
Kwietniowe targi w czeskim Brnie, łączące w sobie zarówno tematykę rolno-weterynaryjną, jak i leśno-łowiecką, przyciągają co roku tłumy odwiedzających. Nie inaczej było i tym razem. Nie zmienił się także system wystawienniczy – część związana z lasem skupiła się wokół i wewnątrz zabytkowego pawilonu-rotundy.
Odwiedzający targi mogli zapoznać się z ofertą wiodącychmarek produkujących maszyny leśne, przyczepy zrywkowe i wszelki związany z nimiasortyment: żurawie, opony, gąsienice etc. Ci, którzy zajmują się pracamileśnymi, na pewno mogli się czuć dopieszczeni – było w czym wybierać i cooglądać. Poza wielkimi markami (w sensie gabarytów maszyn i popularności narynku), jak John Deere, Komatsu czy Ponsse, można było obejrzeć również tychnieco mniej znanych i produkujących mniejsze maszyny. Nie zabrakło akcentówrodem z Polski. Wśród wystawców można było dojrzeć m.in. spore stoisko zprzyczepami marki FaoFar czy rębaki od Teknamotor i piłołuparki Roltrac (wspólnestoisko).
Nieco skromniej prezentowała się oferta skierowana do tych, którzyzajmują się hodowlą lub pielęgnacją lasów, co jest związane z systememprowadzenia gospodarki leśnej u naszych południowych sąsiadów. Standardowo jużprezentowano siatki grodzeniowe, sprzęt „codziennego użytku”, czyli szpadle ifarby, czy narzędzia pomocne w odnowieniach. Chętni mogli się zapoznać zpropozycjami wspomagania prac urządzeniowych, trudno jednak obiektywnienapisać, że zainteresowanie tym tematem było ogromne. Nie mogli natomiastnarzekać wielbiciele łowiectwa – oferta przygotowana dla nich była całkiemspora. Może wyglądało to nieco inaczej niż na naszych targach, gdzie sporomiejsca zajmuje prezentacja broni, ale i tak było interesująco. Szczególnie dlatych, którzy uwielbiają wszelkie łowieckie rękodzieło (Czesi do tej kategorii zcałą pewnością należą). Można się było zaopatrzyć we wszystko – od kapelusza zpiórkiem po łoże małżeńskie z motywem rodem z rykowiska.
BSZ