
Zawirowania na światowym rynku paliw, rosnące bez opamiętania ceny ropy naftowej, wreszcie coraz bardziej realne widmo wyczerpania się zasobów tego surowca – wszystko to sprawia, że coraz więcej liczących się producentów samochodów prowadzi poważne badania nad zastosowaniem alternatywnych źródeł energii.Oczywiście, wszystko to już było. W czasie II wojny światowej wykorzystywano gaz drzewny (holtzgas), a widok ciężarówki z doczepionym generatorem tego paliwa, w którym spalało się najlepiej buczynę, nikogo nie dziwił. Produkowano także benzynę syntetyczną z węgla (wraca się do tego pomysłu, gdyż zapasy węgla wydają się zdecydowanie większe niż ropy). Źródeł napędu pojazdów jest multum: od baterii słonecznych po ogniwa wodorowe, a informacje o nowych rozwiązaniach pojawiają się najczęściej właśnie w okresie kryzysów paliwowych. Można rzecz jasna przypuszczać, że gdy objawi się jakieś rozwiązanie techniczne, wydajne i gotowe do masowej produkcji, ceny ropy polecą z pieca na łeb i wizyta na stacji benzynowej nie będzie nas przyprawiała o ból głowy, ale na razie to pieśń dalekiej przyszłości.
Na razie idzie to w dwóch kierunkach – obniżania zużycia paliwa poprzez specjalne energooszczędne opony, wyłączanie silnika, gdy samochód zatrzymuje się w korkach (Citröen, ze swoim Start/Stop, KIA), wyłączanie połowy cylindrów, gdy silnik pracuje z mniejszą mocą (Chrysler, Jeep), pojazdy hybrydowe, w których stosuje się dwa silniki – spalinowy i elektryczny współpracujące ze sobą, a część energii jest odzyskiwana w trakcie hamowania (np. Toyota). Wszystkie te rozwiązania są jednak drogie, a ich efektywność stoi pod dużym znakiem zapytania.
Drugim kierunkiem, który, jak się wydaje, ma przed sobą przyszłość, jest zasilanie pojazdu energią elektryczną. Tu problemem są akumulatory, których ograniczona pojemność ogranicza zasięg pojazdu między ładowaniami. W kierunku zwiększenia pojemności ogniw prowadzone są od dłuższego czasu badania w laboratoriach firm samochodowych na całym świecie. Chwali się nimi koncern Volkswagena, Nissan i wiele innych firm. Chrysler wspólnie z General Electric bada tzw. podwójne akumulatory, mogące zdecydowanie zwiększyć zasięg i moc pojazdu. Chrysler prezentujący swoje modele samochodów elektrycznch informuje, że wejdą one już w przyszłym roku do seryjnej produkcji! Mowa nie tylko o zasilanym ogniwami litowo-jonowymi Dodge EV (fot. poniżej), który osiąga prędkość maksymalną 195 km/godz. i przyspiesza do setki w czasie krótszym niż 5 sekund, a jego zasięg wnosi do 320 km (!), ale także o wersjach EV samochodów terenowych, takich jak Jeep.
Ale w zalewie informacji o samochodach elektrycznych umyka fakt, że w Polsce pojazdy takie są produkowane od lat i eksportowane m.in. do… USA. Mowa o Melexach. To już nie są tylko proste wózki używane na polach golfowych. Firma z Mielca produkuje całą gamę tych pojazdów w zależności od zapotrzebowania odbiorcy, a część z nich jest homologowana i może poruszać się po drogach publicznych. Choć konstrukcje te mają wciąż sporo ograniczeń, chociaż nie dorównują ani zasięgiem, ani prędkością maksymalną prezentowanym wyżej pojazdom, choć wciąż bardziej są to wózki elektryczne niż elektryczne samochody, myślę, że propozycja Melexa może być ciekawą ofertą dla nadleśnictw prowadzących działalność edukacyjną, łowiecką czy turystyczną. Po pierwsze bowiem Lasy dałyby wówczas przykład troski o środowisko, jako że pojazdy te nie emitują spalin i mają bez mała zerowy poziom hałasu. Po drugie, nie są drogie – najtańsza wersja kosztuje brutto zaledwie 16 tys. zł, a najdroższa 30 tys. zł. Po trzecie wreszcie niski jest koszt eksploatacji.
Pojazdy oferowane są w wielu wersjach pasażerskich, towarowych, mogą przewieźć od 2 do 6 osób, a modele XTR są również uterenowione (zarówno w wersji pasażerskiej, jak i bagażowej). Polega to na zastosowaniu wyższego zawieszenia i terenowego ogumienia. Można też zastosować w nich przekładnię 16:1, która nieco zmniejsza prędkość, ale zwiększa siłę na kołach. Zasięg pojazdu waha się od 40 do 60 km. Jest to uzależnione od obciążenia, terenu, po którym się porusza, sposobu jazdy itp. Czas ładowania baterii od pełnego rozładowania do pełnego naładowania to ok. 8 godz., jednak można je doładowywać w każdym czasie, nie czekając na pełne rozładowanie. Policjanci, którzy użytkują przedstawiony na zdjęciach powyżej radiowóz, a patrolują nim m.in. warszawski Las Kabacki i zabezpieczają imprezy plenerowe, bardzo go sobie chwalą.
W następnym odcinku przedstawię sposób przeróbki zwykłego samochodu na auto elektryczne.
MTR