Ford Ranger Raptor – wścieklizna z paką
Ford konsekwentnie idzie pod prąd i nadal oferuje pick-upa, który łamie wszelkie zasady zdrowego rozsądku. Jest szybki, terenowy i nadal praktyczny jak typowy pick-up. Nowy Ford Ranger w najmocniejszej wersji Raptor dostał w tym roku wyjątkowy silnik.
Artykuł ukazał się w numerze 17/2023 "Lasu Polskiego".
Ford Ranger Raptor zadebiutował w Europie cztery lata temu. Wtedy pod maską pracował dwulitrowy turbodiesel – mocny, ale wciąż za mało ekscytujący do takiego samochodu. Ford szybko ten błąd naprawił i w tym roku rzucił na rynek Raptora z benzynowym napędem. Trzylitrowy, sześciocylindrowy silnik z podwójnym turbodoładowaniem wypluwa z siebie 292 kM i prawie 500 Nm momentu obrotowego, co przekłada się na pierwszą setkę w mniej niż 8 sekund. Na papierze, bo w praktyce jest jeszcze szybciej. Nieźle jak na pick-upa. Całość wieńczy fenomenalny dźwięk silni- ka, który dodatkowo można „podkręcić” jednym przyciskiem. Takich samochodów już się nie robi!
Sportowy aż do trzewi
Tym, co wyróżnia Raptora nie tylko na tle innych Rangerów, lecz także wszystkich pick-upów oferowanych w Europie, jest wielowahaczowe, sportowe zawieszenie. Tak – sportowe, w pick-upie. Wszystko opiera się na półwyczynowych, 2,5-calowych amortyzatorach Fox Live Valve. Całość można regulować za pomocą trzech dostępnych trybów jazdy. Efekt? Nawet skoki nie robią na tej konstrukcji wrażenia. Nic nie dobija. Nic nie stuka. Aż trudno uwierzyć, że w seryjnym samochodzie zawieszenie może pracować w tak fenomenalny sposób. Nie tylko na asfalcie, lecz także (a może przede wszystkim) w terenie. Prześwit? 26,5 cm. Głębokość brodzenia? 85 cm. Do tego wszystkiego Raptor seryjnie wyposażony jest w terenowe opony. Trudno znaleźć na rynku drugie auto, które już w fabrycznej specyfikacji daje tak ogromne możliwości. Napęd? Wszystko zależy od warunków. Podczas normalnej jazdy po asfalcie moc wędruje jedynie na tylną oś. To rozsądne rozwiązanie, które ogranicza zużycie paliwa. Gdy pod kołami robi się ślisko, kierowca może włączyć tryb „auto”, który w razie potrzeby dołącza napęd przedniej osi. Kolejne ustawienia to już rozwiązania typowo terenowe – stały napęd 4×4, blokada centralnego dyferencjału, reduktor i blokada mostów. W takim ustawieniu Raptor w terenie będzie nie do zatrzymania. Skrzynia biegów to znany z Mustanga 10-stopniowy automat. Tradycyjna hydrauliczna konstrukcja nie jest może tak wyszukana, jak najnowsze skrzynie dwusprzęgłowe, ale i tak przełożenia zmienia zaskakująco szybko.
Pod wrażeniem wnętrza
Kabina Raptora powinna być choć trochę sportowa. I jest. Świetne, mięsiste fotele nieźle podpierają ciało w zakrętach, a całość obszyto kontrastową, pomarańczową nicią. Wyposażenie jest właściwie kompletne, zarówno w zakresie komfortu, jak i bezpieczeństwa. A ile w Raptorze zostało z prawdziwego pick-upa? Tutaj niestety mamy „coś za coś”. Odejście od piórowych resorów na tylnej osi i zastąpienie ich sprężynami obniżyło ładowność, która wynosi teraz niecałe 700 kg. Raptor może pociągnąć przyczepę o masie 2,5 t. Wady? Wysocy kierowcy mogą narzekać na małą przestrzeń na wysokości kolan, ale przy emocjach, które daje ta konstrukcja, nikt nie będzie zwracał uwagi na takie drobiazgi! Raptor jest jednym z najdroższych pick-upów oferowanych na polskim rynku. Cennik startuje z poziomu 375 tys. zł. Dla porównania – podstawowy Ranger jest o 100 tys. zł tańszy. Ford Ranger Raptor nie jest dla każdego. To auto dla kogoś, kto, owszem, szuka pick-upa, ale chce, żeby samochód dawał emocje, oryginalnie wyglądał i jeździł lepiej niż niejedno auto osobowe. Na rynku w zasadzie nie ma konkurencji, może poza Jeepem Gladiatorem, który co prawda nie jest aż tak szybki, ale za to jest równie oryginalny i mieści się w podobnej kategorii cenowej.
Tekst i zdjęcia: Kacper Wyrwas