Wielka woda

Powódź z początków sierpnia dotknęła nadleśnictwa RDLP we Wrocławiu. Po trwających niemal bity tydzień deszczach ucierpiały wszystkie sudeckie nadleśnictwa. Według danych stacji meteorologicznej w Kłodzku, w tym krótkim okresie spadła połowa rocznej dawki deszczu. Ogół szkód powodziowych w całej Dyrekcji wstępnie oszacowano na 31 mln zł. Ostateczne podsumowanie, którego można się spodziewać na początku września, może być większe.

Jak poinformowała nas nadleśniczy Zyta Bałazy, straty w Nadleśnictwie Szklarska Poręba po wstępnych szacunkach sięgają blisko 9 mln zł. Rzeka Kamienna zalała m.in. szkółkę wraz z budynkami, przy czym część polowa szkółki jest nie do odtworzenia, natomiast z części tunelowej udało się uratować niewielki odsetek sadzonek. Woda uszkodziła ponad 40 kilometrów dróg (z czego 5 kilometrów przestało istnieć) i 12 mostów (w tym 5 całkowicie). Do 20 sierpnia siedem leśnictw było odciętych od świata. Całą sytuację pogarsza fakt, że wiele dróg lokalnych jest nieprzejezdnych, a na tych, po których można się poruszać, wprowadzono zakaz ruchu dla samochodów o tonażu powyżej 10 ton.
Kataklizmy nie oszczędzają Szklarskiej Poręby – dość wspomnieć, że właściwie dopiero niedawno zabliźniły się rany po wielkiej powodzi z 1997 r., a w ostatnim czasie tutejszych lasów nie oszczędziły też śnieg i silne wiatry. – Choć sytuacja jest poważna, nie załamujemy się jednak i idziemy do przodu – mówi pani nadleśniczy.
Nieco mniej niż Szklarska Poręba straciły nadleśnictwa: Świeradów, Lądek Zdrój i Jugów. W tym ostatnim pracownicy stoczyli zwycięską walkę z żywiołem w obronie własnej siedziby. Mniej szczęścia miał leśniczy z Orłowca (Nadleśnictwo Lądek Zdrój), którego osada została kompletnie zalana.
Bilans zniszczeń na terenie RDLP to 351 km zerwanych dróg, 57 mostów i aż 502 przepusty drogowe. Prócz leśniczówki Orłowiec, w różnym stopniu zostały zalane jeszcze trzy osady. W wielu innych zaczęły przeciekać dachy. – Szacujemy, że odtworzenie stanu sprzed powodzi potrwa trzy lata – mówi zastępca dyrektora RDLP Leszek Tomalski. – Dzięki doświadczeniom z powodzi w 1997 r., tegoroczne szkody były mniejsze. To oczywiście nie umniejsza doznanych strat, żywiołu nie da się przewidzieć i całkowicie zabezpieczyć. Podstawowy wniosek, który płynie z tego, co się stało, jest taki, że w przypadku robót drogowo-melioracyjnych oszczędzanie się nie opłaca. Przepusty powinny być jak najmocniejsze i o możliwie największym świetle.
RAZ


Nadleśniczy Zyta Bałazy pokazuje szkody na szkółce spowodowane przez powódź


Tylko dzięki zaporze z worków wypełnionych piaskiem ocalała siedziba Nadleśnictwa Jugów