
Pod koniec 2011 r. Minister Środowiska po raz kolejny zwrócił uwagę na mankamenty obowiązujących zasad regionalizacji, które jeszcze kilka lat temu uznał za w pełni dopasowane do warunków Polski. Jakie warunki wówczas uwzględniał? Jakie badania brał pod uwagę? Czyje uwzględniał opinie?
Po raz kolejny zdecydował o„racjonalizacji” obowiązujących zasad. Projekt nie przeszedł niezauważony. Mimouwag krytycznych, nowelizację wprowadzono w pierwszych dniach lipca. Redukowałaona po raz kolejny liczbę regionów nasiennych, do (…) 83 regionów pochodzenialeśnego materiału podstawowego zamiast dotychczasowych 91. W efekciewprowadzonych zmian regiony pochodzenia o numerach 154, 253, 356, 357, 359,553, 555 i 655 dołączono do sąsiadujących regionów zwykłych.
Nowela była poddana konsultacjom, równieżspołecznym.
To miała być racjonalizacja…
Ustawodawca wniknął w bolączki spowodowaneobowiązującymi zasadami. Zauważył w uzasadnieniu, że, (..) w przypadku brakuwyselekcjonowanego, kwalifikowanego i przetestowanego materiału rozmnożeniowegoz własnego regionu, spowodowanego nieurodzajem nasion, czynnikami biotycznymi,abiotycznymi, dopuszcza się wykorzystywanie materiału rozmnożeniowego z innychwyznaczonych w tym celu regionów pochodzenia.
Czy zadał sobie trud analizy całości?Widzimy, że poprzestał na niewielkim obszarze, który objęty jest zasadamiregionalizacji. Wkrótce dołączył do wyżej wymienionych regionów jeszcze jeden:region górski (w wyniku „pozytywnego odbioru przez ustawodawcę” problemówzgłoszonych przez RDLP w Warszawie w ramach konsultacji).
Na stronie internetowej MinisterstwaŚrodowiska mogliśmy również przeczytać:
Proponowane zmiany mają na celuwyeliminowanie okresowych niedoborów nasion niektórych gatunków poprzezumożliwienie wykorzystywania w większym niż dotychczas zakresie materiałurozmnożeniowego pochodzącego z bazy nasiennej spoza własnego regionu. W efekciepoprawi się racjonalne gospodarowanie leśnym materiałem rozmnożeniowym tychgatunków w granicach uznanych regionów pochodzenia.
O celowości zmian ustawodawca piszenastępująco: Zmiana rozporządzenia jest konieczna ze względu na potrzebępoprawy racjonalnego gospodarowania leśnym materiałem rozmnożeniowym wgranicach uznanych regionów pochodzenia.
Pojawia się krytyka
Prezes Stowarzyszenia Leśnych SzkółkarzyPolskich dr Dariusz Łęgowski wskazał w ramach społecznych konsultacji napozytywny kierunek zmian, lecz podkreślił ich niedostateczny zakres, wskazującna konkretne przykłady niedoskonałości i proponując poważniejszą analizęcałości obowiązujących zasad. Końcowa opinia w stosunku do proponowanych zmianbyła negatywna. Twórcy modernizacji, czyli pracownicy DGLP oraz IBL zostalicałkowicie zaskoczeni zewnętrznym głosem krytyki. Minister natomiastpowstrzymał się przed publikacją na swojej stronie internetowej innych głosówkrytycznych.
Uzasadnienie wskazane przez ustawodawcęniewiele ma wspólnego z ideą i definicją regionalizacji nasiennej. Gdyby jednaktraktować je poważnie, to problemy wskazywane przez dr Łęgowskiego równieżpowinny być uwzględnione. Stowarzyszenie Leśnych Szkółkarzy Polskich wskazywałona konieczność zmian w zakresie regionów 302 i 105 w przypadku sosny orazregionów: 607, 405, 503, 308, 304, 106 i 103 dla dęba szypułkowego czy też 301i 152 dla buka. Jednocześnie dr Łęgowski odniósł się do meritum obowiązującychzasad wskazując na „bezsens” w kontekście znanych badań (źródła szwedzkie,hiszpańskie, amerykańskie) na temat możliwości przyrodniczych poszczególnychgatunków do przemieszczania pyłków oraz zdolności przenoszenia cech na znaczne,nawet na kilkuset kilometrowe odległości.
Wskazywane przez dr. Łęgowskiego problemy(omówione i rozszerzone w wywiadzie zamieszczonym w nr 7/2012 „Lasu Polskiego”pt.: „Trzeba urealnić regionalizację”) nie zostały jednak uwzględnione przezustawodawcę, choć Stowarzyszenie użyło zdecydowanie mocniejszych argumentów niżjednozdaniowy wniosek RDLP w Warszawie, która w rzeczywistości powinna zająćsię raczej problemami Niziny Mazowieckiej a nie obszarem odległym setkikilometrów od jej siedziby.
Jednolite warunki w regionie
Warto raz jeszcze spojrzeć wyżej iprzypomnieć sobie argumenty, jakie ustawodawca przytaczał dla potrzeb zmiangranic regionów nasiennych i związanych z tym zmian prawa w państwie iskonfrontować to z definicją regionalizacji nasiennej:
– w art. 2 pkt 15 (ustawy o leśnymmateriale rozmnożeniowym) mówi się, że pod pojęciem regionalizacji nasiennejrozumie się podział na regiony pochodzenia oraz zasady wykorzystywania w nichleśnego materiału rozmnożeniowego określonych gatunków, a w pkt. 16, że podpojęciem regionu pochodzenia – rozumie się wyznaczony obszar lub grupęobszarów, na których obecnie rośnie dany drzewostan lub źródło nasion,stanowiące materiał podstawowy. Wszystko to należy łączyć z Dyrektywą Rady19999/105/WE z dnia 22 grudnia 1999 r. w sprawie obrotu leśnym materiałemrozmno-żeniowym, gdyż ustawa i rozporządzenia polskie nie mogą być sprzeczne zwytyczonymi tam ramami. A dyrektywa mówi o „jednolitych warunkachekologicznych” w regionie. Oczywiście można zawsze znaleźć jeszcze zdecydowaniemniejsze obszary i uznać je za regiony nasienne. Na początku, jak pamiętamy,było ich ponad sto. Czy jednak taki jest duch zapisów i czy byłoby to zgodne zracjonalizmem i wiedzą o zasobach przyrody i ich naturze?
Przyroda w granicach administracyjnych
W treści publikowanego uzasadnienia doproponowanych zmian nie przedstawiono żadnych odniesień do konkretnych wynikówbadań nad poszczególnymi gatunkami drzew leśnych wymienionych w ustawie oleśnym materiale rozmnożeniowym, które uzasadniałyby jakiekolwiek zmiany wgranicach przebiegu obowiązujących regionów nasiennych. Istniejące w Polsceregiony nasienne nie są wytyczone dla poszczególnych gatunków rozdzielnie, abadania jakie się zazwyczaj prowadzi, obejmując pojedyncze gatunki, nie mogąprzesądzać o przebiegu granic dla wszystkich gatunków razem (wyniki niektórychbadań, choć jeszcze nie pełne, to już są w poszczególnych ośrodkach badawczychrozbieżne; jeśli przyjąć, że poziom aktualnych możliwości naukowych,szczególnie badań genetycznych, musi mieć związek z granicami regionów). Zpewnością wytyczenie regionów w Polsce nie miało żadnego związku z badaniamigenetycznymi, gdyż wyprzedziło w czasie tą dziedzinę nauki. Dziwić może, iżdziś nie można dokonać żadnej zmiany bez przeprowadzenia takich badań.Oczywiście ustawodawca nie przywołuje żadnych wyników badań dla celównowelizacji, poprzestając na bardziej prozaicznym wytłumaczeniu, które podanoponiżej.
Ustawodawca zajmując się „wpychaniem”przyrody w administracyjne prawidła i granice nie zadał sobie truduuwzględnienia potencjalnych możliwości przenoszenia cech przez drzewa,wynikających z ich właściwości naturalnych.
Czym więc się kierował?
Filozofia zmiany
Uzasadnienie zmian przedstawione na stronachMinisterstwa było nonszalanckie i dyletanckie, a krytyka racjonalna iszczegółowa.
1. Podnoszenie sprawy, iż obecny przebieggranic regionów ustalony „w oparciu o granice gmin nie odpowiada uwarunkowaniomprzyrodniczym nadleśnictw” nie dotyczy przecież tylko wymienionych w projekcieregionów: 154, 253, 356, 357, 359, 553, 555, 655. Dzisiejsze realia todostosowanie wszystkich granic regionów do granic administracyjnych gmin a nienadleśnictw. Tym samym nie ma uzasadnienia korekta przebiegu granic regionównasiennych w ośmiu regionach, a brak korekty w pozostałych ponad 80 regionach.
2. Wskazywanie w uzasadnieniu do projektu,że aktualny przebieg granic regionów wytyczony po granicach gmin jest zły gdyżnie odpowiada „uwarunkowaniom przyrodniczym nadleśnictw” nie ma związku zrzeczywistym zróżnicowaniem przyrodniczym. Bo przecież to przyroda powinnawyznaczać granice – na co wskazują zapisy właściwej dyrektywy i o czym wspominasię również w samym uzasadnieniu. Granice nadleśnictw, podobnie jak i granicegmin nie mają związku z różnicami ekologicznymi występującymi w naturze – sątylko granicami administracyjnymi.
Przywoływanie w uzasadnieniu nadleśnictw,czyli zarządzających lasami Skarbu Państwa nie powinno mieć związku z prawem,które obowiązuje na całym obszarze Polski – nie tylko w lasach państwowych(Skarbu Państwa). Wiadomym jest bowiem powszechnie, że są rejony w Polsce,gdzie powierzchnia leśna nadleśnictw jest zdecydowanie mniejsza od pozostałejpowierzchni leśnej.
Jeśli w projekcie ustawy wspomina się onadleśnictwach – czyli o organizacjach Lasów Państwowych, a pomija innąwłasność, to może Minister powinien się zająć tworzeniem oddzielnego prawa dlalasów nie będących własnością państwa?
Wskazywanie (raczej gołosłowne, gdyż niepoparte żadnymi przykładami w zakresie zaproponowanych zmian) na jakiekolwiekprace badawcze z zakresu regionalizacji i „leśnictwa jako takiego” nieuwzględnia jednak badań na obszarach lasów niepaństwowych. Takich badań nie ma.Ale organy administracyjne Państwa oraz leśne ośrodki naukowe w sposóbprecyzyjny i naukowy potrafią wyciągać wnioski, które mają się rozciągać nacały obszar Państwa. Czy słusznie? A może to tylko życzenia ustawodawcy?
A jednak to prawo UE
3. W uzasadnieniu mogliśmy równieżprzeczytać: „Projekt rozporządzenia nie jest objęty prawem Unii Europejskiej.”Nie jest to prawdą, gdyż sama regionalizacja podlega zasadom opisanym w prawieunijnym, o czym wspomniałem wyżej. Dyrektywa Rady 19999/105/WE nie pozostawiadowolności w zakresie spraw związanych z regionalizacją.
I tak we wstępie – w pkt. 20 czytamy:Państwa Członkowskie powinny stworzyć listy regionów pochodzenia zawierającetam, gdzie jest to możliwe, pochodzenie materiału elitarnego; PaństwaCzłonkowskie powinny opracować mapy wskazujące granice regionów pochodzenia.
Natomiast art. 2 wskazuje, jakie warunkipowinny spełniać regiony: Region pochodzenia: dla gatunków lub podgatunków,region pochodzenia jest obszarem lub grupą obszarów podlegających wystarczającojednolitym warunkom ekologicznym, na których znajdują się drzewostany lubźródła nasion wykazujące podobne cechy fenotypowe lub genetyczne, zuwzględnieniem w odpowiednich przypadkach granic związane z wysokością nadpoziomem morza.
W art. 9 przeczytamy: 1. W przypadkumateriału elitarnego przeznaczonego do produkcji materiału rozmnożeniowegokategorii „z rozpoznanego źródła” i „wyselekcjonowany”, Państwa Członkowskie,dla stosownych gatunków, wyznaczą regiony pochodzenia. 2. Państwa Członkowskieopracują i opublikują mapy wskazujące obszary wyznaczonych regionówpochodzenia. Mapy zostaną przesłane Komisji i innym Państwom Członkowskim.
Zapisy Dyrektywy w sposób jednoznacznyłączą regiony z jednolitymi warunkami ekologicznymi. W Polsce mamy przykładpróby wpasowania regionów w granice administracyjne: albo gmin, albonadleśnictw. Nie wydają się konieczne sformułowania zawarte w Dyrektywie, byuświadomić sobie, że żadne granice administracyjne nie mogą przesądzać ogranicach przyrodniczych, również o granicach regionów nasiennych. A pamiętamy,że ustawodawca powołuje się na problemy z granicami nadleśnictw.
Wróćmy do prehistorii
Lodowiec wycofał się z Polski ok. 10 tys.lat temu. Znaczenie człowieka w gospodarce leśnej przestało być marginalne wrazz pojawieniem się kolei. Wtedy stała się możliwa większa ingerencja człowieka wprzemieszczanie genów drzew leśnych. Tyczyło to generalnie sosny i świerka.Dotychczasowe badania genetyczne wskazują, że obszar Polski jest skażony wbardzo niewielkim stopniu – w porównaniu z zachodnimi czy południowymisąsiadami naszego kraju.
Ta wiedza powinna determinować zasadyregionalizacji jakie wprowadziły na obszarze własnym Lasy Państwowe w roku1993. Czy tak się stało? Jestem przekonany, że żaden lodowiec, żadne„zaśmiecanie” natury nie miało związku z wykreowaniem obrazu dzisiejszychregionów.
Determinacja
Cherlawe uzasadnienie dla zmian prawa wsposób jednoznaczny wskazuje, jakie znaczenie mogą mieć zgoła inne argumentyniż aktualny stan wiedzy, praktyki czy zdrowego rozsądku. Ktoś się możeżachnąć, że przecież kierunek zmian jest dobry. Dr Łęgowski żachnął się jednakw przeciwnym kierunku. Stwierdził, że zmiany są „płytkie i nieznaczące”.
Nie są niczym udokumentowane, pozaproblemami natury gospodarczej. Niestety, tylko w zakresie, jaki ustalił nadziś ustawodawca. Ten zakres nieprzypadkowo jest zbieżny z celami –niegospodarczymi, lecz przyjętymi do realizacji w ramach struktury LP.
Ich istota nie została nam wyjawiona wprost– ani przez ustawodawcę, ani w artykule dr. Jana Matrasa i prof. Janusza Sabora(„Las Polski”, nr 11/2012: „Regionalizacja jest realna”) Czy musimy siędomyślać tych problemów „natury gospodarczej”?
Spróbujemy uchylić rąbka tajemnicy.Najpierw jednak poświęćmy chwilkę dr. Edwardowi Lenartowi, który na stronachministerstwa dał zdecydowany odpór tezom dr. Łęgowskiego.
Z determinacją zabrał się do obronyprzygotowanych w jego departamencie zmian prawnych. Czytamy więc, że: Ilośćregionów nasiennych jest funkcją zmienności warunków ekologicznych orazzmienności występujących na tym obszarze gatunków. Pod tym względem Polska jestkrajem specyficznym o czym świadczą istniejące i opracowywane nowe podziałyuwzględniające kryteria klimatyczne i glebowe, np. nowe opracowanie (SGGW — drR. Zielony), dotyczące podziału przyrodniczo-leśnego Polski, proponującezwiększenie ilości mezoregionów w Polsce ze 150 do ok. 180.
Nie będę pewnie odosobniony, wyrażajączdziwienie na łączenie mezaregionów, będących wypadkową bardzo wieluróżnorodnych czynników, bezpośrednio z regionalizacją nasienną kilku gatunkówdrzew rosnących w całej Polsce. Czy prace dr. Zielonego uwzględniały tegatunki? Trzeba przyznać rację dr. Lenartowi, że w takich okolicznościach,sprawa regionalizacji zagmatwała się niczym węzeł gordyjski. Dobrze wiemyjednak, że była zagmatwana nawet przed pojawieniem się kolejnych 30mezoregionów dr. Zielonego.
Nie dowiedzieliśmy się ani słowa o innychnowych i znaczących podziałach.
Specyfika domeną każdego
Dr. Lenart utożsamia regiony z populacjami,pisząc: Liczba regionów to ilość różnych
populacji występujących w ramach zasięgu naturalnego gatunku…. To bardzociekawe stwierdzenie, zwłaszcza gdy pamiętamy, że istotą wprowadzenia zmianmiało być (…) wyeliminowanie okresowych niedoborów nasion niektórych gatunkówpoprzez umożliwienie wykorzystywania w większym, niż dotychczas zakresiemateriału rozmnożeniowego pochodzącego z bazy nasiennej spoza własnego regionu.W końcu nie wiemy, czy te regiony są bardzo cenne, czy cenne tylko trochę, wzakresie bieżących potrzeb i celów nasiennictwa leśnego.
Nie sądzę również, by Polska była krajemspecyficznym, na co wskazuje dr Lenart. Zdecydowanie bardziej zróżnicowanymiprzyrodniczo i klimatycznie mogą być Niemcy, Włochy czy Rumunia. Trudno jednakpolemizować z takim argumentem, gdyż wszystko wskazuje że pod wieloma innymiwzględami rzeczywiście jesteśmy krajem specyficznym.
Czy regionalizacja miała na celu ochronęwybranych populacji o uznanym znaczeniu w kraju? Czy rzeczywiście są cenne?Same zasady regionalizacji nie są w stanie chronić cennych zasobów przyzaniedbywaniu innych czynności, czego ostatnio doświadczyliśmy w BeskidzieŚląskim. Co stoi w takim razie na przeszkodzie w powiększaniu zasobów tychcennych populacji (przykład pomorskiego buka)? Czy nie regionalizacja w wieluprzypadkach?
Zadziwia też znajomość klimatu Szwecjiprzez dr. Lenarta, który pisze, że: Drzewostany świerkowe Szwecji nie sązapylane przez pyłek drzew pochodzących z Polski – gdy u nas pyli świerk, wSzwecji zwykle leży śnieg. Dr. Lenart zapomina o ogromnym rozciągnięciu Szwecjiw kierunku północ-południe oraz o mocno zróżnicowanym klimacie w tym kraju, wktórym południowe regiony są pod mocnym wpływem klimatu atlantyckiego(zdecydowanie mocniejszym niż tereny Polski).
Robert S. Lęch
Autor ma doświadczenie w pracy w LasachPaństwowych na wszystkich stanowiskach do stopnia nadleśniczego, prowadziłdziałalność gospodarczą, ukończył studia podyplomowe z zakresu organizacji izarządzania.
Kolejna część artykułu ukaże się w numerze19/2012.