych. Brakowało parkingów i dojazdów. Gdy ostatniego dnia zwiedzający i wystawcy uciekali z lasu przed ulewnym deszczem i coraz bardziej rozmiękającymi drogami, doszło do kolejnego wypadku. Jeden z forwarderów, jadąc w pośpiechu na skróty, między drzewami, zahaczył tylną kłonicą o pokaźną sosnę, złamał ją i niemal przewrócił na główną alejkę.
– Jeżeli chcemy lansować nowe technologie w leśnictwie, musimy to robić zgodnie z przyjętymi standardami – wzdycha dr Hofmann. – Niewłaściwe promowanie, nawet najlepszych technologii, może przynieść dokładnie odwrotne skutki.
Były też inne zastrzeżenia. – Targi powinny zahaczać o co najmniej jeden dzień wolny, sobotę albo niedzielę – uważa Bartłomiej Partyka z firmy Poland Forest. – Dzięki temu mogłoby na nie przyjechać więcej przedsiębiorców leśnych.
Na przemyślenie tych uwag organizatorzy będą mieli dwa lata. Za rok – Rogów. Czekamy z niecierpliwością, choć jedno jest pewne – przeskoczyć poprzeczkę ustawioną przez Tucholę będzie niezwykle trudno.
DGP
Fot. D. Graszka-Petrykowski