Przeczytasz w 6 minut

Gdy wypis jak kubik (nr 19/2014)

Nowelizacja Prawa Geodezyjnego i Kartograficznego spowodowała drastyczne podwyżki cen za dokumenty i dane geodezyjne, którymi dysponują powiaty. Czterokrotnie podrożał np. wypis z ewidencji gruntów, którego w pewnych częściach kraju wymaga się w przypadku legalizacji pozyskania drewna.

Typową praktyką, którą spotykamy przyokazji wydawania świadectw legalności pozyskania drewna, jest wymaganiepoświadczenia własności. Powód jest różny. Powiaty oraz nadleśnictwa sprawującenadzór w ich imieniu nie zawsze ufają danym, które zawiera uproszczony planurządzenia lasu, uznając, że w 10-letnim okresie jego obowiązywania grunt leśnymógł być przedmiotem sprzedaży czy też w inny sposób zmienić właściciela. Wszczególności chodzi o przypadki, kiedy tytułem spadku stał się współwłasnościąkilku osób. By uniknąć pretensji współwłaścicieli, których istnienie mógłbyzataić jeden z nich, organ nadzoru oczekuje aktualnej informacji z powiatowegowydziału geodezji. I jeśli okaże się, że dane spadkobiercy nie figurują wdokumentach, leśnik zaleca, by wpierw przeprowadzić sprawę spadkową, a na raziewstrzymać się z użytkowaniem lasu, bo na świadectwo nie ma szans.

Poświadczenie własności ma jeszcze innywalor w sytuacji braku dokumentacji urządzeniowej. Wówczas to jedyny dowód naposiadanie lasu.


Na straży praworządności

Praktyka poświadczania jest rozmaita, oczym pisaliśmy już w poprzednim numerze (artykuł „Przez wykroty do własnegolasu”, s. 10). W części powiatów właściciel lasu nawet nie wie, że jego danektoś sprawdza. W innym wystarcza podpisane oświadczenie, że las posiada(ramka poniżej). Ale jeszcze gdzie indziej może być on zmuszony do parafowania wnioskuo legalizację w wydziale geodezji lub przedstawienia urzędowego dokumentuwydanego na podstawie ewidencji gruntów i budynków. Ten pierwszy wariantczęściej spotkamy, gdy nadzór prowadzi samo starostwo, drugi, gdy nadzórsprawuje nadleśnictwo.


Reguły nie ma. Dobry przykład toNadleśnictwo Rudka, które nadzoruje lasy w pięciu powiatach. To one dyktująnadleśnictwu, jakie rozwiązanie zastosować. I tak do niedawna dwóm powiatom zmazowieckiego wystarczyło oświadczenie, a mieszkańcy powiatów z województwapodlaskiego winni przynosić do nadleśnictwa dodatkowy dokument.

Powód podwyższonego braku zaufania wpodlaskim to sprawa sądowa, w której reprymendę dostało starostwo w Bielsku.Osoba, która podpisała oświadczenie, że jest jedynym pretendentem do lasu,skłamała. Pominięty współwłaściciel złożył zawiadomienie o popełnieniuprzestępstwa. Sąd, który prowadził sprawę, powołał na świadka starostę, którylegalizował pozyskanie. Starosta nie dostał wyroku, ale w toku postępowaniasędzia uznał, że ze strony urzędu zabrakło należytej wnikliwości, przewidzianejw Kodeksie postępowania administracyjnego, art. 7: organy administracjipublicznej stoją na straży praworządności, z urzędu lub na wniosek stronpodejmują wszelkie czynności niezbędne do dokładnego wyjaśnienia stanufaktycznego (…).


Podwyżka x 4

„Podwyższony brak zaufania” uderza wpraworządnych i prawdomównych, którzy stanowią przecież znakomitą większość.Uzyskanie dodatkowego poświadczenia własności to przecież konieczność wizyty wstarostwie oraz koszty. Szczególnie jeśli wymaga się od nich wypisu z ewidencjigruntów. Od lipca, po urzędowej podwyżce, cena tego dokumentu wzrosła z 12 do50 zł, ponad czterokrotnie! Dla osoby, która posiada las, wypis to ni mniej niwięcej tylko świstek, który potwierdza, że jego własność jest jego własnością.Od wakacji taka „rewelacja” na piśmie kosztuje tyle, ile 1 mp drewna opałowegow nadleśnictwie.

Wysokie stawki opłat wzburzyły już geodetów– 9 września pod Sejmem zorganizowali pikietę. To pierwszy w dziejach protesttej grupy zawodowej. Jej pretensje dotyczą także innych spraw dręczącychbranżę, ale w przypadku kilkakrotnego wzrostu cen geodeci zwracają uwagę, żeprzecież w zakresie obciążenia pracą urzędników powiatowych nie stało się nictakiego, co mogłoby uzasadniać tak poważny wzrost opłat.

Podwyżce dziwią się też właściciele lasów,którzy na razie zaskoczeni płacą. Choć zapewne jeśli upowszechni się wieść, żeaby skorzystać z własnego lasu, trzeba wydać 50 zł na świstek papieru, zmalejeliczba wniosków o legalizację. Czy także wyrąb? Niekoniecznie.


Wypis czy informacja?

Być może rejterada w kierunkunielegalizowanego wyrębu będzie mniejsza w powiatach, gdzie zamiast wypisuwystarczy tzw. informacja z bazy danych ewidencji gruntów, zawierającadokładnie te same informacje co wypis, a co najważniejsze za taki dokumentwłaściciel płaci 10 zł plus 6 zł za każdą działkę, o której poświadczeniewystępuje. Jakkolwiek to i tak znacznie taniej niż wypis, ale trzeba zauważyć,że owa informacja też znacząco podrożała. Wcześniej płaciło się za nią 3,60 zł,niezależnie na ile działek jednego właściciela opiewała.

Taką informację od dawna wydajezainteresowanym np. starostwo sokołowskie. Nadleśnictwo oczekuje takiegodokumentu, kierując się wytycznymi w sprawie nadzoru, jakie skierowała kilkalat temu do nadleśnictw RDLP w Warszawie. We wskazówkach napisano, żenajpewniejszym sposobem poświadczenia własności jest wypis z ewidencji gruntów.Toteż praktyka w obrębie tej jednej dyrekcji jest zróżnicowana. Mamy więc takżepowiaty i nadleśnictwa, gdzie odpłatnego dokumentu ze starostwa (informacji)oczekuje się tylko w przypadku braku uproszczonych planów. Gdy plany są,wystarczy podpisane oświadczenie. W powiecie garwolińskim natomiast każdy musiprzedstawić poświadczenie ze starostwa, ale wystarczającą formą jest pieczątkaz powiatowego wydziału geodezji. Urzędnik zagląda do komputerowej bazy ewidencji(w tym zakresie zinformatyzowanych jest 100% starostw w kraju) i nie generujeżadnych dodatkowych dokumentów.


Kto płaci podatek?

Świadome ostatnich podwyżek NadleśnictwoMińsk obok wypisu i informacji wskazało w ostatnim czasie na jeszcze jedną dostępnąformę poświadczenia, tzw. kartę jednostki opodatkowania. To wydruk zkomputerowego systemu obsługi podatków lokalnych, z którego korzystają gminy(nazwa określa jeden z widoków ekranu w popularnym programie). Wydruk zawieradane (użytek, powierzchnia) nieruchomości, które podlegają opodatkowaniu. Gminywydają go nieodpłatnie, ale trzeba przyznać, że sprawa jest dość świeża. W śladza dużą liczbą zainteresowanych mogą pojawić się cenniki.

Pracownik UG w Kołbieli, do której jużzgłosił się pierwszy właściciel lasu, przypomina, że podobne informacje możnaodczytać z decyzji podatkowej, jakie corocznie wystawiają wójtowie.

Zwraca też uwagę na fakt, że dokumenty iinformacje z gmin mogą zawierać nazwiska nie tylko właściciela, ale też tzw.posiadacza samoistnego. Czyli np. spadkobiercy, który już od kilkudziesięciulat użytkuje gospodarstwo po nieżyjących dziadkach. Bez konfliktów z rodziną,bez zaległości podatkowych, ale też bez woli zakładania sprawy spadkowej.Nazwiska posiadacza nie będzie więc na wypisie z ewidencji gruntów ani wrejestrze właścicieli w upul.

W Kołbieli będzie za to na decyzji i karcieinformacji, odnotowane obok właściciela. Inne gminy odnotowują albo jedno, albodrugie – dla egzekucji podatków lokalnych nie ma znaczenia, kto je zapłaci. Alejak leśniczy ma potraktować osobę, która twierdzi, że w upul figuruje jegodziadek, ale ona jest jedynym posiadaczem lasu?


A na koniec i tak wiara…

Starostwo Powiatowe w Lubaczowie, któreprowadzi sprawy leśne we własnym zakresie, przy weryfikacji właścicielapostępuje podobnie jak w Garwolinie. Powiat posiada własny geoportal (takienarzędzia ma ok. 1/3 powiatów), a urzędnicy różnych wydziałów dysponują pełnymdostępem do danych, również tych ewidencyjnych. Zgodność danych we wniosku olegalizację pozyskania kontroluje się więc bez problemu, a właściciel lasunawet nie musi o tym wiedzieć.

Dostęp do tego typu istniejących baz danychpowiaty udostępniają też gminom. Być może kwestią przyszłości, po dopracowaniuszczegółów technicznych i formalnych, będzie udostępnienie loginów i dostępu dodanych ewidencyjnych również leśnikom z LP?

Innym sposobem, by właściciela zweryfikowaćmogłyby być księgi wieczyste – każdy, kto zna numer księgi swojejnieruchomości, może sprawdzić ją on-line. Ci z leśników, którzy tego próbowali,uważają jednak, że w przypadku weryfikacji własności lasu to zbytskomplikowane.

A może wystarczyłoby samo wspomniane nawstępie oświadczenie (ramka poniżej)? (W nadleśnictwach z terenu Mazowsza właścicielpodpisuje się pod podobną formułą na wniosku, ale i tak wymaga się odeńpoświadczenia z geodezji). Jakikolwiek dokument poświadczającego własność nagruncie i tak nie jest nic wart. Choćby to był nawet wyrys, czyli urzędowopoświadczony fragment mapy. W środku kompleksu leśnego, na który składają sięsetki prywatnych działek, a raczej działeczek o nieustabilizowanych granicach,i tak pozostaje zaufać właścicielowi, że zaprowadził na swoje. Zaufać urzędowo,bo w wielu przypadkach nikt przy zdrowych zmysłach nie jest w stanie uwierzyć,że posiadacz lasu zna przebieg granic działki o szerokości paru kroków.


Rafał Zubkowicz

PS. Starostwo Powiatowe w Białymstoku,które powierza nadzór Nadleśnictwu Rudka oraz sześciu innym jednostkom LP, 12września wycofało się z żądania wypisów i informacji od właścicieli lasów.Aktualnie wystarczające będzie podpisane oświadczenie.