
O martwym drewnie mówi się od lat. Wydawać by się mogło, że powiedziano o nim już wszystko. Nic bardziej mylnego. Pokazało to ogromne zainteresowanie konferencją „Rola martwego drewna w ekosystemach leśnych”, na którą przybyło ponad 250 osób.
Ogrom zainteresowania nie umknął uwadzeorganizatorów. Otwierając konferencję, prof. Henryk Żybura, dziekan WL SGGW,mówił: – Martwi mnie tak duże zainteresowanie tym, co martwe. Ale jednocześniecieszy – bo by było martwe, najpierw musi być żywe.
Jolanta Błasiak (naczelnik Wydziału OchronyPrzyrody DGLP), która powitała gości w imieniu Lasów Państwowych, także zzadowoleniem komentowała zarówno tłumnie przybyłych uczestników, jak i liczbęreferatów i plakatów. Odniosła się również do ważnej dla LP daty. Dzieńotwarcia konferencji zbiegł się bowiem z oficjalnym rozpoczęciem obchodów90-lecia Lasów Państwowych. – Uroczystości inaugurujemy dziś konferencją podpatronatem marszałek Ewy Kopacz zorganizowaną w Sejmie.
Nie „czy”, ale „ile”?
Dyskusja nie dotyczy już tego, czypozostawiać martwe drewno. Dziś mówi się o tym, ile i gdzie. Jak przypomniałprof. Andrzej Grzywacz, biomasa roślin w lasach stanowi 98–99%. Siłą rzeczymusi pojawić się i martwe drewno. Jednak to nie tylko problem przyrodniczy, aletakże ekonomiczny i społeczny. A głosy takie płyną ze wszystkich stron.
– Martwe drewno to dziś temat modny,budzący emocje. Dlaczego? Bo przestał być tylko naukowy. Zyskał znaczenie np.planistyczne – mówił Paweł Pawlaczyk z Klubu Przyrodników.
Jednak zanim na dobre rozpocznie się tadyskusja, konieczna jest nieco inna. Chodzi o sprecyzowanie terminu „martwedrewno” (patrz ramka). Zresztą jest to pierwszy wniosek płynący z konferencji.Jednoznaczne określenie w trakcie prac terenowych, co jest martwym drewnem, aco nim nie jest (np. czy są to tylko drzewa martwe, czy także zamierające, czytylko części nadziemne, czy też podziemne) bez stworzenia spójnej, niemalsłownikowej definicji, może przysporzyć wielu problemów. W efekcie dwóchbadaczy na tym samym terenie może uzyskać różne wyniki inwentaryzacji,wynikające wyłącznie z problemu definiowania.
– Prędzej czy później dojdziemy dokonsensusu, ile martwego drewna ma być. Ale w tej dyskusji trzeba jednakpamiętać, że lasy są gospodarcze – mówił Piotr Lutyk, naczelnik WydziałuOchrony Ekosystemów RDLP w Warszawie. – Ochrona tak, ale z podziałem nafunkcje. Niekoniecznie bioróżnorodność musi być priorytetem w lasachgospodarczych.
Podobne głosy było słychać wśróduczestników: – Wielofunkcyjność tak, ale nie w każdym fragmencie lasówrozumiana tak samo.
Ale w dyskusji nt. ilości martwego drewnasłychać było i inne głosy: – Ta dyskusja jest w zasadzie zamknięta. Lasy mamycertyfikowane, a FSC wymaga, by 5% powierzchni pozostawiać do naturalnegorozpadu – mówił jeden z uczestników.
Zatem wszędzie tyle samo?
Dziś zasoby martwego drewna w Polsce (patrztabela) szacuje się na 5,8 m3/ha, co stanowi 2,18% w stosunku do drzew żywych.Łączna miąższość drewna martwego leżącego i stojącego to 52,7 mln m3. Takiedane płyną z zaprezentowanych przez Janusza Dawidziuka, dyrektora BULiGL,wyników kolejnej wielkoobszarowej inwentaryzacji stanu lasów wszystkich formwłasności.
Uczestnicy konferencji ze zrozumieniemprzyjęli potrzebę zróżnicowania w rozprzestrzenieniu martwego drewna. Prof.Grzywacz mówił: – W lasach zagospodarowanych jest pięć razy mniej martwegodrewna niż w lasach naturalnych. Mamy dziś w polskich lasach 2,2 mln wydzieleń.Przy takim zróżnicowaniu oczywiste jest, że muszą być różnice w ilości martwegodrewna. Weźmy pod uwagę chociażby strefy zagrożenia pożarowego, reżimochronności itd.
Profesor zasygnalizował także późniejdyskutowaną zależność od metodyki pomiaru. – Ilość martwego drewna to musi byćsuma działań czynników przyrodniczych, gospodarczych, ale także zasad pomiaruzawartych w IUL.
Ekonomiczny aspekt rozważań można byłotakże usłyszeć z ust prof. Grzywacza: – Niektóre RDLP sugerują się tym, comówią RDOŚ, np. żeby martwe drewno w stosunku do zasobności stanowiło 10%. Nibyniewiele. Ale popatrzymy na to w skali ogólnopolskiej: 10% zasobności polskichlasów to 230 mln m3, sześć etatów rocznych pozyskania w całym kraju, ponad 35mld zł. Czy możemy sobie na to pozwolić? To kwestia do dyskusji.
We wnioskach pokonferencyjnych uznano, żeilość rozkładającego się drewna powinna być zróżnicowana w zależności odgłównych funkcji wypełnianych przez konkretny kompleks leśny. Jednocześnieuznano jednak, że aktualna ilość tego drewna w naszych lasach jestniewystarczająca i w długim horyzoncie czasowym powinna być zwiększana. Cennebyło przypomnienie, że zasoby martwego drewna w lasach to nie cel, a jedynieśrodek do celu, jakim jest wspieranie bioróżnorodności.
Kolejnym krokiem po określeniu co jestmartwym drewnem (a ściślej co będziemy za nie uznawać), miałoby byćujednolicenie sposobu pomiarów. O potrzebie stworzenia wspólnej metodykiprzekonywał niejeden referat.
Z aptekarską precyzją
O tym, jak od sposobu pomiaru, wyborumetodyki zależy ilość martwego drewna, przekonywał m.in. Grzegorz Janas z RDLPw Katowicach (referat publikowaliśmy w nr. 5/2014 „Lasu Polskiego”).
Także Janusz Dawidziuk podkreślał dobitnie,jak ważne jest już dziś poświęcenie kilku zdań i podanie dokładnie zastosowanejw badaniach metodyki. – Mierząc martwe drewno stojące, przyjęliśmy, że choćbyjeden żywy liść oznacza drzewo żywe – mówił Bożydar Neroj z BULiGL.
Spory o ilość martwego drewna nie ustają,mimo że dziś nawet nie wiemy dokładnie, czy nasze zasoby martwego drewna sąmałe czy duże. Tymczasem krytyczne ustawianie Polski w międzynarodowychrankingach martwego drewna zdarzało się publicystom. – Chcąc porównywać się zzasobami w Europie, musimy dążyć do unifikacji wskaźników – mówił Jan Tabor zDGLP. Danych porównawczych, uzyskanych wg jednolitej metodyki, dostarczy za 2–3lata monitoring wykonany w ramach europejskiego projektu BioSoil ForestBiodiversity. Kilka lat temu na 438 powierzchniach próbnych w Polsce zasobymartwego drewna oszacowano na 9,6 m3/ha. To dwa razy więcej niż pokazują daneWISL.
Na tym nie koniec. – Metodyka pomiarów możeposłużyć do naciągania statystyk. Bo przecież można by pomierzyć np. leżaninęponiżej 7 cm grubości. Dlatego powtarzam – zawsze trzeba podać metodykę –podkreślał Dawidziuk.
A może wcale nie potrzeba dokładnieokreślać, ile martwego drewna pozostawiać?
– Były czasy, gdy każde suche drzewo zprzyganą wpisywano do książki służbowej. Dziś mamy naukowe podstawy, by martwedrewno w lasach zostawiać. Problem to ilość tego drewna. Wg mnie podchodzimy dotego ze zbytnią aptekarską precyzją. A przecież nie wszystko da się zmierzyć,zważyć – mówił Ryszard Kapuściński, prezes LOP.
Może rozwiązaniem byłoby zaproponowanestworzenie modeli opartych na naukowych danych? Miałyby one wytyczyć pożądanypoziom martwego drewna w zależności od m.in. siedliska, wieku drzewostanu ijego głównej funkcji. Coraz częściej słychać, że za daleko posunęliśmy się wrozumieniu wielofunkcyjności lasów i trzeba zweryfikować poglądy na ten temat.
Czego oczy nie widzą,…
A co jeśli trzeba by oszacować też zasobymartwego drewna pozostającego w glebie?
Właśnie o szacowaniu biomasy korzenireferat prezentował Paweł Strzeliński z UP w Poznaniu (przygotowany wspólnie zAndrzejem Jagodzińskim z Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku). W projekciebadawczym „Bilans węgla w biomasie drzew głównych gatunków lasotwórczychPolski” opracowano algorytmy do szacowania ilości biomasy poszczególnych częścidrzew. By je sporządzić, konieczne było pozyskanie całych drzew przez ichwywrócenie lub wypłukanie systemu korzeniowego z gleby. Pomimo ogromnej starannościw pozyskiwaniu systemów korzeniowych, nawet 20% pozostawało w glebie. Mimo toprzyjęto, że część podziemna stanowi ok. 20% biomasy nadziemnej drzewa.
Szacowanie części podziemnej przeprowadzonotakże w przypadku wielkoobszarówki. Mierząc pniaki, przyjęto podobnie jak wprzypadku powyższych badań empirycznych, że część podziemna to 20% grubizny idrobnicy części nadziemnej oszacowanej na podstawie średnicy pniaka. Okazałosię, że we wszystkich lasach w kraju miąższość martwej części podziemnej drzew took. 197,1 mln m3 (21,5 m3/ha). Czterokrotnie więcej niż to, co nad ziemią…
Bałagan w tym lesie!
Gdy każdy leśnik już wie, co oznacza dlaekosystemu martwe drewno, ogół społeczeństwa widzi raczej butwiejące suszki ignijące kłody. Nieuprzątnięte wykroty czy złomy to zwyczajny bałagan i powódzarzucania leśnikom, że niedbale gospodarują powierzonym mieniem. Jeden zuczestników, student leśnictwa, przytoczył historię „czyszczenia” lasów zleżaniny przez okolicznych mieszkańców. Nie rozumieją oni, że drewno może leżećw lesie „po coś”.
– Mimo imponującego bogactwa referatów,także w ujęciu instytucji reprezentowanych na konferencji, smuci nieco faktzbyt małej popularyzacji tematyki związanej z martwym drewnem wśródspołeczeństwa. Komuś z ulicy mogłoby się wydawać: „ile można o tym mówić?” –pytał retorycznie prof. Grzywacz. Ale, jak widać, trzeba mówić i to wiele.
Ostatni wniosek z dwudniowych dyskusjidotyczył potrzeby zwiększenia poziomu wiedzy społeczeństwa na temat martwegodrewna.
Urszula Zubert
Tegoroczna konferencja „Aktywne MetodyOchrony Przyrody w Zrównoważonym Leśnictwie” (26–27 marca) miała charakterjubileuszowy – odbywała się po raz 10. Problematyce martwego drewnaprzysłuchiwało się przeszło 250 uczestników. Wygłoszonych zostało aż 28 referatów,przedstawiono 39 plakatów.
![]() |
Fot. UZ Jako że konferencja była jubileuszowa, nie mogło zabraknąć urodzinowego tortu. Sękacze przypominające drewniane wyrzynki miło zaskoczyły uczestników |