Przeczytasz w 4 minuty

Polacy są w lesie najlepsi

Skończył technikum i studia leśne. Kilka lat temu, po lekturze „Lasu Polskiego”, trafił do Szwecji, gdzie pracuje w odpowiedniku polskiego zul. O swoich doświadczeniach mówi Tomasz Pawełek, pracujący w firmie Sundins Skogsplantor.

Tomasz Pawełek (Fot. Rafał Zubkowicz)Jak trafiłeś do Sundins Skogsplantor?

Pracowałem w parku narodowym. Drobnenieporozumienie spowodowało, że zacząłem się rozglądać za zmianą, a właśniewtedy o firmie Sundins przeczytałem w „Lesie Polskim”. Przyjechałem na próbę,wykorzystując wtedy cały urlop plus trochę bezpłatnego. W następnym roku jedenz 13 regionalnych przedstawicieli załatwił mi mieszkanie i tak już jestem tupięć lat.

 

Wiem, że tu nie ma lekkiej pracy.

W firmie sadzimy, zabezpieczamy uprawy, aległównie, przez 10 miesięcy w roku, wykonujemy czyszczenia pilarkami nawysięgniku. Początki pracy tym urządzeniem rzeczywiście były ciężkie, ale jeśliktoś zechce nauczyć się techniki, da sobie radę.

 

To czego się nauczyłeś?

Zaczynasz od tego, jak w ogóle poruszać sięz tą maszyną, jak ostrzyć tarczę, ścinać drzewa „z marszu”, a nie walcząc zkażdym. Np. na początku wiele razy ostrzyłem tarczę. Dziś wystarcza mi raz, dwarazy dziennie. Opanowałem technikę na tyle, że pracując, czuję się tak, jakbympo prostu chodził sobie po młodniku, słuchając radia w ochronnikach słuchu.

Weźmy przykład  tego młodnika, w którym jesteśmy – to lekkiteren – przeciąłbym tu bez problemu hektar.

 

Czym się różni ta technika czyszczeń odtego, co robimy w Polsce?

W Polsce przede wszystkim niezmiernierzadko pracuje się pilarką na wysięgniku. Szwedzi dopracowali technikę pracy –czy u nas w ogóle prowadzi się szkolenia z obsługi tej maszyny? Poza tym wLasach Państwowych wchodzi się z czyszczeniami wcześniej i częściej. Tustandard to jeden, dwa zabiegi. Prywatny właściciel liczy się z kosztami idlatego my do młodnika wchodzimy zwykle ok. 7–8 roku, najczęściej zbyt późno.Ludzie patrzą na kieszeń i reagują dopiero, gdy pojawia się problem. Sami zaśwykonują czyszczenia zbyt delikatnie. Tak jak i u nas – dbałość prywatnej osobyo własny las wyraża się w jego „oszczędzaniu”. Dlatego na targach Elmiapromujemy nasze usługi hasłem: zrobisz to za rok, zapłacisz więcej.

Poza tym tu są znacznie mniej skomplikowaneskłady gatunkowe. Zwykle więc usuwamy samosiewną brzozę z młodnika świerkowego,który też sadzi się w znacznie mniejszej więźbie niż w Polsce, 2–2,8 tys./ha. Wmiejscach, gdzie wypadły iglaste, oczywiście pracuje się też z pielęgnacjąbrzozy. Tak samo w zmrozowiskach, gdzie brzoza stanowi osłonę. W sosnowychmłodnikach reguluje się też więźbę sosny.

 

Ile kosztuje taka usługa?

Ceny są różne. Opłaca się np. być członkiemstowarzyszenia, bo to ono załatwia kontrakt, a wtedy właściciel płaci taniej.Ale przeciętnie to jakieś 330 koron za godzinę (1 korona to ok. 50 gr – przyp.red.).

 

Nie za hektar?

W czyszczeniach liczymy pozostawione pozabiegu drzewa, a przy sadzeniu – sadzonki, aby dowiedzieć się, czy trzymamysię więźby. Przed czyszczeniem, na podstawie m.in. ukształtowania terenu czyliczby drzew na metrze kwadratowym, możemy z dosyć dużą dokładnością określićprzewidywany koszt zabiegu.

 

W Szwecji jest boom na biomasę. Czy to, cowycinacie, trafia do pieca?

Nie. Biomasa zaczyna się w pierwszejtrzebieży, wykonywanej harwesterem. W Polsce robi się tzw. czyszczenia z masą.Tu nawet jak co któreś tam drzewo mogłoby trafić w stos, nie wyciąga się go. Boczy to się faktycznie opłaca?

 

Ilu Polaków pracuje w firmie?

Teraz, w szczycie sezonu, 207.

 

Z czego to wynika?

Polacy są najlepsi w lesie! (śmiech) Mamytylko trzech Szwedów w administracji. Przedstawiciele lokalni to też Szwedzi,ale oni prowadzą własną działalność. Ludzie trafiają tu z różnych dziedzin.Zostają ci, którzy nie boją się wysiłku. Jest też oczywiście uniwersalnyproblem pracy z dala od rodziny i domu, za granicą. Nie każdy to wytrzymuje.

 

A teraz serio – czyli polski pracownik todobra rekomendacja?

Zaczyna być. My wystawiając się na targach,na pewno się tego nie wstydzimy. Tłumaczymy np. całą dokumentację na polski.Dzisiaj szwedzkiego pracownika, który robiłby to, co my, niemal nieuświadczysz. Ten rynek zajęła wschodnia Europa, Litwini, Łotysze. Szwedzizostali w pozyskaniu. To najczęściej rodzinne, nieduże firmy, ale bardzowydajne.

 

Można tu dobrze zarobić?

Ja jestem zatrudniony na stałe i pracujętyle, by mieć jeszcze czas dla rodziny. Ale chłopaki, którzy przyjeżdżają naczasowy kontrakt i pracują na akord lub dłużej, w ciągu dnia potrafią wyciągaćtyle, że czasem nie jestem w stanie uwierzyć, nawet 40 tys. koron (ok. 20 tys.zł – przyp. red.) na miesiąc. Ja tyle nie zarabiam. Mam stałą pensję. Na pewnonie jest problemem zarobić 30 tys. koron. Oczywiście bierz też pod uwagętutejsze koszty utrzymania.

 

W Polsce jest sporo szkół, które kształcąleśników. To odpowiedni kandydaci do waszej firmy?

Nie zawsze, bo w Polsce uczą nas działanianakazowego: ja ci będę pokazywał, a ty rób. Człowiek w mundurze robi znaczki nadrzewach, a za nim idzie drugi w drelichach i te drzewa wycina. Tu robisz jednoi drugie. Musisz też być elastyczny i umieć się przestawić na to, że leśnictwomoże być kompletnie inne, że to nie tylko Zasady hodowli lasu.

 

A w drugą stronę – Ty wracasz do Polski,przywozisz oszczędności i doświadczenie, zakładasz firmę.

Nie według tych układów, jakie panują wpolskich lasach. W nadleśnictwie dostanę umowę na rok, a poza tym zwydajnością, jaką ma moja brygada, musiałbym mieć dla nich robotę nie wnadleśnictwie, ale w całej RDLP. Skrzydeł nie rozwinę.

Rozmawiał: RafałZubkowicz