
Nieczęsty to przypadek, kiedy Senat organizuje konferencję, na której politycy, leśnicy, naukowcy, działacze ekologiczni i myśliwi zasiadają do dyskusji nad jednym z rodzimych drapieżników. Konferencję „Przyszłość wilka w Polsce” (9 kwietnia) zorganizowano za przyczynkiem m.in. senackiej i sejmowej komisji środowiskowych. I choć pokonferencyjna konkluzja była jedna – wilk wymaga ochrony, to już z wizjami tejże było różnie.
Od wielu lat wilk nie ma dobrej prasy – społeczeństwu jawi się znacznieczęściej jako drapieżca pożerający trzy świnki lub babcię Czerwonego Kapturkaniż symbol ochrony przyrody. Przysłowia, tak chętnie przywoływane w senackiejsali, też raczej pejoratywnie odnoszą się do wilczych zwyczajów (np. człowiekczłowiekowi wilkiem). Choć działania edukacyjne powoli to zmieniają (np. sprawaz ub. roku z wycofaniem z IKEA pluszowej zabawki wilka pożerającego babcię) ido głosu dochodzi np. wilcza opiekuńczość.
– Ochrona wilka to ścieranie się idealizmu z praktyką dnia codziennego –mówił senator Stanisław Gorczyca. Jego zdaniem wilk dobitnie pokazuje, jakwiele elementów składa się dziś na ochronę zwierząt. Zaspokojenie potrzebgatunku, potrzeb ludzi, wypełnienie zobowiązań nakładanych przez UE (gatunekpriorytetowy przy wyznaczaniu sieci Natura 2000) – rodzi szereg rozmaitychproblemów.
Globalnie wilk nie jest gatunkiem zagrożonym. IUCN nadała mu rangę„niezagrożony”. Zagrożone są natomiast poszczególne, mniejsze populacje.Naukowcy szacują, że obecnie w kraju żyje ok. 1000 wilków, a pojemnośćsiedliskową oceniają na 1400–1500 sztuk. Za największe zagrożenia dla wilkówuważa się infrastrukturę drogową i kłusownictwo, a także rozproszenie zabudowy,poszatkowane korytarze ekologiczne. Na liście prezentowanej na konferencji nieznalazła się gospodarka leśna. Jak pokazała prezentacja Janusza Zaleskiego,zastępcy dyrektora generalnego LP, wilki wcale nie są takie bojaźliwe ipotrafią się odnaleźć w zagospodarowanym lesie, przemykając spokojnie międzypokrzykującymi robotnikami.
W budowaniu przejść dla zwierząt Polska jest światową potęgą. Wykonawcysię cieszą, zwierzęta korzystają. Ale czy w krajach ościennych, które zarzuciłybudowę takich przejść (głównie ze względów ekonomicznych), zwierzęta takie jakwilk mają się gorzej?
Wiele osób upatruje w wilku szkodnika powodującego spore straty wpogłowiu zwierząt gospodarskich. Jak udowodniono na konferencji, to mit.Rocznie wypłacane szkody nie przekraczają 500 tys. zł. Zwierzęta gospodarskiesą tylko przystawką tak w wilczej diecie, jak i w bilansie odszkodowań. Głównyskładnik wilczej diety to jelenie i sarny. Pomysły, by traktować wilka jakoregulatora populacji jeleniowatych, stawiała m.in. Sabina Pierużek-Nowak zeStowarzyszenia dla Natury „Wilk”. Jej zdaniem wilki mają się dziś całkiemnieźle właśnie dzięki wysokim stanom pogłowia jeleniowatych. Co więcej uważa,że wilki są sprzymierzeńcem w redukcji populacji dzików.
Henryk Okarma (Instytut Ochrony Przyrody PAN), twórca koncepcjizarządzania populacją wilka w Polsce, sam polujący, dostrzega niepotrzebnesprzeczności w gospodarowaniu wilkiem: – Wpadamy z jednej skrajności w drugą –od zabijania bez opamiętania, do skrajnej ochrony. Ochrona przyniosła pozytywny efekt. Ale teraztrzeba pomyśleć, co dalej.
Jego zdaniem szeroka wiedza naukowa jest niewykorzystywana w praktyce. –Ochrona drapieżników nie musi oznaczać ich ścisłej ochrony! To może, a nawetpowinien być menagement – mówił. Gospodarowanie wilkiem należy zatem zacząć odpopulacji na wschód od Wisły, ustabilizowanych.
![]() |
Fot. UZ |
Niezbyt dobrze działa jednak system monitoringu gatunku. Bez tego niewiadomo, ile ich jest, jak zmienia się liczebność. Zdaniem naukowca ok. 0,5–0,6mln zł raz na sześć lat wystarczyłoby na dokładne policzenie wilków (napodstawie odchodów, moczu, tropień). Co więcej takie kwoty – niższe niż roczneodszkodowania – znalazłyby się nawet w budżecie, o czym zapewniał wiceministerśrodowiska Piotr Otawski. Jak poinformował, na tę chwilę nie ma żadnychprzepisów, które pozwalałyby gospodarować zwierzętami innymi niż łowne. Tezę,wypowiedzianą ku zdziwieniu niektórych uczestników, poparł, podającuzasadnienie. – Ustawa o ochronie przyrody przewiduje odstrzały redukcyjne, alenie zawiera zasad ani metod, w jaki sposób miałyby być wykonywane – mówił. –Myśląc o zarządzaniu, powinniśmy zacząć od dyskusji na temat konstruowaniainstrumentów, które dadzą nam racjonalną możliwość gospodarowania zasobemzwierzyny, która nie jest jeszcze – albo nie chcemy, żeby była – zwierzynąłowną – dodawał wiceminister.
UZ