
Lasy Państwowe wydają rocznie miliony złotych na usuwanie śmieci. Te zaś lądują w lasach bez względu na formę własności. Kto je uprząta z lasów prywatnych właścicieli?
Minęły dwa miesiące od wejścia w życie„ustawy śmieciowej”. Pojawiają się pytania: czy jest to kolejny bubellegislacyjny, następna podwyżka, tym razem zafundowana za pośrednictwemsamorządów, czy też próba budowania społeczeństwa obywatelskiego? A może toautentyczna troska o środowisko naturalne?
– Ustawa jest na razie wielką niewiadomą.Liczymy, że będzie lepiej i śmieci z czasem znikną z naszych lasów – mówiWiesław Lipiec, rzecznik prasowy lubelskiej RDLP. – W ostatnich trzech latach(2010–12) nadleśnictwa RDLP w Lublinie usunęły z lasów prawie 20 tys. m3śmieci. Kosztowało to aż 1,7 mln zł. Do końca maja br. zebrano z lasów ponad 1100 m3śmieci – dodaje.
– Ustawami nic nie zmienimy, potrzebna jestzmiana mentalności ludzi. A w tej chwili nakładanie kar finansowych na tych,którzy zaśmiecają należący do nich teren – zwraca uwagę Leszek Sokołowki, od 17lat prowadzący gospodarstwo agroturystyczne w Krzymoszycach, w sąsiedztwieMiędzyrzeca.
Malowniczo, ale z problemem…
Krzymoszyce leżą na trasie kolejowejWarszawa–Terespol. Są chętnie odwiedzane przez turystów, którzy chcą spędzićwolny czas w ciszy. Gospodarstwo agroturystyczne, które prowadzi LeszekSokołowski, jest położone w odległej kolonii. Upamiętniła je znana podróżniczkaElżbieta Dzikowska w książce „Groch i kapusta, czyli podróżuj po Polsce”: Mieszkałamw przytulnym stuletnim domu z kominkiem, jadłam na śniadanie jajka perlicze ibażancie z własnej gospodarza hodowli, smakowałam kozi ser też z własnego wgospodarstwie mleka, a pierogi to rewelacja w najrozmaitszych gatunkach. Wogrodzie rolniczy skansen, polodowcowe kamienie-giganty, grill, dużo pachnącychkwiatów.
Z opisu Dzikowskiej można by przypuszczać,że w okolicy życie biegnie bez większych problemów. Niestety, zaczynają się,gdy właściciel gospodarstwa agroturystycznego chce zabrać swoich gości nawycieczkę do pobliskich lasów…
Wędrówka po lasach
Te należą głównie do osób prywatnych. Wprywatny kompleks sośnin wcinają się działki Nadleśnictwa Międzyrzec.
– Nawędrówce po okolicznych lasach moglibyśmy spędzić praktycznie cały dzień. Ale przerażającejest to, że już jadąc oddalonymi od posesji drogami, a potem w lesie, możnanatknąć się na różnego rodzaju śmieci. Obraz tego, co właściciele gospodarstwwywożą do lasów, własnych lasów, jest przerażający (przykład międzyrzeckichlasów na zdj. poniżej) – mówi Leszek Sokołowski.
By przeciwdziałać niechlubnemu procederowi,rozpoczął współpracę z międzyrzeckim nadleśnictwem. – Zdaję sobie sprawę ztego, że w przypadku lasów prywatnych musi być także współpraca z gminą iśrodki finansowe. Ale gminy często przeznaczają je na inne cele, sprawęzaśmiecania lekceważąc.
Pan Leszek dość sceptycznie odnosi się doustawy śmieciowej. – Po przystąpieniu Polski do UE pojawiło się wiele projektówzwiązanych z ekologią, za którymi szły często duże pieniądze. Ale nie docenionowagi problemu zaśmiecania terenów leśnych i znaczenia recyklingu. Wprawdzie odwielu lat prowadzone są jednodniowe akcje „sprzątania świata”, ale o czystośćlasów trzeba dbać każdego dnia. Potrzebna jest tu zmiana mentalności –podkreśla.
Zdaniem Sokołowskiego, który obserwuje, jakjego sąsiedzi uprzątają bałagan na podwórkach, wyrzucając odpady do własnychlasów, należałoby nakładać kary finansowe na właścicieli, tak jak w krajachzachodnich. – W naszym kraju też mamy przepis, który mówi, że za nieporządek wewłasnym gospodarstwie mogą być nałożone kary finansowe. Niestety, nie jest onegzekwowany. A tylko w ten sposób można zmienić mentalność ludzi, którzy nieczują problemu sami.
Edukacja i ciągłe podkreślanie tego, żewywożenie śmieci z własnej posesji do lasu czy pozostawianie ich przy drodzejest naganne, są ważne, ale nie wystarczą. – Istotny byłby monitoring, tak jakczyni to nadleśnictwo.
Małgorzata Kołodziejczyk