
„Las Polski”, jak na dobre dziennikarstwo przystało, zawsze prezentował zróżnicowane poglądy na zmieniającą się rzeczywistość, dzięki temu od lat jest pismem trafiającym do szerokiego grona odbiorców, w którym każdy znajdzie coś dla siebie – mówi Bogdan Gieburowski, emerytowany leśnik, który lasom poświęcił całe swoje życie.
Od prawie pięciu lat jest Pan na emeryturze, ale o ile wiem, także dziś często sięga Pan po „Las Polski”… Czy to prawda? Jeśli tak, to dlaczego ważna jest ta lektura?
Sięgam – i to systematycznie, co dwa tygodnie. „Las Polski” jest aktualnie jedynym leśnym periodykiem czytanym przeze mnie tak regularnie. Myślę, że lektura tego pisma przez człowieka, który całe swoje zawodowe życie pracował w Lasach Państwowych, jest nawet cenniejsza, aniżeli w okresie, w którym był czynny zawodowo i każdego dnia znajdował się w centrum leśnej rzeczywistości. Dzisiaj, wraz z lekturą kilku branżowych portali internetowych, stanowi ono główne źródło informacji o tym, co w lasach dobrego i niedobrego słychać.
Czyli można rzec, że „Las Polski” wciąż jest atrakcyjny.
Obecne pokolenie polskich leśników ma okazję żyć w okresie, kiedy dwa czasopisma leśne obchodzą niesamowite jak na periodyki jubileusze – oprócz „Lasu Polskiego” mamy jeszcze jubilata dwukrotnie starszego, którym jest „Sylwan” wychodzący od 1820 roku. Polskie Towarzystwo Leśne, będące wydawcą „Sylwana”, miało zamiar uroczyście uhonorować jego 200-lecie na swym 120. zjeździe w Katowicach, który w bieżącym roku nie mógł się odbyć z powodu pandemii. „Sylwan”, będący czasopismem naukowym, ma oczywiście odmienny od „Lasu” charakter i cel wydawania. Jego lekturę zaczynam od spisu treści – po czym czytam tylko te artykuły, które spośród bardzo szerokiej gamy tematów związanych z leśnictwem budzą moje zainteresowanie. „Las Polski” natomiast czytany jest przeze mnie od deski do deski, praktycznie bez opuszczania żadnego słowa. Grupa docelowa „Lasu Polskiego” obejmuje „leśników i przyjaciół lasu” o bardzo zróżnicowanym profilu zainteresowań i zatrudnionych na różnych szczeblach zarządzania. Każdy z nich, wśród artykułów traktujących o urządzaniu lasu, hodowli, ochronie, użytkowaniu, łowiectwie czy też o ochronie przyrody, polityce leśnej, organizacji i zagadnieniach ekonomicznych gospodarki leśnej zarówno w kraju, jak i za granicą, znajdzie interesujące go zagadnienia.
Kiedy zetknął się Pan z dwutygodnikiem po raz pierwszy?
We wczesnej młodości. Ojciec mój pracował w Rejonie Lasów Państwowych w Częstochowie, potem był nadleśniczym w Nadleśnictwie Julianka (obecnie obręb Nadl. Złoty Potok) i świeży numer „Lasu Polskiego” zawsze był w domu.
W Lasach Państwowych przepracował Pan 45 lat. Dwukrotnie był Pan nadleśniczym Nadleśnictwa Katowice (1983–88, 1992–2001) i dwukrotnie (1988–90, 2001–15) – zastępcą dyrektora, najpierw OZLP, a następnie RDLP w Katowicach. W latach 1990–92 był Pan dyrektorem katowickiego OZLP. Jakie znaczenie miał dla Pana wówczas „Las Polski”?
To był okres wielkich przemian – począwszy od ustrojowych, a na zmianie zasad funkcjonowania całych branż kończąc. Całkowitej nowelizacji uległy (lub też zostały uchwalone całkiem nowe) akty prawne – takie jak ustawa o lasach, o ochronie gruntów rolnych i leśnych, prawo łowieckie, prawo ochrony środowiska, wodne i o ochronie przyrody. Utworzone zostały regionalne dyrekcje ochrony środowiska, z którymi codzienna współpraca stała się koniecznością. I czyż zdarzyło się, aby o którymś z ww. zagadnień objętych nowelizacją prawa nie pisał „Las Polski”? Na pewno nie.
Faktem natomiast jest, że „Las Polski”, jak na dobre dziennikarstwo przystało, zawsze prezentował zróżnicowane poglądy na zmieniającą się rzeczywistość – dlatego też za bardzo szkodliwą uważałem podjętą w 1991 r. decyzję o zaprzestaniu jego wydawania. Wznowienie działalności pisma, już nakładem innego wydawcy, zawdzięczamy kilku wspaniałym osobom (i opublikowanie w jubileuszowym roku 100-lecia wspomnień kilkorga spośród nich byłoby fascynującą lekturą).
W tym miejscu muszę wspomnieć jeszcze o jednym zacnym periodyku, tj. o zlikwidowanej z początkiem 2020 r. „Trybunie Leśnika”. „Trybuna” była wydawana przez OZLP i RDLP w Katowicach od 1956 r., z biegiem czasu stała się pismem ogólnopolskim. Miała okresy lepsze i gorsze, i w swym rozkwicie osiągnęła potężny nakład 30 tys. egzemplarzy. Jej likwidacji nie mogę przeboleć i oceniam ją jako czyn nie tylko niezrozumiały i szkodliwy, ale także wręcz barbarzyński.
Jak patrzy Pan na dwutygodnik leśny z perspektywy czasu? Z perspektywy zmian, jakie zachodziły w leśnictwie? Także z perspektywy zmian zachodzących w naszym kraju?
„Las Polski” dzięki różnorodnej tematyce jest pismem trafiającym do bardzo szerokiego grona odbiorców. Przedstawia różne oceny gospodarki leśnej oraz różne koncepcje funkcjonowania leśnictwa – z jednej strony jako jednostki gospodarczej, a z drugiej – jako bardzo istotnego elementu ochrony środowiska i przyrody. Jednocześnie „Las Polski” nie wykazywał – i nadal na szczęście nie wykazuje – serwilizmu w stosunku do sił politycznych sprawujących aktualnie władzę, co czyni go pismem rzetelnym i obiektywnym.
Z okazji jubileuszu składać należy życzenia, tak więc życzę serdecznie zarówno „Lasowi Polskiemu”, jak i „Sylwanowi”, aby przetrwały wraz z zawodem leśnika przez następne 100 lat – do jubileuszy 200 i 300 lat istnienia.
Rozmawiała: Małgorzata Kołodziejczyk