Przeczytasz w 6 minut

Umiejętności, które ratują życie (7/2018)

Druhowie jednostek ochotniczej straży pożarnej (OSP) rzadko mają możliwość przejść w ramach szkolenia pełnowymiarowy kurs pilarza, nie mówiąc już o szkoleniu na drwala pilarza. Muszą sobie radzić z najtrudniejszymi sytuacjami, ukończywszy jedynie kurs podstawowy obsługi pilarki. O potrzebie pogłębionego szkolenia w przerzynce drzew trudnych przekonali się strażacy z powiatu starogardzkiego.

Pomysłzorganizowania warsztatów z przerzynki i ścinki drzew trudnych „Złomowisko wlesie” zrodził się w głowie Mateusza Krzemińskiego – z wykształcenialeśnika, a obecnie ratownika medycznego, który po sierpniowych nawałnicachpomagał poszkodowanym w okolicach Rytla. W szkoleniu (21–22 lutego) wzięli udziałdruhowie z 14 jednostek OSP. Wykorzystując nieuprzątnięte jeszcze fragmenty wiatrołomów na terenie NadleśnictwaWoziwoda (RDLP w Toruniu), strażacy mieli okazję doskonalić swoje umiejętnościpod okiem obecnego mistrza Polski drwali Kamila Szarmacha, który swoją wiedządzielił się w ramach wolontariatu.

 

Wnioskiz ubiegłorocznych akcji

Wydawaćby się mogło, że służby takie jak straż pożarna, w tym OSP, które, uczestniczącw akcjach ratunkowych, niejednokrotnie wykonują swoje zadania pod presją czasui w najtrudniejszych warunkach, np. w nocy lub podczas złej pogody, muszą byćwszechstronnie wyszkolone. Także w kwestii ścinki i obalania drzew orazokrzesywania i przerzynki drewna w warunkach normalnych i trudnych. To strażacki„chleb powszedni”. Tak właśnie sądziłem. Niestety, w przypadku strażaków ochotnikówbywa z tym różnie. Wskazują na to chociażby ubiegłoroczne doświadczenia.

Uczestnicząc w akcji ratowniczej w Rytlu przy usuwaniu drzew, widziałem, żechęci i ambicji nie brakuje nikomu. A zwłaszcza pracującym tam strażakom. Zprzygotowaniem technicznym bywało już różnie. Doskonalenie umiejętności nie makońca. A strażacy jak już usuwają jakieś drzewo, to niemal zawsze jest todrzewo trudne, niebezpieczne. Postanowiłem zatem chętnie dzielić się swoimdoświadczeniem, nabytym choćby na terenach poklęskowych w Nadleśnictwie Trzebciny,przez które w 2012 r. przeszła trąba powietrzna. Trzeba sobie pomagać.Strażacy to ludzie, którzy w każdej chwili gotowi są nieść nam pomoc, dlatego,jeśli tylko możemy, i my powinniśmy im pomagać – mówi prowadzący szkolenieKamil Szarmach.

Podczas szkolenia strażacy uczyli się, jak nie ulec zaskoczeniu w nawet najtrudniejszej sytuacji
Fot. D. Klawczyński (2)
Podobnymispostrzeżeniami dzieli się również pomysłodawca szkolenia Mateusz Krzemiński.

–Obecnie pracuję w pogotowiu ratunkowym, ale wcześniej kształciłem się wtechnikum leśnym, gdzie ukończyłem zawodowy kurs pilarza. Dlatego gdy w czasieferalnej nocy po nawałnicy uczestniczyłem jako ratownik medyczny w niesieniupomocy, zwróciłem uwagę, że są poważne braki w wyszkoleniu ratowników orazstrażaków w zakresie przerzynki drzew. Niektórzy z nich podchodzili do tematubardzo odważnie, nawet lekkomyślnie, jakby nie zdawali sobie sprawy z zagrożeń.Nic dziwnego. Często, posiadając jedynie nikłe doświadczenie, muszą onipracować na najtrudniejszych sztukach, zawieszonych, naprężonych itp. Naszczęście akurat wśród ratowników obyło się bez poważniejszych urazów – mówi Krzemiński.

Wieluświadków tamtych wydarzeń (w tym leśników oraz przedsiębiorców leśnych) podkreślało,że ludziom pracującym z pilarkami często brakowało cierpliwości i respektu. Cięcieodbywało się w pośpiechu, bez należytego przestrzegania nawet podstawowychzasad bezpieczeństwa. Np. bardzo blisko pracującego „pilarza” znajdowało siękilka osób w bezpośrednim zasięgu gałęzi, która mogła odbić i zranić któregoś zobserwatorów (sama pilarka też może w każdej chwili odbić).

Niestety,gwałtowne sytuacje pogodowe zdarzają się w ostatnich latach bardzo często,dlatego służby powinny być do nich lepiej przygotowane.

Tajnikii praktyka

Temuwłaśnie ma służyć szkolenie na „leśnym złomowisku”. Pierwsza, 16-osobowa grupabiorąca w nim udział została podzielona na dwa zespoły. Na zmianę zapoznawalisię z rodzajami sprzętu pomocnego przy pracy w lesie i z jego możliwościami (teczęść prowadził Jakub Wróblewski z firmy Makita), zaznajamiali się z obsługąpiły spalinowej oraz zasadami BHP (pod opieką Kamila Szarmacha). Całodniowyprogram warsztatów przewidywał także poznanie tajników ostrzenia łańcucha,sposobów na uwolnienie zakleszczonej piły i ćwiczenia praktyczne, jakbezpiecznie się uporać z najtrudniejszą ścinką i przerzynką. Kamil Szarmach,który na co dzień pracuje w tym terenie jako wykonawca usług leśnych, wybrałodpowiednio trudną powierzchnię, na której można przećwiczyć nawet najbardziejkarkołomne sytuacje.

Do ćwiczeń wybraliśmy tereny poklęskowe, właśnie z uwagi na występujące tamrozmaite sytuacje trudne i niebezpieczne, a więc takie, z jakimi przychodzi sięmierzyć strażakom. Starałem się także przeznaczyć trochę czasu na ogólnąobsługę pilarki, z największym naciskiem na bezpieczny jej uchwyt czyostrzenie. Bo wbrew pozorom to łańcuch tępy jest bardziej niebezpieczny odostrego. Dopiero dobrze naostrzona piła gwarantuje bezpieczne i ergonomiczne, atakże szybkie, cięcie, co w przypadku akcji ratunkowych jest szczególnie ważne –mówi Szarmach.

Wieleemocji wywołała prezentacja, jak w starciu z łańcuchem sprawują się typowespodnie strażackie. Prowadnica bez oporów przecięła materiał i w ułamku sekundywgłębiła się do połowy żerdzi udającej nogę. Dla porównania drugie cięcie przeprowadzonojuż na ogrodniczkach antyprzecięciowych (klasa ochronna 1) używanych przezuczniów technikum leśnego. Nawet najprostsze spodnie antyprzepięciowe powodujązatrzymanie piły, zanim łańcuch zetknie się ze skórą. Niestety, jak sięokazuje, w jednostkach OSP powiatu starogardzkiego, czyli głównie tychbiorących udział w warsztatach, praktycznie nie ma na wyposażeniu takiegosprzętu. A przecież od bezpieczeństwa strażaków zależy także bezpieczeństwo naswszystkich.

 

Wrażenia

Jak się okazuje, szkolenie takie jak to napowierzchni poklęskowej w Woziwodzie, jest cenne również z punktu widzeniastrażaka zawodowego, który nie tylko ukończył kurs drwala pilarza, ale nawetpracował w lesie. – Była to praca w realnych warunkach – na złomach iwywrotach, z którymi najczęściej mamy do czynienia w czasie służby. Na kursach,w których uczestniczą strażacy zawodowcy, przerzynka drzew trudnych jestrealizowana w różnym stopniu, w zależności od tego, czy takie drzewa sądostępne. Czasami trzeba jeździć po leśnictwach i szukać takich miejsc, boteorią się tego nie załatwi. Najważniejsza okazuje się praktyka, stąd pomysłtakiego szkolenia jest bardzo dobry i potrzebny nie tylko druhom z OSP –mówił Michał Babiński z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Starogardzie Gdańskim,który na szkoleniu wystąpił z ramienia OSP Zielona Góra.

Wielu spośród strażaków biorących udział wwarsztatach przyznaje, że teraz dopiero dostrzegli braki w tym aspekciewyszkolenia. Po konfrontacji z fachową wiedzą i doświadczeniem niektórym otworzyłysię oczy. – Dobrze, gdyby to doświadczenie przełożyło się na większy respekti bezpieczniejsze podejście do przerzynki w różnych akcjach. Mam nadzieję, żestrażacy będą też przekazywać wiedzę swoim kolegom z innych jednostek –mówi Mateusz Krzemiński. – Wszyscy zgodnie przyznali, że istnieje potrzebadalszego szkolenia z pilarką w ręku. Wielu ma teraz zupełnie inne spojrzenie natę kwestię. Jeden ze strażaków opowiadał mi, jak wracając po nawałnicy wsierpniu do remizy, czuł dumę, bo wówczas wydawało mu się, że dobrze sobieradzili z usuwaniem powalonych drzew. Podzielił się tym spostrzeżeniem zkolegą. Po tym szkoleniu jednak przyznał, mówiąc do tego samego kolegi, że„chyba jeszcze nic nie wiemy o pracy z pilarką” – dodaje Krzemiński.

Organizator zwraca też uwagę, że z 30 osób,które w ciągu tych dwóch dni przewinęły się przez warsztaty, może ze trzy czy czteryposiadały uprawnienia pilarza lub były zawodowo związane z pracą w lesie. Częśćna pewno posługuje się pilarką od lat przy pracach domowych, a część w ogólenie miała obeznania z tym urządzeniem.

Miejmynadzieję, że uczestnicy zdobyli cenne doświadczenia i pomimo niewielkiejmożliwości czasowej podniesie to bezpieczeństwo pracy w przyszłości.

– Bardzo budujące jest to, że biorący udziałw warsztatach wyraźnie wiedzieli, po co przybyli, i wykazywali zainteresowanie,chcieli się czegoś nauczyć. Zadawali dużo pytań, chętnie chwytali za pilarkę.Gros z nich – co było widać po wykonywanych próbach – pilarką posługiwało sięsprawnie. Niektórzy zdecydowanie mniej mieli z tym urządzeniem do czynienia,ale z odwagą zgłaszali się na ochotnika, by sprawdzić się z wyznaczonymzadaniem i poddać ocenie zarówno mojej, jak i bardziej doświadczonych druhów zOSP – podsumowuje Kamil Szarmach.

DanielKlawczyński