
Są już obecne na terenach wszystkich miast Polski. W samej Warszawie wg oceny specjalistów żyje ich ponad 3 tys. Mieszkają nie tylko na peryferiach, lecz w całej aglomeracji. Prawdziwą eksplozję liczebności tego gatunku spowodowało masowe zwalczanie wścieklizny.
![]() |
Fot. www.fotolia.pl |
Odkąd w Polsce na początku lat 90. XX w. rozpoczęto intensywne, zakrojone na szerokąskalę akcje szczepienia lisów przeciw wściekliźnie, liczba przypadków tejchoroby wśród tego gatunku spadła. Niestety drastycznie obniżyła się też liczbakuropatw, bażantów, przepiórek, zajęcy i królików. Dawniej wściekliznaredukowała ich nadmierną populację nawet w 60–80%. Dziś już się tak nie dzieje.
Wściekliznaniemal zapomniana
Populację zajęcy w Polsce szacuje sięobecnie na ok. 500 tys. osobników, podczas gdy
w latach 70. XX w. były to 3 mln, a napoczątku lat 90. XX w. ichliczebność wynosiła jeszcze ponad 1mln 200tys. szt. Liczbę żyjącychkuropatw ocenia się dziś na jedynie 380tys. szt., czyli 2,5-krotnie mniej,aniżeli miało to miejsce jeszcze w latach 90. XX wieku. I to wszystko za sprawąjednego rudego drapieżnika!
Podejmowane dotychczas na terenie całegokraju działania, polegające m.in. na próbach ograniczenia liczebności populacjilisa, co doprowadziłoby do zwiększenia liczebności zajęcy i kuropatw, nieprzyniosły spodziewanych rezultatów. Podczas gdy zającom i kuropatwom grozicałkowita eksterminacja, zniknięcie z lasów i łąk, ich śmiertelny wróg lis masię coraz lepiej, a jego liczebność regularnie wzrasta. Z danych GUS wynika, żeo ile od 1990 r. liczba lisów w Polsce wzrosła ponad trzykrotnie, o tylekuropatw i zajęcy spadała blisko 2,5 razy. To efekt zrzucania z samolotówszczepionek przeciw wściekliźnie, uważają naukowcy z Wydziału Leśnego SGGW. Akcjata rozpoczęła się w 1993 r., bo do tego czasu Polska była rozsadnikiemwścieklizny na całą Europę. W 2002 r. szczepienia odbywały się już na terenie całego kraju. Problemw tym, że niepożądana wścieklizna była zarazem głównym, naturalnym czynnikiemograniczającym wielkość populacji lisów w Polsce. Gdy zatem uwolniono zwierzętaod tej strasznej choroby, zaczęły one lawinowo zwiększać swoją liczebność nawetna terenie silnie zurbanizowanych miast i cieszyć się w nich dłuższym izdrowszym życiem.
Szczepionki stosowane przeciwkowściekliźnie są tak skuteczne, że od ponad 15 lat Powiatowy InspektoratWeterynarii w Gdyni nie odnotował ani jednego przypadku tej choroby u lisówzamieszkujących tereny Trójmiasta.
Szakaldo lasu, lis do miasta
Kolejnym ważnym powodem migracji lisów domiast w skali kraju są od kilku lat… szakale złociste. Zwierzęta te w ramachswojej ekspansji terytorialnej wkroczyły do lasów wschodniej Polski i zaczęłysukcesywnie przemieszczać się na zachód. Proces ten rozpoczął się ok. 10 lattemu. Szakale są naturalnymi przeciwnikami lisów, które zostały skutecznie zwypłoszone z rodzimych lasów i przeniosły się do miast.
Fakt ten potwierdzają pracownicy InstytutuBadań Ssaków PAN w Białowieży, którzy zajmują się monitorowaniem tego problemu.Najwięcej szakali dociera do Polski z terenu Białorusi i Ukrainy, ale powoliteż z terenów Litwy, Czech, a nawet Niemiec.
Obserwacje potwierdzają nie tylko ich obecność, ale również fakt osiedlenia sięna terenie Polski. Ich ekspansja odbywa się z kilku różnych kierunków, jestnaturalna i ma odmienny charakter aniżeli inwazje szopa czy norkiamerykańskiej, które zostały wprowadzone do środowiska przez człowieka.
Przyrodnicy nie wiedzą dziś jeszczedokładnie, jakie będą skutki pojawienia się szakali złocistych w Polsce.Wiadomo natomiast, że lubią one tereny otwarte i doliny rzek. Żywią sięgryzoniami, zającami, padliną i o ten właśnie pokarm mogą konkurować z lisem ijenotem. Szakal to dość duży drapieżnik, więc z powodzeniem może oddziaływaćnie tylko na populację zająca, ale również sarny poprzez zabijanie młodychkoźląt.
Sprytnymieszczuch
Miasta stwarzają lisom idealne warunki i tonie tylko w okresie zimy. Te dzikie zwierzęta są bardzo inteligentne i jeszczeszybciej się uczą. Nie będą traciły cennej energii na polowanie, skoro wmieście jest stosunkowo łatwy dostęp do pożywienia. Mają przecież śmietniki ipełne smakowitych odpadków kosze na śmieci, w których zawsze mogą łatwo iszybko zdobyć każdą ilość wysokoenergetycznego pożywienia. Aglomeracje miejskiesą obecnie ich naturalnym środowiskiem, w którym czują się całkiem dobrze. Cowarto podkreślić, lisy nie niosą ze sobą żadnego realnego zagrożenia dlamieszkańców miast.
W miastach stały się jednak śmiertelnymiwrogami wolno żyjących kotów i przedstawicieli z gatunku łasicowatych. Niewykluczone,że już za kilka widok dziko żyjących kotów będzie prawdziwą rzadkością.Identyczny proces obserwowano m.in. w wielu miastach Wielkiej Brytanii, gdzielisy zajęły miejsce właśnie kotów. Zaczęły na nie tak skutecznie polować, że doszczętnieje wytępiły. Zwierzęta te utworzyły swoje kolonie w miastach już w latach 30.XX w., gdy na przedmieściach wielu miast zaczęła rozrastać się szeregowazabudowa z bujnymi ogrodami. Szacuje się, że obecnie w Londynie żyje ponad20tys. tych drapieżników, a na terenie całego kraju ich populacjaprzekracza 2 mln osobników. Dlatego nie powinniśmy się dziś dziwić widokowilisa na warszawskim Ursynowie, w Wilanowie, Mokotowie, Ochocie, ŁazienkachKrólewskich, a nawet skradającego się w ścisłym centrum stolicy wzdłuż muru stacjiFiltrów przy ul. Koszykowej czy buszującego bezkarnie w pobliżu DworcaGłównego. Najlepszymi miejscami w mieście do bytowania tych rudych drapieżnikówsą: kompleksy ogródków działkowych, cmentarze, parki – a więc miejscaniedostępne dla psów.
Lisy docierają do Warszawy wzdłuż brzegówWisły, torów kolejowych i dróg, które, jak wiadomo, przecinają całe miasto. Do miastaprzyciąga ich wbrew pozorom nie tylko łatwość zdobycia pożywienia, ale również nowetereny, na których z chęcią polują na popularne tam bażanty, kuropatwy, króliki,a nawet gołębie.
Ale nie tylko… Otóż okazuje się, że rudydrapieżnik w mieście zmienia też swoje upodobania pokarmowe i często korzysta zpokarmu roślinnego. Staje się wszystkożerny, a co za tym idzie podlega zasadomewolucji, co potwierdzili na podstawie obserwacji naukowcy z Zakładu Badania Ssaków PAN, którzypostanowili przyjrzeć się uzębieniu zwierząt zamieszkujących w miastach,stwierdzili, że ich długie i ostre do tej pory zęby służące do chwytania ofiar powoli przekształcają się wkrótsze i już mniej ostre, ale za to przystosowane do pobierania różnychrodzajów wszystkożerców.
Jakograniczyć liczebność?
Działania polegające napróbieograniczenia populacji lisów w Polsce, które miały być ratunkiem dlaodbudowania liczby zajęcy ikuropatw, zakończyły się fiaskiem. Liczneniegdyś zające ikuropatwy znikają zpolskich lasów iłąk,alisów jest nadal coraz więcej. W 2000r. było ich 145tys.,w2008–ok. 209tys., a w 2014 r. ponad 225 tys.
Po dokładnym wyliczeniu współczynnikówzagęszczenia lisów w Polsce okazuje się, że są takie tereny, gdzie mamy 8,5lisa na 1000 ha, natomiast średnie zagęszczenie na terenie całego kraju szacujesię na 7,8 szt. na 1000 ha. Należy przypomnieć, że wg większości opiniidocelowe zagęszczenie lisa powinno wynosić 1–3 szt. na 1000 ha. Wieluprzyrodników i naukowców uważa, że zbyt duże zagęszczenie drapieżników wpływanegatywnie na populację innej zwierzyny drobnej. Chcąc zatem zachować i chronićrodzimą faunę, powinniśmy zaakceptować polowanie na lisy. Zwiększony odstrzałjest bowiem w stanie realnie zmniejszyć jego presję na populacje zajęcy,kuropatw i bażantów. Liczebność tych zwierząt dla całej Polski na każdy kilometrkwadratowy jest i tak duża, a Warszawie ta średnia jest kilka razy większa.
Sytuację komplikuje dodatkowo to, że lisa wmieście nie sposób odstrzelić. Myśliwi mogą używać broni jedynie tam, gdzie donajbliższych zabudowań jest przynajmniej 100 m bezpiecznego dystansu. Jedynymrozsądnym rozwiązaniem wydają się być żywe pułapki, jednak czujne lisy, czującjakikolwiek podstęp, omijają je zdaleka. Dlatego też coraz częściej mówisię także ośrodkach farmakologicznych – antykoncepcyjnych, które być możeprzyniosą podobne efekty jak te podawane gołębiom miejskim.
Ekspansjapostępuje
Innym istotnym powodem pojawiania się tych drapieżnikówna terenach zamieszkałych przez ludzi są m.in. pozostawiane w lasach przezturystów worki ze śmieciami oraz resztkami jedzenia. Dorosłe osobnikiprzyprowadzają młode do miejsc, w których mogą znaleźć cenne pożywienie.Dlatego ważne jest, żeby nie wyrzucać odpadów w lasach, o co apelują leśnicy zcałej Polski.
Lisy, od wielu lat nie chorujące nawściekliznę, nie posiadają również naturalnych wrogów. W ostatnich latachwyszły też z mody lisie futra, więc myśliwym nie opłaca się do nich strzelać. PracownicyLasów Państwowych coraz częściej dostają zgłoszenia nie tylko o pojawiającychsię w miastach lisach, ale również o dokarmianiu ich przez ludzi. Lis tozwierzę, które łatwo i szybko dostosowuje się do panujących warunków. Jeśli małatwy dostęp do pożywienia, chętnie z niego korzysta. Najwięcej szkód w stolicylisy wyrządzają na terenie Łazienek Królewskich, gdzie polują na pawie, kaczkioraz wyławiają ryby ze stawu.
Lisi problem dostrzegło równieżOgólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, które trudno raczej posądzić ołowiecki lobbing. Zwrócili oni bowiem uwagę na fakt dziesiątkowania przez lisyniezwykle cennych kolonii ptaków lęgowych, m.in. mew i rybitw zlokalizowanych nad wodami JezioraNyskiego, a dokładniej jednej z jego wysp, która jest naturalnym siedliskiemponad 2 tys. par lęgowych mew śmieszek, rybitw rzecznych i mew czarnogłowych.Owe kolonie lęgowe dwóch pierwszych gatunków są jednymi z największych wregionie, a populacja rzadkiej mewy czarnogłowej należy do najważniejszych wskali całego kraju. Drapieżniki dziesiątkują coraz rzadsze przepiórki, a naniektórych terenach wytrzebiły prawie wszystkie cietrzewie i regularnie wyjadająwiosenne lęgi dzikich kaczek i gęsi, które i tak są zagrożonewyginięciem.
PrzemysławMiller