Dlaczego warto pojechać na duże targi leśne? (13-14/2019)

15 października 2019 14:15 2019 Wersja do druku

Usłyszałam kilka lat temu, że każdy leśnik – czy to terenowiec, czy naukowiec – powinien choć raz pojechać na dużą imprezę targową z branży leśnej. Pokaźną, a więc najlepiej zagraniczną. Dziś już wiem, że osoba wygłaszająca tę tezę miała rację.



Chciałoby się powiedzieć, że targi leśne uczą, bawią i wychowują. Kształcą pokolenie zarządców i właścicieli lasów otwartych na nowe rozwiązania, niebojących się inwestowania, racjonalizujących działania gospodarcze. Ale wychowują też pokolenie obywateli, którzy rozumieją, po co ścina się drzewa. Bo chyba nic nie rozwija bardziej niż czerpanie z dobrych wzorców.

Szwedzki przykład

Tłumy na "małej Elmii" - wśród odwiedzających stoiska firm i pokazy, a także goście z zagranicy w tym z Polski
Fot. Urszula Zubert (12)

 








Co dwa lata w Szwecji (w tym roku między 6 a 8 czerwca), nieopodal miejscowości Bratteborg, 30 km od Jönköping, odbywają się największe w Europie targi leśne Elmia. Tzw. mała Elmia (SkogsElmia) organizowana jest naprzemiennie z „dużą Elmią” (ElmiaWood). W tym roku mieliśmy do czynienia z mniejszą (ale tylko z nazwy) edycją. „Mała”, bo kierowana raczej do indywidualnych właścicieli lasów (pamiętajmy o odwrotnej proporcji struktury własności – w Szwecji większość lasów pozostaje w rękach prywatnych). Na targach wystawiało się przeszło 300 wystawców.

Impreza zlokalizowana jest częściowo na otwartej przestrzeni, a po części w lesie. Tam odbywają się pokazy pracy maszyn, ale też prezentacje psów wyszukujących drzewa zasiedlone przez korniki czy nowoczesnych aplikacji do pomiaru zasobności. Jedną z nich zaprezentowała firma KATAM.


Operatorzy dronów chętnie prezentowali zastosowanie tych "zabawek" w leśnictwie


Aplikacja jest dostępna w wersji dla profesjonalistów i amatorów. Ma zastąpić tradycyjne pomiary drzew przy użyciu klupy. Jej zastosowanie jest banalnie proste. Wystarczy przejść z włączoną aplikacją przez fragment drzewostanu z naniesionym znacznikiem i nagrać krótki film. Program przekształca obraz na 3D i podaje wymiary grubości poszczególnych drzew. Zlicza także liczbę drzew na hektarze i podaje zasobność drzewostanu. Ma też funkcję zaznaczania koordynatów – w efekcie dostajemy mapę z oznakowanymi poszczególnymi drzewami. Uzupełniona o zdjęcia z drona i aplikację KATAM Treetop Detection umożliwia poznanie wysokości drzew. Na razie ograniczeniem aplikacji jest m.in. wiek drzewostanu – działa tylko w starszych klasach wieku z dobrze oczyszczonymi strzałami. Aplikacja została nagrodzona podczas tegorocznych targów SkogsElmia złotym medalem.

Wśród ofert wystawców znajdują się nie tylko produkty, ale także przydatne szkolenia, np. z rozpoznawania szkodliwych owadów

À propos dronów, od dwóch edycji na targach pojawia się osobna sekcja poświęcona bezzałogowcom i ich wykorzystaniu na potrzeby leśnictwa. Coraz chętniej po zdjęcia znad koron drzew sięgają nie tylko duzi

gracze na leśnym rynku, ale także indywidualni właściciele lasów. Coraz więcej firm oferuje wynajem speca z „latającą kamerą” w celu sprawdzenia, czy szkodniki nie dobrały się nam do drzew.

Bo Szwedzi mają coraz więcej problemów nie tylko ze szkodnikami, ale też z zamieraniem drzewostanów świerkowych na skutek suszy. Na Elmii nie zabrakło nowinki, którą dla Skandynawów są wciąż sadzonki sosny. Jeszcze dwa lata temu na Elmii nie było w zasadzie wcale oferty z tym gatunkiem, w tym roku pojawiło się już kilku producentów.

Rodzinny biznes
Podczas Elmii można zobaczyć coś, czego raczej nie dostrzeże się na żadnych targach w Polsce. Odwiedzający przychodzą tu całymi rodzinami. Latorośle w dosłownie każdym wieku z pasją okupują leśne maszyny. To doskonała edukacja przez zabawę. Można dotknąć maszyny, czasem nią posterować, po prostu oswoić się z „potworami tnącymi lasy”. Takie podejście procentuje w przyszłości – dla późniejszych dorosłych gospodarka leśna jest naturalnym, oczywistym działaniem. Dzięki temu znacznie spada liczba konfliktów na tle społeczeństwo – leśnicy, wynikających w dużej mierze z niezrozumienia potrzeby pozyskiwania drewna.

A Elmia odwiedzana jest naprawdę tłumnie. Na targach momentami trudno wcisnąć przysłowiową szpilkę między ludzi. Szwedzi faktycznie mają las we krwi. Ale to nie tylko wystawa i rodzinne spędzanie czasu, także realne interesy dobijane między klientami a dystrybutorami leśnego sprzętu czy usług. Miło na to patrzeć.

Jako że „mała Elmia” to przede wszystkim indywidualni właściciele lasów, tegoroczna edycja obfitowała w niewielki sprzęt do prac leśnych. Więcej o nim na s. 12.

Kolejne targi – tym razem ElmiaWood – odbędą się 18–21 maja 2021 roku. Warto tam być!

Urszula Zubert


Mit drogiej Szwecji, czyli praktyczny poradnik, jak pojechać na targi leśne

Wielu Polaków ma zakorzeniony w głowach mit skandynawskich wysokich cen i tego, że najlepiej udać się tam własnym autem z bagażnikiem wypakowanym po brzegi jedzeniem. Przez to wielu rodaków rezygnuje nie tylko z turystycznych wyjazdów do Szwecji, ale także z wypadu na imprezę branżową, taką jak targi Elmia.

O ile w przypadku Norwegii czy Danii przekonanie o drożyźnie znajdzie potwierdzenie, o tyle ceny w Szwecji zaczynają coraz bardziej przypominać te w Polsce. Oczywiście wciąż z drobnymi wyjątkami, ale naprawdę da się tam nie zbankrutować!

Jak dojechać?
Nasza podróż do Szwecji tym razem odbyła się samolotem. Inne możliwości transportu to rejs promem (podróżowaliśmy tak cztery lata i rok temu) lub przeprawa mostowa przez Danię (ta opcja jeszcze przed nami). Prom płynie ok. 12 godz. (najlepiej wybrać rejs nocą). Dobrą opcją jest, jeśli jedziemy własnym autem w kilka osób. Ceny przeprawy są dość wysokie, ale operator promowy oferuje często ciekawe promocje, np. pakiet auto i kajuta.

Koszt biletu w obie strony wyniósł ok. 450 zł za osobę (tym razem kupowaliśmy je niemal w ostatniej chwili i korzystaliśmy z normalnych linii lotniczych), ale wybierając tanie linie lotnicze, i rezerwując lot odpowiednio wcześniej, można znaleźć przelot już za ok. 89 zł w jedną stronę. Udając się na Elmię, najlepiej wybrać jako cel lotnisko Göteborg-Landvetter. Tam bez problemu wynajmiemy samochód w jednej z międzynarodowych firm. Najem na trzy dni to koszt rzędu 650 zł za trzy pełne doby. Wypożyczalnia nie pobrała od nas części kaucji za umycie mocno przykurzonego auta. Brak dodatkowych opłat za mycie zdarza się w Szwecji, choć nie jest regułą i trzeba to brać pod uwagę. Wynajmowane przez szwedzkie wypożyczalnie auta są zwykle dość nowe, a co za tym idzie i ekonomiczne. My podróżowaliśmy Volvo V60. Przejechanie blisko 600 km kosztowało nas dodatkowo ok. 200 zł za paliwo.

Podróż po szwedzkich drogach to czysta przyjemność. Zaskoczeniem dla Polaków mogą być trasy dojazdowe, które często są szutrowe. Nie uświadczymy na nich jednak dziur! Na głównych drogach nawet niewielkie wykruszenia w poboczach są oznakowane i dość szybko łatane. Szwedzi przestrzegają przepisów (nie tylko przez wysokie mandaty) – nieraz można zobaczyć sznureczek jadący niespiesznie, np. 80 km/h, prawym pasem. Na ograniczeniu do 110 km/h rzadko kto wyprzedza, nikt nie trąbi. Kultura jazdy! Droga dojazdowa do targów jest zawsze wzorowo oznaczona pomarańczowymi tablicami.

Nie da się zgubić
Dojazd z lotniska do miejsca targów zajmuje ok. 1,4 godz. O ile na „małej Elmii” ruch odbywa się płynnie, to wybierając się na „dużą Elmię”, warto zarezerwować sobie godzinę lub więcej na poranny korek przy dojeździe do parkingu. Ów zaś jest doskonale zorganizowany. Na polach okalających targi wytycza się strefy dla osobówek,

autokarów czy kamperów (osobne są też drogi dojazdowe, warto więc zwracać uwagę na oznaczenia na zjazdach z głównych dróg). Na miejscu obsługa kieruje auta na kolejne wolne miejsca. Zero chaosu, parkowanie sprawne, a późniejszy wyjazd bezproblemowy. Rada: warto zrobić zdjęcie jakiegoś charakterystycznego punktu w osi naszego auta. Nawet jeśli się zgubimy, parkingowi pomogą nam odnaleźć zbliżoną lokalizację pojazdu.

W tym roku trafiliśmy na iście upalną aurę, jednak bywa i tak, że targi toną w strugach deszczu. Dobrze być na to przygotowanym zarówno pod względem obuwia (błota bywa po kolana), jak i odzieży (w maju może być tam jeszcze dość chłodno). Parking zamienia się wówczas w grzęzawisko. Pragmatyczni Szwedzi są jednak zawsze na taką okazję przygotowani – na palcu postojowym czekają w gotowości ciągniki, które w razie potrzeby wyciągają auta do głównej drogi. Widzieliśmy to dwa lata temu – patent działa! Wejście na teren wystawowy przebiega sprawnie (są osobne bramki dla grup zorganizowanych); bilet można zakupić on-line lub w kasach. Dla grup przewidziane są zniżki. Warto zabrać ze sobą mapę dostępną przy wejściu, bo powierzchnia jest ogromna i łatwiej wówczas odnaleźć choćby toalety.

Noclegi lepiej rezerwować wcześniej, zwłaszcza przed dużą Elmią. Za naprawdę dobre warunki zapłacimy już od ok. 100 zł za dobę (opcja bez śniadania). Warto szukać nie tyle hoteli, co pensjonatów. To zwykle po prostu typowe szwedzkie domy dostosowane do potrzeb turystyki. Trzeba zwrócić uwagę na opłaty dodatkowe, np. za sprzątanie czy pościel, raczej niestosowane w Polsce. Zakupy opłaca się robić w dużych sieciach marketów (także tych znanych u nas). Wyjście do restauracji to jeden z tych aspektów, który może nas jeszcze zaskoczyć ceną, dlatego lepiej poszukać tańszych np. pizzerii czy barów.

Wybierając się na targi organizowane w maju lub czerwcu warto zaplanować sobie choćby jedną lub dwie popołudniowe wycieczki (np. do Huskvarny, gdzie mieści się muzeum marki Husqvarna, o czym piszemy poniżej). Zmrok zapada dość późno, jest więc sporo czasu na podziwianie piękna przyrody tego kraju. Dobrze też jest wybrać się do jednego z parków narodowych, podziwiać malownicze miasteczka albo pójść po prostu do lasu i podpatrzeć tamtejszą gospodarkę leśną.

Urszula Zubert


Historia pewnej pilarki

Przebywając na targach Elmia, godzi się zarezerwować sobie nieco czasu na odwiedziny miejscowości Huskvarna, w której mieszczą się fabryka marki Husqvarna i muzeum prezentujące wyroby firmy produkowane od blisko 400 lat.


Motocykle marki z powodzeniem wykorzystywano m.in. w armii czy zawodach motorowych

To nie tylko uczta architektoniczna (styl industrialny pełną gębą), ale przede wszystkim niezwykła historia marki kojarzonej w Polsce niemal wyłącznie ze sprzętem leśnym czy ogrodowym. A tymczasem, czy wiecie, że Husqvarna produkowała… zbroje rycerskie i strzelby? Motocykle i skutery śnieżne? Kuchenki gazowe a nawet pralki? Dorzućmy jeszcze garnki i piece! Zaciekawieni?

Fabryka sięga początkami 1620 r., kiedy król Gustaw II Adolf ufundował w Szwecji pięć rusznikarni. Przesłanką lokalizacji była już wówczas długa tradycja kowalstwa broni w mieście. Przez blisko 200 lat fabryka zajmowała się niemal wyłącznie odlewem broni palnej. Dobra passa produkcji broni z czasem straciła na znaczeniu. Podupadającą firmę przejął w 1877 r. Wilhelm Tham. Przedsiębiorstwo liczyło wówczas 180 pracowników. Wizjoner skoncentrował produkcję na rynku cywilnym. W kolejnych dziesięcioleciach opracowano wiele nowych produktów, takich jak broń myśliwska, piece, kuchenki, rowery, motocykle i artykuły gospodarstwa domowego. Świetnie prosperująca firma mogła sobie pozwolić na sfinansowanie budowy wielu instytucji społecznych – szkoły, kościoła i mieszkań dla robotników (warto udać się na krótki spacer po okolicy muzeum).

Do chwili śmierci Wilhelma Thama w 1911 r. firma odnotowała 35-krotne zwiększenie sprzedaży, osada rozrosła się zaś w prężnie działające miasto. Syn Wilhelma Gustaf przejął schedę po ojcu. Był entuzjastą motocykli, ich produkcja stała się kluczowa w nadchodzących latach. Dotyczyło to również działalności odlewniczej, w tym broni wojskowej produkowanej podczas wojen światowych. Gustaf Tham zrezygnował z funkcji prezesa w 1946 roku. Wówczas liczba pracowników fabryki wynosiła 4 tys. osób.

Po II wojnie światowej Husqvarna po raz kolejny bardzo mocno zainwestowała w pojawiające się zapotrzebowanie na artykuły gospodarstwa domowego na rynku cywilnym. Gustaf Tham ostatecznie przeszedł na emeryturę, a zarządzanie firmą przejął inż. Thure Öberg. Jego przeszłość wiązała się z działalnością odlewniczą. Był dobrze zorientowany w wielu dziedzinach technicznych, nie bał się podejmować nowych wyzwań.


Garnki, piecie, kuchenki czy... poczciwa pralka "Frania" to tylko część produktów, które przez lata zjeżdżały z linii produkcyjnych Husqvarny

W owym czasie wzrosło zapotrzebowanie na dobre wyposażenie mieszkań. Produkcja pieców, lodówek i pralek stała się jedną z wiodących gałęzi produkcji.

W latach 50. ub. wieku szwedzkie społeczeństwo rozkwitało. Fala konsumpcji gwałtownie rosła, co znów oznaczało dla firmy czasy prosperity. Stawiano nie tylko na ilość, ale i na nowoczesny design oraz nowe rozwiązania technologiczne. W latach 60. wprowadzono zmiany organizacyjne, a niektóre elementy zniknęły z linii produkcyjnej – m.in. część produkcji broni. Z czasem zamknięto też odlewnię dużych elementów. Firma zmieniła nazwę na Husqvarna AB i zyskała nowy logotyp.

W 1977 r. inne szwedzkie przedsiębiorstwo – Electrolux kupiło Husqvarnę, która, już jako spółka zależna grupy Electrolux, przeorganizowała produkcję, z czasem niemal całkowicie specjalizując się w produktach dla leśnictwa i ogrodnictwa. Produkcja motocykli została sprzedana do Włoch.

W 1989 r. fabrykę opuściła ostatnia strzelba, zawieszono też produkcję maszyn do szycia. Electrolux czynił kolejne kroki w kierunku leśnym i ogrodniczym, nabywając firmy specjalizujące się w produkcji tego typu sprzętu.

W 2006 r. Electrolux „uwolnił” Husqvarnę, która ponownie stała się niezależną firmą. Kontynuowano rozwój produktów dla leśnictwa i ogrodniczych jako flagowych.

W styczniu 2012 r. zmieniono oficjalną nazwę na Husqvarna Group, choć nadal używa się nazwy Husqvarna AB.

Obecnie Husqvarna Group jest jednym z największych na świecie producentów urządzeń do użytku zewnętrznego, w tym kosiarek do trawy, traktorów ogrodowych, pilarek itp. Grupa jest również europejskim liderem w dziedzinie produktów do podlewania i jednym ze światowych w dziedzinie urządzeń do cięcia i narzędzi diamentowych dla przemysłu budowlanego i kamieniarskiego. Produkty i rozwiązania grupy są sprzedawane w ponad 100 krajach. Asortyment obejmuje zarówno wyroby konsumenckie, jak i profesjonalne.

Urszula Zubert