
Moje pierwsze zetknięcie z „Lasem Polskim” to studencka prenumerata w II połowie lat 70., potem ktoś (czy to nie była Ewa Kwiecień?), wiedząc o moich zainteresowaniach lasami tropikalnymi, zaproponował, abym sporządzał wyciągi z prasy światowej dotyczące leśnictwa krajów rozwijających się.
Ta sporadyczna działalność skutkowała poznaniem redaktora Ryszarda L. Borowego (przypadek sprawił, że u jego brata w Nadleśnictwie Głuchów odbywałem praktykę dyplomową), Tadeusza Szymaniaka i Rafała Zubkowicza. Mało zresztą brakowało, a sam bym też pracował w redakcji. Los jednak zdecydował inaczej…
W 1984 r. zadebiutowałem na łamach „Lasu Polskiego” jako pełnoprawny autor, pisząc artykuł o zastosowaniu barwnych zdjęć lotniczych w podczerwieni do oceny stanu zdrowotnego i sanitarnego lasu. W kolejnych latach Redakcja łaskawie zamieszczała moje teksty o zastosowaniu zdjęć satelitarnych w leśnictwie, a w 1992 r. zamieściła jeden z pierwszych w Polsce artykułów o systemach informacji przestrzennych, który napisaliśmy wspólnie z dr. Witoldem Frączkiem (ESRI Kalifornia) i prof. Heronimem Olenderkiem (SGGW). Artykuł był długi, jednak uznano, że warto go zamieścić w całości, dlatego podzielono go na dwie części, które ukazały się w kolejnych numerach pisma. Później były jeszcze inne teksty, a ostatnio zostałem współautorem artykułów, których główni autorzy są o pokolenie młodsi… Tempus transit, Mundus renovatur.
Na początku lat 90. miałem okazję poznać Jacka Kłudkę, późniejszego współzałożyciela i prezesa Oikosu. Pracowałem wtedy na część etatu w IBLu, ściągnięty tam przez nowego wówczas dyrektora – prof. Andrzeja Klocka (który dekadę wcześniej był promotorem mojej pracy magisterskiej). Posadzono mnie wraz z trzema innymi kolegami w dużym narożnym pokoju na I piętrze budynku przy ul. Bitwy Warszawskiej 3.
Jacek był najmłodszym pracownikiem zespołu, wnosił do niego entuzjazm, humor, pogodę ducha i dużą dozę krytycyzmu (szczególnie w stosunku do zastanych, skostniałych struktur szacownej instytucji). Zespół, w którym się znalazłem, rozsiewał nowatorski niepokój. Respekt budził, mimo młodego wieku, Mirosław Grzyb – jego wiedza i doświadczenie, a zarazem radość dzielenia się nimi (nieczęste w środowiskach naukowych), wzbudzały naszą sympatię. W tym samym pokoju pracował Roman Michalak, obecnie szacowny urzędnik genewski Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ i FAO. W pokoju visàvis pracował prof. Tadeusz Trampler – legenda urządzania lasu, rocznik 1912. Poza szacunkiem związanym z dorobkiem i pozycją naukową wzbudzał uznanie promowaniem nowatorskich technik inwentaryzacji lasu, zdjęć lotniczych i satelitarnych. Cały ten zespół od najstarszego prof. Tramplera po najmłodszego Jacka Kłudkę był inspirujący i mobilizował do twórczych poszukiwań… Pewnie dlatego wszyscy wkrótce opuściliśmy IBL, co jak sądzę przyniosło korzyści wszystkim stronom. Każdy z nas poszedł swoją drogą (IBL też), a prezes Kłudka uratował „Las Polski” przed zapomnieniem.
Kolejnym etapem moich przygód z czasopismem jest przewodniczenie Radzie Programowej. Nie wiem, kto zgłosił moją kandydaturę. Pewnego dnia zadzwonił do mnie prof. Andrzej Grzywacz (poprzedni przewodniczący Rady Programowej), informując o tej propozycji. W Radzie spotkałem wspaniałych ludzi. Część z nich znałem już wcześniej, ale kilka osób poznałem dopiero dzięki LP. Przez te lata spędzone w szeregach Rady Programowej wielokrotnie byłem obwiniany o treści zawarte w artykułach publikowanych na łamach pisma. Rada Programowa za to nie odpowiada. To domena Redakcji. Nie zawsze zgadzam się z treściami zawartymi w LP, ale zawsze twardo obstaję przy wolności wypowiedzi. Dobrze, że istnieje takie pismo leśne, które jest nośnikiem różnorodnych myśli, miejscem ścierania się czasem sprzecznych opinii. I niech tak zostanie – kłóćmy się (byle dyplomatycznie), spierajmy (byle na argumenty), nie bójmy się artykułować swoich myśli i poglądów, ale pozwólmy interlokutorom na to samo. Wszak w bioróżnorodności tkwi bogactwo!
Tomasz Zawiła–Niedźwiecki