Nie jestem leśnikiem, ale już od 60 lat wielkim miłośnikiem lasu. Jestem też wiernym czytelnikiem „Lasu Polskiego”. Kilka dni temu miałem zderzenie z sarną na drodze. Cała prawa część auta rozbita. Wezwałem policję, licząc na to, że będę mógł wnioskować o odszkodowanie. Wszyscy radzili, aby zwrócić się do Lasów albo myśliwych. Następnego dnia byłem w miejscowym nadleśnictwie, by się dowiedzieć, jakie kroki podjąć, by uzyskać odszkodowanie. Dowiedziałem się, że w takim przypadku nic mi się nie należy i lepiej byłoby dla mnie, gdybym zderzył się z niedźwiedziem, bo wtedy dostałbym rekompensatę. Czy może mi Pani wyjaśnić tę sprawę i czy mam jeszcze jakąś szansę gdzieś skutecznie monitować? Przecież ta sarna należy do Skarbu Państwa i jako właściciel musi być on za nią odpowiedzialny? Czyli to od leśników powinienem dostać odszkodowanie!
Bardzo się cieszymy, że nie tylko leśnicy, ale i miłośnicy lasu czytają „Las Polski”. Z przyjemnością odpowiadamy na list, choć wieści nie będą dobre.
W opisanej sytuacji nie należy się Panu odszkodowanie ani od LP, ani od koła łowieckiego – chyba, że zachodzi przesłanka szczególna, którą omówię za chwilę. Już na wstępie chciałabym podkreślić często pojawiające się błędne przekonanie o odpowiedzialności leśników za wypadki z udziałem zwierząt łownych, tak jak za szkody wyrządzane przez zwierzynę. Leśnicy nie są w tej sytuacji co do zasady stroną – obwody łowieckie są bowiem dzierżawione kołom łowieckim i to na nie prawodawca nałożył ewentualną odpowiedzialność za dany rodzaj szkód, wskazany w ustawie. Jedynie w sytuacji, gdy obwód nie jest dzierżawiony przez żadne z kół łowieckich i nadal pozostaje pod zarządem LP lub w sytuacji, gdy do wypadku dojdzie na terenie należącym do ośrodka hodowli zwierzyny – wówczas na LP ciążą stosowne obowiązki i odpowiedzialność. Oczywiście inne uregulowania dotyczą zwierząt objętych ochroną prawną.
Zacznijmy od tego, że słusznie przypisuje Pan własność zwierząt łownych. Według ustawy Prawo łowieckie (art. 2) zwierzyna w stanie wolnym jako dobro ogólnonarodowe stanowi własność Skarbu Państwa. Jednakże trzeba od razu podkreślić, że – według Sądu Najwyższego – zwierzęta leśne nie są rzeczami w rozumieniu art. 45 k.c., a w związku z tym państwo nie może być ich właścicielem w znaczeniu prawa cywilnego. Wobec tego odpowiada ono za szkody wyrządzone przez te zwierzęta tylko wtedy, gdy ustawa tak stanowi.
Prawo łowieckie wyróżnia następujące rodzaje szkód wyrządzanych przez zwierzynę: powstałe przy wykonywaniu polowania, powstałe w uprawach i plonach rolnych wyrządzane przez dziki, łosie, daniele, jelenie i sarny oraz wyrządzane przez zwierzęta objęte całoroczną ochroną. Ustawa ta podmiotami odpowiedzialnymi za powstałe szkody czyni: dzierżawców i zarządców obwodów łowieckich, zaś w ostatnim przypadku – Skarb Państwa.
Wracając do Pańskiego przypadku. Tylko w sytuacji, kiedy zaistniał związek przyczynowo – skutkowy pomiędzy polowaniem, a szkodą powstałą wskutek kolizji ze zwierzęciem łownym, ma Pan możliwość wysunięcia roszczenia wobec dzierżawcy lub zarządcy obwodu łowieckiego (gdy doszło np. do wtargnięcia na szosę pędzonej naganką lub postrzelonej w trakcie polowania zwierzyny). Po udowodnieniu takiej okoliczności, zastosowanie znajduje art. 46 ust. 1 pkt 2 ustawy Prawo łowieckie mówiący o odpowiedzialności za wszelkiego rodzaju szkody powstałe przy wykonywaniu polowania. Zarządcy/dzierżawcy są zobligowani do posiadania odpowiedniego ubezpieczenia i to właśnie z niego realizowane są roszczenia poszkodowanych.
Innym ciekawym zagadnieniem jest kolizja ze zwierzętami chronionymi (np. żubry, niedźwiedzie, wilki) i łosiem (który choć należy do zwierząt łownych, objęty jest całoroczną ochroną). Tematyka ta jest jednak na tyle obszerna, i dość niejednoznaczna, że poświęcimy jej kolejne „Porady Prawne”.
Odpowiadając na pytanie o ewentualność dalszego monitowania w tej sprawie – owszem, ma Pan jeszcze możliwość działania, przynajmniej teoretycznie. Jeśli droga, na której doszło do kolizji nie była odpowiednio oznakowana (,uwaga, dzikie zwierzęta”), a powinna być ze względu na to, że jest szczególnie często, a nie tylko sporadycznie, uczęszczana przez zwierzynę, może Pan spróbować pociągnąć do odpowiedzialności zarządcę drogi. Jest to dość trudne i długotrwałe, musiałby Pan bowiem udowodnić mu zaniechanie, tj. wykazać, że nie ustawiono w tym miejscu odpowiedniego znaku ostrzegawczego, mimo że były ku temu przesłanki. Jak to zrobić? Najbardziej wiarygodne w takich przypadkach są opinie i oświadczenia miejscowych leśników i myśliwych, ale w oczywisty sposób jest to bardzo czasochłonne.