
Uderzenie pandemii koronawirusa w Europę poskutkowało zastojem na rynku produktów drzewnych. Gdy stoją zakłady przetwórcze, z mniejszym impetem działa też pozyskanie. W efekcie w wielu miejscach Polski zulowcy nie otrzymują zleceń, a tym samym nie mają źródła dochodu. W ich sprawie do ministra klimatu Michała Kurtyki, któremu jeszcze podlegają Lasy Państwowe, wpłynęła interpelacja posła Władysława Kosiniaka-Kamysza.
– Z docierających domnie i groźnie brzmiących informacji wynika, że główny gospodarczy partnerowych przedsiębiorstw, czyli Lasy Państwowe, jednostronnie odstępują odwspółpracy ze swym tak ważnym logistycznie zapleczem. W efekcie te małeprzedsiębiorstwa tracą front pracy, ponieważ ich wysoce specjalistycznych usługnie potrzebuje żaden inny działający w tym obszarze podmiot. To nagłe zerwaniewspółpracy dotychczasowy partner – Lasy Państwowe, tłumaczą potrzebą troski owłasnych pracowników – argumentuje w piśmie parlamentarzysta. W ślad zaprzedsiębiorcami leśnymi podaje przykłady pokazujące, że tzw. parasol ochronnydla gospodarki większości zuli albo nie dotyczy, albo jest dla nichnieprzydatny.

– Koszty stałe, takie jak leasingi i kredyty, wynagrodzeniapracowników – mimo regulacji zawartych w tarczy antykryzysowej i elastycznościinstytucji finansowych – w przypadku ograniczenia zleceń przez Lasy w krótkimczasie wielu z nas mogą doprowadzić na skraj ekonomicznej przepaści – wyjaśniaTadeusz Ignaciuk, prezes Stowarzyszenia Przedsiębiorców Leśnych. Zwraca onuwagę, że mimo trudnej sytuacji leśnicy nie wszędzie są skorzy do ustępstw orazszukania wspólnego rozwiązania i obawia się, że interes organizacji przesłonidobro szerszej rzeszy ludzi. – Docierają do mnie także pozytywne sygnały. Wwielu nadleśnictwach wobec spadku popytu na drewno udaje się kontynuować robotyprzy zagospodarowaniu, tak by wartość świadczonych w ramach zamówieńpublicznych usług nie spadała poniżej poziomu zagrażającemu egzystencji naszychfirm – dodaje na pocieszenie.
Firmy leśne w zaistniałej sytuacji mają sporo kłopotów. Wzawieranych z LP umowach często pojawia się wymóg utrzymania przez niezatrudnienia określonej liczby pracowników, tymczasem przestój w lesie niepozwala zapewnić im zajęcia. Zulowcy apelują do jednostek LP o uruchomienieczynności z zakresu zagospodarowania lasu, które mogłyby uratować ludzi przezzwolnieniami, a firmy przed upadłością. O tym z kolei mowa w piśmie skierowanymdo Jadwigi Emilewicz, minister rozwoju, złożonym przez przedstawicielipracodawców leśnych 26 marca. Chcą, by minister wpłynęła na LP oraz by zaczęłyone informować o bieżącej sytuacji i planach na najbliższą przyszłość.Przedsiębiorcy argumentują, że bez tej wiedzy nie są w stanie zaplanowaćdziałania firm. Ich zdaniem Lasy, jako firma państwowa, powinny ulżyć prywatnymkontrahentom, okazując wyraz solidarności z państwem, również wyciągającym rękędo sektora prywatnego. Dlatego zulowcy chcą, by LP wstrzymały prowadzeniepozyskania swoim sprzętem i te same czynności przekazały podwykonawcom.W ich oczach problemem jest też brak możliwości zastosowania takich instrumentów,jak elastyczny czas pracy, gdyż drwal nie może pracować pilarką ponad dziennąnormę i mniejszego obciążenia w marcu nie mógłby odrobić później.
SLV.