
Jeśli chodzi o innowacje, to Nadleśnictwo Osie w dyrekcji toruńskiej chlubnie się wyróżnia. Zaczęło się od ogniw fotowoltaicznych zasilających kancelarię i izbę edukacyjną na szkółce leśnej. Ciekawostką jest, że w tym budynku działa ogrzewanie na podczerwień. Teraz podobna instalacja stanęła przy biurze jednostki. – Na tym nie zamierzam poprzestać, w planach jest jeszcze pompa ciepła, która zastąpi ogrzewanie gazowe w biurze oraz instalacje fotowoltaiczne w leśniczówkach i kancelariach leśnictw – snuje plany nadleśniczy Sławomir Sławiński.
Instalacja na szkółce pochodzi z 2019 r. i generuje prawie 21 kW energii z 63 paneli. Ta, przy siedzibie Nadleśnictwa, została uruchomiona w lutym tego roku i składa się z 99 paneli generujących moc 36,63 kW. Pozwala to na zaspokojenie zapotrzebowania na prąd w biurze. Pierwsza inwestycja kosztowała 73 tys. zł, druga – ponad 150 tys. zł ze środków własnych jednostki. Dzięki tym innowacjom tylko na szkółce leśnej opłaty za energię spadły z niemal 11 tys. zł w 2018 r. do 3,8 tys. w minionym roku.
Na tym jednak nie koniec nowoczesnych rozwiązań w Nadleśnictwie Osie, które od niedawna użytkuje również samochód elektryczny marki Hyundai. Wielu powiedziałoby, że wykorzystanie go jako auta dla Straży Leśnej to słaby pomysł, ale Zbigniew Marek, komendant posterunku Straży Leśnej, widzi wiele zalet tego rozwiązania. – Samochód wzbudza ciekawość, a na suchy, borowy teren Nadleśnictwa napęd na przód okazuje się wystarczający. Zimą, dzięki ogrzewaniu elektrycznemu, z rana mieliśmy w aucie ciepło jak na zawołanie – zachwala. Zauważa też, że przy jazdach patrolowych wystarczy ładowanie co trzeci dzień, a jedno pozwala na przejechanie ok. 450 km. – Zimą praktyczny zasięg wynosił nieco ponad 300 km, ale też nie zawsze startowaliśmy z naładowanymi w pełni bateriami – zauważa Zbigniew Marek. W jego opinii niewątpliwą zaletą jest cichy napęd pojazdu, co pozwala na dyskretne przemieszczanie się po lesie.
Nadleśniczy Sławiński widzi jeszcze kilka zalet, które dadzą o sobie znać w przyszłości. – Sam samochód może wydawać się drogi, jednak w porównaniu do użytkowanego dotychczas Suzuki Grand Vitara odchodzą koszty serwisu olejowego, wymian rozrządu i innych regularnych inspekcji typowych dla silnika spalinowego. Roczne koszty użytkowania samochodu elektrycznego są o wiele niższe niż w przypadku rozwiązań konwencjonalnych – przekonuje nadleśniczy. Kwoty oszczędności mogą więc szybko przyćmić 152 tys. zł, które jednostka zapłaciła za Hyundaia Kona. Dlatego w planach jest jeszcze zakup busa o napędzie elektrycznym z miejscem dla 9 osób.
SLV.