
Po latach, kiedy ochrona przyrody była domeną leśników, dziś są od niej odsuwani. Następuje rozdział kompetencji i wyłączanie leśnictwa z obszarów, które 20 lat temu nowatorsko zdefiniowała ustawa o lasach.
Mówiąc o relacjach ochrony przyrody i leśnictwa, powinienem wrócić do historii i przypomnieć, że to my, leśnicy, byliśmy zajmowaliśmy się ochroną przyrody niejako z urzędu. W międzywojniu opiekę nad rezerwatami, pomnikami przyrody sprawowała właśnie administracja Lasów Państwowych. Leśnik był wówczas jednoznacznie utożsamiany z ochroną. Był to też czas, kiedy idea ochrony przyrody obejmowała coraz szersze kręgi. Świadczy o tym działalność 36 organizacji, które miały zapisaną w statucie dbałość o środowisko przyrodnicze, m.in. Towarzystwo Przyrodników, Towarzystwo Tatrzańskie, Towarzystwo Krajoznawcze, Polskie Towarzystwo Leśne, Towarzystwo Dendrologiczne, Związek Łowiecki. Znamiennym faktem było powołanie Państwowej Rady Ochrony Przyrody i Ligi Ochrony Przyrody. To PROP doprowadziła w 1934 r. do powstania pierwszej ustawy o ochronie przyrody. Leśnicy wówczas zajmowali w Radzie czołowe miejsca. Tak też było przez cały czas powojenny. Cieszyliśmy się, że stopniowo pojawiają się też inni ekolodzy.
Radość z obecności ekologów
Początkowo ich aktywność była niezauważalna. W latach 60. ekologia jeśli nie była zakazana, to co najmniej niemile widziana jako nauka z Zachodu, amerykańska. Jeśli prześledzimy literaturę zachodnią to 70. i 80. lata oznaczają eksplozję ekologii na naukowych rynkach i uniwersytetach amerykańskich. Zachód już wówczas przeżywał swoją fascynację ekologią. U nas było inaczej. Ze względu na sytuację polityczną – był przecież stan wojenny – zainteresowanie ekologią pojawiło się z pewnym opóźnieniem. Ruchy ekologiczne zrodziły się w Polsce w latach 80., ale wzmożone zainteresowanie ekologią nastąpiło w następnej dekadzie. Cieszyliśmy się także wówczas – oto rosną nam ruchy ekologiczne, idea ochrony przyrody się rozwija. Ale niepostrzeżenie powstają też problemy. Nawet ci ludzie, którzy byli związani z nami bezpośrednią współpracą, teraz chcą zajmować coraz lepsze pozycje, co zrozumiałe. Niemniej dzieje się to kosztem pomniejszania roli leśników. Podczas gdy w parkach narodowych pracownicy chodzą w mundurach leśników i istnieje tam podobna struktura, ale wówczas mówi się już, że „to jest coś innego niż Lasy”. Operat urządzania lasu, na którym bazują ludzie nie tylko w parkach, zaczyna być krytykowany. Pojawia się rozdźwięki.
Dualizm zarządzania
Umacniać zaczął się także dualizm zarządzania, który pojawił się po raz pierwszy wyraźnie wraz z powstaniem parków krajobrazowych: równolegle z istniejącą administracją Lasów Państwowych powstaje administracja parków krajobrazowych. Zadania obu grup dotyczą tych samych terenów. Zaczyna się konkurencja i dylemat: kto ma decydujący głos, nadleśnictwo, czy zarząd parku?Przykładem ewoluowania relacji leśnictwa z ochroną środowiska są zmiany w nazwie resortowego ministerstwa, które od Ministerstwa Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego, poprzez Ministerstwo Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa stało się ostatecznie Ministerstwem Środowiska. Ewolucji w nazwach towarzyszyły realne zmiany pozycji leśników – wchodziliśmy stopniowo na linie boczne. Doszło do tego, że opuściwszy historyczną siedzibę dyrekcji generalnej, mamy teraz problem, by umieścić przed nią pomnik Adama Loreta. W tym Ministerstwie Środowiska mieliśmy w minionej dekadzie dwóch ministrów leśników, ale już dwaj ostatni ministrowie to osoby niezwiązane z leśnictwem. Brakuje nam nie tylko ministra, ale przede wszystkim polityki państwa w stosunku do leśnictwa. Jest to objawem postępującego marginalizowania roli państwa na korzyść Unii Europejskiej. To ma również odzwierciedlenie w ochronie przyrody. W ustawie o ochronie przyrody są jedynie dwukrotnie wymienione pojęcie „lasy”. Oczywiście szerszym pojęciem jest ekosystem, w którym lasy też się mieszczą, ale to znów pokazuje zmniejszającą się rolę leśnictwa.
Natura 2000 umacnia podział
Ten proces wzmógł się na etapie tworzenia Natury 2000. Należałoby pewnie się cieszyć, bo to bardzo dobra koncepcja ochrony przyrody na poziomie europejskim. Ale gdy ¼ lasów w Polsce jest w Naturze 2000, a zarządzającym jest Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska to już mamy problem. Tu konkurencja jest dużo bardziej niebezpieczna niż w przypadku dualizmu nadleśnictwo – park krajobrazowy. Wprawdzie dyrektor regionalny LP opiniuje plan zadań ochronnych, a nadleśniczy wykonuje samodzielnie zadania z zakresu ochrony przyrody na swoim terenie, ale jest też inny organ, który też ma w tym zakresie kompetencje. Dlaczego zwracam na to uwagę? To są pola konfliktowe, których być nie powinno. Dlaczego obszarem morskim Natura 2000 może zarządzać dyrektor urzędu morskiego? My na tym polu zostaliśmy odstawieni na bok.Inna niebezpieczna rzecz to podważanie planu urządzenia lasu – oto trzeba wykonywać ocenę oddziaływania na środowisko. Kto ma ją zrobić? Kto jest do tego odpowiednio przygotowany? By pokazać co ten cały proces znaczy dla leśnika, podam przykład z Puszczy Białowieskiej, która cała jest w Naturze 2000 i towarzyszy jej silna presja na objęcie całości przez park narodowy. Pyta leśniczy: – Czy pracując 36 lat na tym samym stanowisku i chroniąc tę Puszczę robiłem to dobrze, czy źle? Bo mnie się mówi dziś, że robiłem to źle. Co zrobić, by tę sytuację poprawić? Myślę, że Polsce jest potrzebna polityka ekologiczna państwa. Taki dokument przyjęła Rada Ministrów, ale nikt o nim nie pamięta. Tak jak niezmienne i niezależne od opcji politycznej powinny być priorytety w zakresie polityki zagranicznej, służby zdrowia, tak i w ochronie przyrody musi być jakaś wspólna kanwa.Uważam, że leśnicy mają swoje miejsce. Wzorem nadleśniczego, który prowadzi gospodarkę leśną na swoim terenie, tak dyrektor generalny i regionalny LP byli również organami ochrony przyrody. Czas, byśmy zaakcentowali naszą obecność. Przypomnieli sobie o tradycjach ochrony przyrody, że jeżeli nas nie za bardzo proszą, to jednak prawo do społecznych konsultacji zapewnia nam możliwość uczestnictwa i wejścia np. do komisji parlamentarnych, gdzie powinniśmy swoje zdanie wypowiadać.
Widzimir Grus, emerytowany dyrektor RDLP w GdańskuZastępca Przewodniczącego ROLP