
Bawarski przedsiębiorca Thomas Kopp zestawia ciągnik Pm Trac z przyczepą zrywkową BMF
(tu: zrywka w lasach gminnych)
Aby sprawdzić, jak sprawuje się w praktyce reprezentant serii Generation 38 – nowszej odsłony leśnego ciągnika systemowego Pm Trac bawarskiej firmy Pfanzelt – współpracownicy redakcji niemieckiego miesięcznika „Forst&Technik”, poświęconego technice i przedsiębiorczości leśnej, wybrali się do Lasu Bawarskiego. Przedstawiamy skrót ich relacji z wizyty u jednego z użytkowników wielozadaniowego ciągnika.
Thomas Kopp, niemiecki przedsiębiorca z miejscowości Rinchnach w paśmie górskim Las Bawarski, przez wiele lat świadczył usługi leśne w ramach zajęcia ubocznego, zanim w 2022 r. założył własną firmę i skupił się całkowicie na pracach leśnych, a w szczególności na zrywce drewna. Od kwietnia 2024 r. użytkuje z zadowoleniem leśny ciągnik systemowy Pm Trac.
Elastyczność
Początkowo Kopp zrywał drewno ciągnikiem Valtra doposażonym we wciągarkę leśną, który zakupił jako maszynę używaną jeszcze przed założeniem własnej firmy leśnej. Ponieważ naprawy starej Valtry zaczęły sporo kosztować, przedsiębiorca postanowił rozejrzeć się za nową maszyną do zrywki. Zastanawiał się nawet nad kupnem forwardera. Szybko jednak odrzucił ten pomysł, ponieważ ta specjalistyczna maszyna nie była dla niego wystarczająco elastyczna. Wolumeny pojedynczych zleceń, które otrzymuje przedsiębiorca, zazwyczaj nie są duże: mieszczą się w granicach 40–400 m3. Ponadto w grę wchodzą niewielkie obszary leśne położone daleko od siebie. Thomas Kopp potrzebował maszyny, którą mógłby zrywać zarówno dłużyce, jak i drewno kłodowane i którą mógłby się jak najszybciej przemieszczać z jednej powierzchni manipulacyjnej na drugą.
Sprawa rozstrzygnęła się po wizycie u bawarskiego producenta sprzętu leśnego – w firmie Pfanzelt. Wybór padł na leśny ciągnik systemowy Pm Trac z serii Generation 38. W maszynach z tej serii firma Pfanzelt montuje silnik Agco Power w miejsce stosowanego we wcześniejszych seriach silnika Deutz. To odpowiadało upodobaniom Thomasa Koppa: nie wziąłbym maszyny z silnikiem Deutz. Przedsiębiorcy przypadła do gustu również kabina z bardziej kanciastą stylistyką maski.
Wciągarka ratunkowa z przodu
Pm Trac 3820 to pierwsza maszyna leśna z prawdziwego zdarzenia, jaką użytkuje Thomas Kopp. Ciągnik jest napędzany silnikiem o mocy 150 kW. Jest to maszyna o najmniejszej mocy spośród trzech oferowanych wersji. Przedsiębiorca nie potrzebuje silniejszego ciągnika, ponieważ nie agreguje go ze sprzętem wymagającym dużej mocy napędowej. Maszyna Koppa wyposażona jest w żuraw zrywkowy Pfanzelt 7192 o momencie udźwigu brutto 106 kNm, momencie obrotu 72 kNm i wysięgu 9,2 m. Sztuki drewna znajdujące się poza zasięgiem żurawia są zrywane wciągarką linową o uciągu 2×8 t, w której poza liną stalową stosowana jest lina Dyneema (lina z tworzywa sztucznego ułatwia pracę w górę stoku). Z przodu maszyny zamontowana jest również wciągarka ratunkowa. Kopp zawsze uważał, że warto ją mieć, aby nie musieć nikogo wzywać na pomoc, gdy maszyna znajdzie się w trudnej sytuacji terenowej.
Barwa marki Schlang & Reichart
Ciągnik w kolorze bordo przyciąga wzrok. Bordo to barwa marki Schlang & Reichart (wciągarki i inny sprzęt leśny), którą firma Pfanzelt przejęła dwanaście lat temu. Dla Thomasa Koppa logo S&R na jego maszynie było ważne dlatego, że chciał pozostać pod skrzydłami swojego dotychczasowego regionalnego partnera serwisowego.
Do zrywki drewna kłodowanego przedsiębiorca kupił 14-tonową przyczepę zrywkową BMF 14 T Pro. Od kwietnia 2024 r. do marca 2025 r. zerwał blisko 6 tys. m3 drewna, wypracowując swoją maszyną 1,2 tys. mth. Latem 2024 r. pracował przy uprzątaniu drewna kornikowego w Parku Narodowym Las Bawarski. Na przełomie zimy i wiosny 2025 r. zrywał dłużyce. Do stałych klientów Koppa należą samorządy gminne, prywatni właściciele lasu i regionalne zrzeszenie leśne.
Kabina
Thomas Kopp bardzo dobrze czuje się w dużej kabinie, osadzonej w centralnej części ciągnika. W kabinie spędza tyle czasu, że nazywa ją swoim pokojem. Przedsiębiorcy podobała się zasadniczo również kabina jego starej Valtry, ale była ona ciaśniejsza. Kabina ciągnika Pm Trac to jednak całkiem inna bajka. Kopp przede wszystkim ceni sobie świetną widoczność we wszystkich kierunkach i dobry widok na koła. Swoje znaczenie ma elektrycznie obracany komfortowy fotel, na którym zainstalowane są wszystkie elementy obsługowe: pedały, dżojstiki i panele sterownicze.
Przekładnia z rozdziałem mocy – model variaDrive – pozwala na precyzyjne manewrowanie. Rozruch maszyny odbywa się czysto hydrostatycznie. Dopiero gdy nabiera ona prędkości, moc silnika jest w coraz większym stopniu przenoszona w sposób mechaniczny. Przy zredukowanej prędkości obrotowej silnika ciągnik Pm Trac osiąga na drodze prędkość jazdy 50 km/h.
Duża głębokość produkcji
Przekładnia, którą firma Pfanzelt zaprezentowała w 2016 r., jest dobrym przykładem dużej głębokości produkcji własnej. Kiedy bawarski producent po raz pierwszy przedstawił ciągnik Pm Trac w 2004 r., zamawiał podwozie i przekładnię (już wtedy była to przekładnia z rozdziałem mocy) w firmie Steyr w Austrii. Począwszy od maszyn z serii Generation 36, Pfanzelt stawia na własne rozwiązania, aby lepiej dostosować maszynę do pracy w lesie. Oprócz przekładni we własnym zakresie produkuje ramę maszyny, a także oś przednią i tylną. Rama własnej produkcji znacznie lepiej radzi sobie z siłami występującymi podczas pracy żurawia i wciągarki niż blokowa konstrukcja ciągników rolniczych. Rama jest fabrycznie przystosowana nawet do mocowania żurawia blisko osi, dzięki czemu obywa się bez dodatkowych konstrukcji.
Szybki demontaż osprzętu
Żuraw i wciągarkę można bardzo szybko zdemontować. Zajmuje to jedynie ok. 20 minut. Ciągnik Pm Trac może być agregowany z innym sprzętem zawieszanym i użytkowany w rolnictwie, kształtowaniu krajobrazu lub w sferze usług komunalnych. Thomas Kopp na razie nie zamierza wkraczać na te obszary działalności. Zrezygnował też z przystawki odbioru mocy, którą firma Pfanzelt oferuje do stosowania w swojej przekładni variaDrive.
Początkowo przedsiębiorca zastanawiał się nad zakupem głowicy harwesterowej Woody. Ostatecznie jednak nie zdecydował się na tę inwestycję, ponieważ montaż i demontaż głowicy wydawały mu się zbyt czasochłonne. Nie był też pewien, czy żuraw będzie mógł długookresowo współpracować z głowicą harwesterową. Dlatego zamiast niej kupił na początku 2025 r. harwester – egzemplarz modelu John Deere 1170E z 12 tys. mth na liczniku. Nigdy wcześniej nie obsługiwał harwestera, ale daje sobie i ojcu rok lub dwa na wprawienie się do wysoce zmechanizowanego pozyskiwania drewna.
Na podstawie: „Forst & Technik” nr 4/2025.