
Zdarzenia drogowe z udziałem dzikich zwierząt to w dobie rozbudowy infrastruktury i rosnącego natężenia ruchu niemal codzienność. Zwłaszcza jesienią nie ma dnia bez informacji o zniszczonych po zderzeniu z łosiem czy jeleniem autach. Jaki jest tryb postępowania w przypadku kolizji ze zwierzęciem i kiedy możemy się starać o odszkodowanie z tego tytułu?

Zależność pomiędzy rozbudową infrastruktury drogowej iwzrostem natężenia ruchu a liczbą zdarzeń z udziałem zwierząt wydaje siębezdyskusyjna. Wszyscy słyszeliśmy o łosiach, które kilkukrotnie sforsowały jużsiatkę zabezpieczającą autostradę A2, czy dzikach grasujących po A4. W jednej z publikacji naukowych autorstwa dr. Łukasza Tyburskiego zKampinoskiego Parku Narodowego i prof. Andrzeja Czerniaka z Wydziału Leśnego UPw Poznaniu oszacowano, że w 2010 r. do zdarzenia z udziałem zwierzyny napolskich drogach dochodziło średnio co 29 min! Nie bez znaczenia dla takiegostanu rzeczy jest również fakt wzrastających od lat stanów liczebnych zwierzynygrubej (łosi, jeleni, danieli czy dzików). Według danych policji w 2015 r.liczba kolizji ze zwierzętami przekroczyła 20 tys. (w stosunku do przeszło 15tys. w 2010 r.). A doskonale zdajemy sobie sprawę, że jest to liczba mocnoodstająca od rzeczywistości. Nie każde zdarzenie zostaje zgłoszone. Takieprzykre w następstwach spotkania ze zwierzętami nie omijają również leśnikówczy przedsiębiorców leśnych, którzy są na nie szczególnie narażeni podczascodziennej drogi do pracy.
Najczęściej sarna idzik
Jak wykazały badania prowadzone przez wspomnianych wyżejnaukowców, choć do zdarzeń drogowych z udziałem dzikich zwierząt dochodzi przezcałą dobę, to największe ich natężenie przypada na godziny poranne (6.00–8.00)i wieczorne (16.00–24.00). Wiąże się to nie tylko z przemieszczaniem nażerowiska i powrotami do dziennych ostoi, lecz także ze słabą widocznościązarówno rano, jak i o zmierzchu. W ujęciu miesięcznym najwięcej kolizji jest wkwietniu i maju oraz październiku i listopadzie (aktywność migracyjna w okresierozrodczym i dyspersja młodych osobników), a w ciągu tygodnia – w weekendy.Najczęściej pod kołami samochodów padają sarna i dzik.
![]() |
Konsekwencją zderzenia ze zwierzęciem jest w najgorszym wypadku uraz ciała lub nawet śmierć kierowcy bądź pasażera pojazdu. Najczęściej jednak kończy się na mniej lub bardziej dotkliwym uszkodzeniu samochodu – reflektorów, maski, chłodnicy, rzadziej przedniej szyby. |
Fot. ADAC |
Konsekwencją zderzenia ze zwierzęciem w najgorszym wypadkujest uraz ciała lub nawet śmierć kierowcy bądź pasażera pojazdu (10 zabitych i229 rannych w 2017 r.). M.in. ze względuna wzrost wypadkowości ze skutkiem śmiertelnym Ministerstwo Środowiskapróbowało w ub. roku argumentować przywrócenie możliwości polowań na łosie.
Zazwyczaj jednak spotkanie zwierzęcia na drodze kończy sięna mniej lub bardziej dotkliwym uszkodzeniu samochodu – reflektorów, maski,chłodnicy czy przedniej szyby. Konieczność kasacji auta po kontakcie np. zsarną lub dzikiem należy do rzadkości. Średni koszt takiej kolizji zostałoszacowany przez dr. Tyburskiego i prof. Czerniaka na ponad 8 tys. zł. Na tękwotę złożyły się naprawa auta i średnia wartość tuszy zwierzęcia oraz jejutylizacji (publikacja sprzed pięciu lat).
O odszkodowanieniełatwo
Odpowiedzialność za szkody spowodowane w wyniku zderzenia zdzikim zwierzęciem, które w stanie wolnym należy do Skarbu Państwa, nie jestwbrew pozorom oczywista. Zasadniczo spoczywa ona na zarządcy danej drogi, awięc wójcie gminy, zarządach powiatu lub województwa bądź dyrektorze GeneralnejDyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. W założeniu o wypłatę pieniędzy napokrycie strat możemy się starać, jeśli o zagrożeniu związanym z wtargnięciemzwierzyny na danym odcinku drogi nie przestrzegał znak A-18b „zwierzęta dzikie”(przedstawiający skaczącego rogacza). Niestety, praktyka pokazuje, że sądyustosunkowują się zwykle negatywnie do roszczeń poszkodowanych. Argumentacjasprowadza się do stwierdzenia, że brak znaku nie oznacza braku zagrożeniazwiązanego z wtargnięciem zwierzęcia na drogę.
A nawet gdyby znak był ustawiony, do kolizji mogłoby dojść.– W takiej sytuacji powoływany jestbiegły, który przeanalizuje całe zdarzenie i wyda opinię, czy do zderzenia zezwierzęciem doszłoby pomimo postawienia stosownego znaku przez zarządcę drogi.Jeśli w jego opinii do kolizji doszłoby mimo ustawienia znaku, sąd oddali pozewo odszkodowanie. Związane jest to z faktem, że zarządca drogi ponosiodpowiedzialność nie na zasadzie ryzyka, a na zasadzie winy – mówiSebastian Bereza, broker ubezpieczeniowy z firmy Prospector Grupa KonsultingowaSp. z o.o.
W lepszej sytuacji znajdują się właściciele pojazdów, którzywykupili polisę autocasco lub minicasco. – Kierowcyposiadający ubezpieczenie AC lub minicasco mogą naprawić pojazd z własnegoubezpieczenia. Podczas zawierania polisy należy jednak dokładnie przeczytać„Ogólne warunki ubezpieczenia” i upewnić się, czy obejmują one zderzenie zdzikimi zwierzętami. Co prawda wypłata odszkodowania spowoduje utratę częścizniżek, jednak poszkodowany będzie miał naprawione auto lub środki na zakupkolejnego pojazdu. Kwota wypłaconego odszkodowania będzie uzależniona odwariantu, w jakim zostało zawarte ubezpieczenie. Najkorzystniejsze dlaposzkodowanego jest posiadanie serwisowego wariantu naprawy auta bezpomniejszania wartości części. Wprzypadku gdyby doszło do szkody całkowitej (kwota naprawy przekracza 70%wartości pojazdu), warto posiadać wykupioną opcję stałej wartościpojazdu/gwarantowanej sumy ubezpieczenia. Wszystkim zajmie się ubezpieczyciel –zorganizuje oględziny pojazdu i przeprowadzi proces likwidacji szkody. Wprzypadku gdy pojazd nie będzie się nadawał do naprawy, niektórzyubezpieczyciele pomogą w zagospodarowaniu pozostałości. Jeśli po skorzystaniu zubezpieczenia AC okaże się, że istnieje jednak odpowiedzialność zarządcydrogi/koła łowieckiego, będzie przysługiwał regres do ich polis. W przypadkugdy regres zostanie wykonany, poszkodowany nie utraci zniżek w ubezpieczeniu AC– dodaje Bereza.
Jak mówi, jest jeszcze jedna „furtka”: – O odszkodowanie z tytułu odpowiedzialności cywilnej można się ubiegaćod zarządcy drogi także wtedy, gdy ustawienie znaku nie wypełniało znamionnależytego zabezpieczenia miejsca o dużym natężeniu migracji dzikich zwierząt.Ma to znaczenie szczególnie przy długich odcinkach dróg, gdzie zarządca w ogólenie poinformował kierowcy o zagrożeniu bądź informacja ta była niepełna (braktabliczki T-2 wskazującej długość odcinka drogi, na której występujepodwyższone zagrożenie).
![]() |
Resort środowiska argumentował konieczność zniesienia marotorium na odstrzał m.in. wzrostem liczby kolizji z łosiami |
Fot. Tomasz Wojda |
O odszkodowanie z tytułu odpowiedzialności cywilnej możemysię ubiegać również w sytuacji, gdy zwierzę wbiegło pod samochód w następstwietrwającego polowania (przy czym pamiętajmy, że polowania zbiorowe odbywają siętylko za dnia).
– Z roszczeniemwystępujemy do koła łowieckiego lub zarządcy OHZ-etu – tłumaczy Bereza. W takimprzypadku czeka nas jednak długa droga do udowodnienia związkuprzyczynowo-skutkowego. Należy zacząć od sprawdzenia w urzędzie gminy lubnadleśnictwie, do których myśliwi są zobowiązani przekazywać informacje oterminach planowanych polowań zbiorowych, czy na danym terenie odbywało siępolowanie. Na nic zda się natomiast powszechne zgłaszanie roszczeń oodszkodowanie za kolizję z dzikim zwierzęciem do nadleśnictw. Chyba że ktośwykaże, że do zdarzenia doszło w konsekwencji prowadzenia gospodarki leśnej, cojest raczej nie do udowodnienia. Co z pieniędzmi za zdarzenie? – Gdy dojdzie dozderzenia z dzikim zwierzęciem, a odpowiedzialność będzie ponosił zarządcadrogi lub koło łowieckie, należy szkodę na pojeździe oraz szkody osobowezgłosić do ubezpieczyciela powyższych instytucji – precyzuje Sebastian Bereza.
Obowiązkowa pomoc
Kolizje ze zwierzętami to nie tylko problem uszkodzonegopojazdu i ewentualnych starań o uzyskanie rekompensaty za poniesioną stratę.Obowiązująca ustawa o ochronie zwierząt obliguje bowiem kierowców do udzieleniapomocy potrąconemu zwierzęciu (pod groźbą grzywny do 5 tys. zł lub nawetaresztu) lub zawiadomienia wskazanej w ustawie o ochronie zwierząt służby.
W praktyce dokonamy zgłoszenia pod numerem alarmowym. Niezapominajmy, że w pierwszej kolejności musimy zadbać o bezpieczeństwo własne iinnych uczestników ruchu (co z kolei nakazuje Prawo o ruchu drogowym). Zwierzęmartwe należy usunąć z jezdni, żyjące natomiast oznakować w wyraźny sposób.
![]() |
Znak A18-b powinien być powtórzony po każdym skrzyżowaniu |
Fot. Urszula Zubert |
Przybyli na miejsce funkcjonariusze policji mogą nie tylkoorzec o potrzebie uśmiercenia zwierzęcia (sporządzona przez nich notatka zezdarzenia przyda się przy staraniach o odszkodowanie), lecz także skrócić jegocierpienie, gdyż są uprawnieni do użycia broni palnej. Jak wiadomo, robią toniechętnie i o zdarzeniu informują np. myśliwych. W jednej z opiniiDepartamentu Prawnego Ministerstwa Środowiska poświęconej temu zagadnieniuuznano, że łamią w ten sposób moralny obowiązek ochrony zwierzęcia przedzbędnym cierpieniem. O ile katalog osób mogących stwierdzić potrzebęuśmiercenia jest dość szeroki i obejmuje (poza wyżej wymienionymi) lekarzyweterynarii, inspektorów organizacji społecznych, których statutowym celem jestochrona zwierząt, funkcjonariuszy Straży Ochrony Kolei, Straży Granicznej istraży gminnej, pracowników Służby Leśnej i służby parków narodowych czystrażników łowieckich, Państwowej Straży Łowieckiej, a nawet Państwowej StrażyRybackiej, o tyle samego pozbawienia życia można dokonać wyłącznie przezpodanie środka usypiającego (lekarz weterynarii) lub za pomocą broni palnej.
Zwierzę martwe lub uśmiercone staje się odpadem, za któryodpowiedzialność w obrębie pasa drogowego ponosi zarządca drogi, a nie myśliwy,który je uśmiercił. Do niedawna nie było do końca jasne, czy tusza gatunkułownego dostrzelonego w następstwie odniesionych obrażeń może trafić do obrotu.Jedna z interpretacji Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi wskazywała na taką ewentualność.Decyzję musiał jednak podjąć lekarz weterynarii. Co ważne, w takim przypadkuhonorarium z tuszy odstawionej do punktu skupu dziczyzny nie trafiało na kontokoła łowieckiego (zwierzę nie zostało upolowane w rozumieniu Prawa łowieckiego)tylko wojewody lub nadleśnictwa. Zgodnie z interpretacją przekazaną przez MRiRWw lutym br. tusze pochodzące od dostrzelonych po kolizji zwierząt nie powinnybyć wprowadzane na rynek. Nie przewiduje się tym bardziej możliwości pobraniatuszy na własny użytek przez uczestników lub świadków zdarzenia czy też jejuprzątnięcia we własnym zakresie. Takie stanowisko potwierdziło MinisterstwoŚrodowiska. Wprawdzie „tajemnicze” zaginięcie ofiary w takiej sytuacjiniejednokrotnie bywa na rękę instytucjom odpowiedzialnym za jej usunięcie, alemoże się wiązać z niemiłymi konsekwencjami prawnymi.
Jak widać, zderzenie z dzikim zwierzęciem pociąga za sobącałą masę problemów, których lepiej unikać. – Bezwzględnie należy pamiętać, że do takich wypadków najczęściejdochodzi na terenach leśnych, co nie zmienia faktu, że dość często również pozaobszarami leśnymi. Dlatego też kierowcy są zobowiązani do zachowania szczególnejostrożności – komentuje Sebastian Bereza. Niezależnie od tego, czy o ryzykuwtargnięcia zwierzęcia przed maskę samochodu uprzedza nas znak, czy tylkozdrowy rozsądek.