Uwaga! Zbliża się pora, kiedy będzie można zobaczyć na terenie naszego kraju jednocześnie trzy gatunki łabędzi, czasami nawet tuż obok siebie. Dwa z nich wyprowadzają w Polsce lęgi, ale jeden pojawia się tu tylko w okresie przelotów. Może dlatego wzbudza największe zainteresowanie i emocje wśród miłośników ptaków. Powitajmy najmniejszego przedstawiciela tego białego klanu – łabędzia czarnodziobego!
Kiedy byłem mały, kilkadziesiąt lat temu, w Polsce mieliśmy jeden lęgowy gatunek łabędzi. Sytuacja była prosta i klarowna, jeżeli była mowa o wielkich, potężnych białych ptakach , przed oczami stawał nam wizerunek majestatycznych łabędzi niemych. W 1973 r. po raz pierwszy w Polsce stwierdzono sensacyjne lęgi łabędzia krzykliwego na Bagnach Biebrzańskich. Pierwotnie przypadek ten wydawał się ewenementem, ale już od lat 90. ub. wieku nastąpiła stopniowa ekspansja tego gatunku, preferującego surowy, północny klimat. Ptaki, które związane były z lęgowiskami położonymi w strefie euroazjatyckiej tundry zaczęły systematycznie rozwijać swoją populację również na obszarach środkowej Europy. Dlatego też widok łabędzi krzykliwych w Polsce niemal o każdej porze roku nie może już nikogo dziwić.
Inspiracja dla Czajkowskiego
Taką drogą póki co nie odważyły się jeszcze podążać łabędzie czarnodziobe. Mimo iż współdzielą podobne z „krzykliwcami” odległe i rozległe obszary tundry, pozostały jednak nadal wierne swoim pierwotnym lęgowiskom położonym w wąskim pasie pomiędzy półwyspem Kanin, a Morzem Czukockim. Ptaki z zachodniej populacji, gnieżdżące się na zachód od Uralu zimują w zachodniej Europie, głównie w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Holandii. To właśnie te ptaki możemy w czasie wiosennych i jesiennych przelotów obserwować na terenie naszego kraju. Częściowo nawet próbują zimować w Polsce, głównie w zachodniej części. Co ciekawe, zaskakująco często jak na ptaki związane ze środowiskiem wodnym, w okresie jesiennym możemy je u nas zaobserwować… poza zbiornikami wodnymi. W trakcie wędrówki chętnie żerują na polach, szczególnie ważnymi miejscami na mapach ich przelotów są ścierniska po kukurydzy. Pozornie powolne i niezgrabne ptaki niczym baletnice w „Jeziorze łabędzim”, sprawnie i z gracją poruszają się po grząskim i błotnistym podłożu. Widocznie Piotr Czajkowski komponując swoje dzieło czerpał wzorce z osobistych obserwacji, a mieszkając na wschodzie miał ku temu pewnie wiele okazji…
Inżynier Mamoń wolałby łabędzie
Pamiętam swoje pierwsze spotkanie z łabędziami czarnodziobymi na Mazurach, wiele lat temu. Początkowo byłem przekonany, że mam do czynienia z ich większymi kuzynami, które już wcześniej miałem okazję spotykać. Biały duży ptak z żółtoczarnym dziobem to wyraźne cechy wskazujące na łabędzie krzykliwe. Dopiero po dłuższym czasie zacząłem zwracać uwagę, że tego żółtego koloru na dziobach było jakoś dziwnie niewiele, a i nie tworzył on charakterystycznego, klinowatego kształtu, co jest w zasadzie kluczową cechą ułatwiającą identyfikację obu gatunków. Oczywiście obecnie, po latach doświadczeń, bez trudu nawet z daleka rozpoznaję te ptaki po samej sylwetce, która u łabędzi czarnodziobych jest bardziej kompaktowa, zgrabna, szyja proporcjonalne jest grubsza, a głowa bardziej zaokrąglona. Różnice w wielkości z kolei najlepiej widać, kiedy pływają w towarzystwie swoich potężniejszych kuzynów. Wówczas rzuca się w oczy ta karłowatość „czarnodziobców”, które gabarytami są stworzeniami pośrednimi pomiędzy gęgawą, a łabędziem krzykliwym. Czasami, gdy oba te gatunki przebywają blisko obok siebie, można odnieść wrażenie, że to dorosłe ptaki pływają ze swoim potomstwem. A okazji do takich obserwacji nie brakuje, gdyż migrujące łabędzie z północnych terenów bardzo często i chętnie żerują w większych zbiorowiskach. Tworzą wówczas duże stada, w których nie raz dochodzi do awantur i sprzeczek. Łabędzie czarnodziobe, podobnie jak łabędzie krzykliwe bardzo często i chętnie wyrażają swoje emocje poprzez wydawanie charakterystycznych głosów, składających się z bogatego zestawu egzotycznie brzmiących, donośnych, trąbiących i zawodzących dźwięków. Można śmiało stwierdzić, że to wyjątkowo „rozgadane” ptaki. Odzywają się bardzo podobnie do łabędzi krzykliwych, ale ich tony są wyższe, a pojedyncze zawodzenia krótsze i mniej dynamiczne. Tego się nie da do końca opisać, to trzeba usłyszeć. Tym bardziej, że oba gatunki łabędzi nawołują się grupowo, zespołowo, tworząc unikalne chóry. Te nostalgiczne i rozpaczliwe pieśni doskonale wpisują się w klimat i nastrój jesiennej aury. Słuchając w radio najnowszych hitów i muzycznych przebojów współczesnych artystów popkultury, odnoszę wrażenie, ze utwory wykonywane przez łabędzie są zdecydowanie ciekawsze, bardziej pomysłowe, oryginalne i wykonane z polotem. Przynajmniej dla mnie. Może dlatego, że ja – jak inżynier Mamoń – jestem umysł ścisły i mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem…

Tekst z rubryki „W locie”, którą znajdziecie w każdym numerze „Lasu Polskiego”. Jej autorem jest Krzysztof Pawlukojć – miłośnik przyrody i ptaków, z wykształcenia pedagog. Autor licznych publikacji o tematyce ornitologicznej m.in. w czasopismach „Przyroda Polska”, „Dzikie Życie”, „Natura. Przyroda Warmii i Mazur”, „Salamandra”. Pomysłodawca i organizator Giżyckich Konferencji Ornitologicznych – konferansjer i prowadzący. Współzałożyciel i członek Stowarzyszenia Miłośników Mazurskiej Przyrody. W rubryce prezentuje awifaunę od najmniej znanej strony.