
Nad „Możliwościami ochrony upraw i młodników jodłowych przed chorobami i szkodnikami owadzimi w południowej Polsce” zastanawiano się podczas seminarium (26 listopada) w Instytucie Badawczym Leśnictwa.
Seminarium, choć dotyczyło głównie raka jodły i tylko najmłodszychklas wieku, było pokłosiem szerszego tematu badawczego zleconego przez DGLP –„Postępowanie ochronne w drzewostanach jodłowych zagrożonych przez owady ipatogeny grzybowe”. Realizowały go Zakład Lasów Górskich i Zakład Ochrony LasuIBL w latach 2013–15. Pracami na terenie RDLP w Krośnie i Krakowie koordynowałdr Wojciech Grodzki, kierownik zakładu.
– Kiedyśjodła była gatunkiem zagrożonym. Podjęto jej skuteczną restytucję. Dziś spośródgatunków iglastych wykazuje się ona najmniejszą defoliacją i jest istotnymelementem górskich lasów – mówił dyrektor IBL Janusz Czerepko.Jej udział powierzchniowy przekracza 2% (148 tys. ha, zapas ok. 51 mln m3).Mimo niezłej kondycji coraz częściej zagraża jej porażenie rakiem.
Badacze górskich lasów uważniej przyjrzelisię nie tylko objawom, ale i patogenowi wywołującemu chorobę zcharakterystycznymi zgrubieniami pędów i pni czy tzw. czarcimi miotłami –grzybowi Melampsorella caryophyllacearum.
![]() |
Fot. www.wikipedia.pl |
Rak jodły (rdza jodły i goździkowatych; choroba dwudomowa) tochoroba znana w leśnictwie od dawna. Badania nad nią prowadzono już przedwojną. Znane są zdjęcia z 1934 r., wykonane przez Henryka Orłosia, prezentującecharakterystyczne guzy na młodych drzewach. Po wojnie szerzej tematem rakajodły zajęto się od początku lat 50. XX wieku. Choroba rozprzestrzeniła się nacały obszar podalpejski i niemal dokładnie pokrywa się z zasięgiem występowaniajodły. W Polsce problem narasta, a choroba szczególnie intensywnie pojawia sięna Podkarpaciu.
Jak bowiem zapobiegać lub minimalizowaćskutki porażenia grzybem? Dziś zaleca się dokładne sekatorowanie pędów zobjawami choroby i usuwanie z lasu pozostałości po zabiegu. To jednak walka zwiatrakami. Usunięte wiosną zmiany już latem potrafią odrosnąć. – Być może należałoby ograniczyć się do drzewek z objawami nastrzale i to je usuwać? To i tak drzewa nierokujące – niższe, podatne na złomy– mówił Wojciech Grodzki. Zalecenia te przynoszą raczej, jak to określono,„efekt psychologiczny” – coś zrobiliśmy, często bardzo starannie (dokładnewycięcie, spalenie pozostałości z objawami choroby). A że nie zadziałało nadłuższą metę? No cóż…
Spośród czynników wpływających na rozprzestrzenianie sięchoroby znaczenie ma głównie forma odnowienia. W obserwacjach wykazano, żenaturalnie odnowione jodły są znacznie mniej podatne na porażenie grzybem. Ajuż porażone mają znacząco mniejszą liczbę objawów choroby na 1 mb drzewa. Wodnowieniu sztucznym ograniczeniu choroby sprzyja zakładanie placówek. Naukowcyuważają, że trzeba zmienić podejście hodowlane i m.in. wypełniać powstająceluki w drzewostanach jodłowych innymi gatunkami. Wówczas, podobnie jak przyodnowieniu naturalnym, mniej drzew zostaje porażonych i spada ilość objawów na1mb drzewa. – To powinno dać nam do myślenia. Dziś nieraz usuwa się domieszkimiędzy placówkami – mówił Grodzki.
Nie udało się potwierdzić lub wykluczyć skutecznościzastosowanych uodparniających preparatów systemicznych (Beta-Chikol) – badaniatrwały zbyt krótko. Nieskuteczne okazały się zabiegi chemiczne (np. z Funabenemczy lepem sadowniczym).
Zbadano też występujące szkodliwe owady, m.in. obiałki.Uważniej przyjrzano się goździkowatym, m.in. szeroko rozprzestrzenionejgwiazdnicy wielkokwiatowej. Niestety właśnie przez pospolitość tych roślinpomysły z ich usuwaniem, jako metoda walki z rakiem jodły, są niewykonalne.
UZ