Pomnik Adama Loreta z „wioską cudów” w tle (19/2019)

20 maja 2020 12:09 2020 Wersja do druku

Co łączy zagubioną wśród pól i lasów pomorską wieś Rodowo z Adamem Loretem, pierwszym dyrektorem Lasów Państwowych? Dlaczego o przysiółku tym zwykło się mówić „wioska cudów”? Co ma z tym wszystkim wspólnego gdańska RDLP? I jak to możliwe, że osią przywołanych wątków jest jedna osoba?

Leśnicy dobrze znają postać pierwszego dyrektora państwowych lasów niepodległej Polski. Wybitny specjalista urządzania lasu, inwentaryzator lasów pozaborowych. Wytyczył drogę do ich odbudowy, uporządkował strukturę administracyjną Lasów Państwowych. Niestety, nie doczekał realizacji swoich koncepcji. W 1939 r., w pierwszych miesiącach II wojny światowej, zginął w tragicznych okolicznościach. Miał zaledwie 55 lat. Do dziś nie jest znane miejsce jego pochówku.

W 2008 r. Lasy Państwowe, z okazji zbliżającej się rocznicy 85-lecia swego istnienia, postanowiły uczcić pamięć pierwszego dyrektora, fundując mu pomnik. Rozpisano konkurs na jego projekt. Za najlepszą uznano pracę Mariusza Białeckiego, obecnie kierownika Katedry Rzeźby Wydziału Rzeźby i Intermediów gdańskiej ASP.

Różowa krowa i kamienne drzewo, czyli witamy we wsi-galerii
Aby zrozumieć okoliczności powstania pomnika, trzeba poznać miejsce, gdzie się urodził, wychował i pracuje jego autor. Obecnie to wielka galeria sztuki w terenie, znana artystom z corocznego Międzynarodowego Pleneru Rzeźbiarsko-Malarskiego „Pole sztuk”, nazywana „wioską cudów”.

Wszystko zaczęło się w 1990 r., gdy mieszkaniec Rodowa, wsi liczącej zaledwie 100 mieszkańców, ludowy rzeźbiarz Ryszard Rabeszko, zorganizował amatorski plener dla malarzy i rzeźbiarzy ludowych. Pomagał mu w tym absolwent gdańskiej ASP Mariusz Białecki. Nikt nie przypuszczał wówczas, że za sprawą tego młodego artysty przekształci się to w imprezę, na którą ściągną artyści z całego świata, a nazwa Rodowo będzie się kojarzyć z kultowym wydarzeniem rzeźbiarsko-malarskim.

Wieś zmieniła się w galerię rzeźby pod gołym niebem, na którą złożyły się prace uczestników kolejnych plenerów. Przy szosie, na polach i łąkach, między domami zaczęły się pojawiać różne… dziwy. Kamienne drzewo, wielki, wystający z ziemi nos, pasąca się pod lasem różowa krowa, odpoczywająca w cieniu, wyrzeźbiona w drewnie, piękna naga kobieta. Zapaśnicy z betonu, don Kichot na chudym koniu Rosynancie, wielkie ramy, przez które widać las, kamienna matka z niemowlęciem, szachy na trawie, kryjące się za drzewem Licho, wystająca ze ściany domu niebieska żyrafa, drzewo, któremu wyrosło wielkie ucho, grota z Matką Boską, otoczoną kolorowymi, ceramicznymi ptakami, i wiele innych. Na ścianie budynku szkoły zachwycają barwne pejzaże i logo jednego z głównych sponsorów – Lasów Państwowych.

Niektóre z dzieł na stałe wrosły w życie mieszkańców Rodowa. Tak jak obrotowa kapliczka Wszystkich Świętych, która stała się miejscem sakralnym. W ostatni wieczór października zbierają się przed nią z pochodniami parafianie, wraz z proboszczem odmawiają modlitwy i procesją udają się na cmentarz. On również został odnowiony przez mieszkańców i uczestników pleneru w ramach projektu „Lapidarium Cmentarza Ewangelickiego w Rodowie”. Pozbierano odłamki dawnych płyt nagrobnych, a z uratowanych resztek powstało poruszające miejsce pamięci. Nad bramą cmentarza stanęły kamienne anioły, przy mogiłach tablica z napisem: „Wszystkim mieszkańcom rodowa pochowanym w tej ziemi” i cytat z Biblii. Zakończenie prac uczczono nabożeństwem z udziałem biskupów katolickiego i protestanckiego, wykładami oraz koncertem w kościele. W świątyni tej, pełnej unikatowych XVI-wiecznych dzieł sztuki, od lat trwają prace konserwatorskie. Stare dzieła nabierają blasku, a te bezpowrotnie zniszczone są sukcesywnie odtwarzane.

Fot. Rafał Zubkowicz

Artyści leśnikom, leśnicy artystom
To właśnie w Rodowie w 2008 r. w pracowni Mariusza Białeckiego powstał pomnik Adama Loreta. – O konkursie na projekt powiedzieli mi leśnicy podczas jednej z moich wizyt w RDLP w Gdańsku – opowiada prof. Mariusz Białecki. – Tak naprawdę to oni mnie namówili, bym wziął w nim udział. Z gdańską dyrekcją Lasów Państwowych współpracowałem już dużo wcześniej. Można chyba śmiało stwierdzić, że o ile możliwa jest przyjaźń pomiędzy instytucją państwową a zwykłym człowiekiem, to jest to właśnie coś w tym rodzaju – wyznaje artysta.

Znajomość zaczęła się od zamówienia przez dyrekcję rzeźby, która miała być darem leśników dla papieża Jana Pawła II. Później rzeźbiarz wykonał jeszcze dla Lasów kilka projektów reklamowych. Po kilku latach nawiązali ścisłą współpracę, która trwa nieprzerwanie prawie 20 lat. RDLP w Gdańsku objęła patronatem koordynowany przez Mariusza Białeckiego międzynarodowy plener w Rodowie.

Gdańska dyrekcja nie tylko sponsoruje to wydarzenie, ale podsuwa też artystom nowe pomysły. Dzięki temu plener rozszerzono o leśne elementy, takie jak trwający już osiem edycji konkurs rzeźbiarski „Leśne przestrzenie”. W ciągu kilku lat powstało wiele ciekawych dzieł w drewnie, niektóre do tej pory stoją przed siedzibą gdańskiej dyrekcji. Konkurs „Barwy lasu” to również inicjatywa gdańskich leśników – w założeniu miał być tylko malarski, szybko przekształcił się jednak w malarsko-fotograficzny (obecnie już XVIII edycja).

Od prawie 20 lat na zakończenie pleneru przyjeżdżają przedstawiciele RDLP w Gdańsku, by wręczyć zwycięzcom nagrody. Wielkimi wydarzeniami są wernisaże prac – ekspozycje prezentowano na zamkach w Kwidzynie i Gniewie, w kościółku polskim w Prabutach. – Leśnicy odwiedzają nas też w trakcie pleneru. Częstymi gośćmi są pracownicy Nadleśnictwa Kwidzyn. Doglądają, pytają, czy czegoś nie potrzeba, finansują wernisażowy catering, dostarczają materiały – dodaje rzeźbiarz.

Lasy zorganizowały też dla artystów „Dzień w lesie”. Słusznie uznano, że skoro twórcy mają przedstawiać ideę lasu, to powinni więcej o nim wiedzieć. Leśnicy pokazali, na czym polega praca w lesie, jak się sadzi las i w jaki sposób go pielęgnuje. Malarzy szczególnie zachwyciła rzeka Liwa z przyległym lasem. Z zauroczenia nią powstało wiele prac malarskich, część z nich zdobi ściany budynków nadleśnictw. Wśród leśników jest wielu artystów amatorów – rzeźbiarzy, malarzy, fotografików, którzy przyjeżdżają na plener, by rozszerzyć warsztat i czegoś się nauczyć.


Wczuć się w czasy
Aby wygrać konkurs na projekt pomnika, trzeba przedstawić jego wizualizację, wykonać model w podanej skali. Mariusz Białecki (na fot.) pracował kilka miesięcy nad koncepcją dzieła i tym, jaką powinno nieść ideę.

Pomysł rodził się długo – wspomina artysta. – Kilka miesięcy szukałem inspiracji w dokumentacji z tamtych czasów. Studiowałem historię początków XX wieku. Dużo czytałem o lasach, o życiu w tamtych czasach, o samym dyrektorze Lorecie. Musiałem go dobrze poznać, wczuć się w czasy, w których pracował, poznać osiągnięcia. Miałem też do dyspozycji jego podobizny ze zdjęć. Zdawałem sobie sprawę, że dobry pomnik to nie tylko ilustracja czy portret. To ma być również, symbol, znak. Jak wiemy, Adam Loret zginął w 1939 roku. I tak naprawdę nikt nie wie gdzie ani w którym miejscu jest pochowany. Na ten temat są tylko domniemania. A zatem pomnik miał stanowić również symboliczny nagrobek.

Złamane czy ścięte?

Wiele kontrowersji wzbudziło przedstawienie postaci Adama Loreta przy pniu drzewa. Rozgorzały dyskusje i krytyka, pytano, czy to ścięte drzewo czy powalone. Autor dzieła rozwiewa wątpliwości: – Docierały do mnie odgłosy dyskusji na temat tego pnia. Słyszałem nawet zarzuty, że Loret stoi przy ściętym drzewie, co kojarzono z wycinką drzew w Puszczy Białowieskiej. Inni upatrywali w tym pniu symbolu nawałnicy, która zniszczyła tysiące hektarów lasu w sierpniu 2017 roku.

Aż się uśmiechałem, słysząc takie interpretacje: przecież pomnik powstał w 2009 roku. Nikt wtedy nie przypuszczał, że nasze lasy nawiedzi taka klęska. Projektując pomnik, który miał być jednocześnie symbolicznym nagrobkiem, nawiązałem do XIX-wiecznej funeralnej symboliki ściętego drzewa. Na ówczesnych nagrobkach bardzo często spotyka się pień ściętego drzewa symbolizujący śmierć. Często taki nagrobny pień puszcza gałązki, co jest symbolem zmartwychwstania. Pień drzewa, przy którym stoi sylwetka dyrektora Adama Loreta, wygląda na ścięty, gdyż leżą na nim rozłożone, jak w czasie pracy, papiery. Te dokumenty to swoisty testament – symbolizują niezrealizowane przez wybuch wojny i tragiczną śmierć dyrektora plany. Gdy dokładniej spojrzeć na ów sporny pień, to widać, że jest to drzewo złamane. W tym przypadku to symbol tragicznie przerwanego życia.

Gdy artysta miał konkretną wizję, rozpoczął pracę. Gliniana, a w późniejszym etapie gipsowa, figura miała ponad 3 m wysokości i ważyła ok. 1,5 tony. Praca nad modelowaniem i odlewem w gipsie zajęła prof. Białeckiemu zaledwie trzy miesiące (terminy były naglące). Dla porównania, renesansowe pomniki powstawały przez kilka lat!

Fot. arch. autora (4)

Pocięta na kawałki gipsowa rzeźba w kwietniu 2009 r. została wysłana do odlewni. W Szymanowie pod Poznaniem przeprowadzany był długotrwały proces odlewu rzeźby w brązie. –Jeździłem, na konsultacje, retusze, cyzelowanie i patynowanie. To bardzo żmudna praca. Miałem za sobą bagaż doświadczeń z wcześniejszych realizacji rzeźby pomnikowej, pomników konnych polskich królów: stojącego w Bydgoszczy Kazimierza Wielkiego oraz Kazimierza Jagiellończyka w Malborku. Wszystkie te prace powstały w mojej pracowni w Rodowie – opowiada profesor.

Szczególnie trudna była realizacja pomnika konnego Kazimierza Wielkiego. Artysta nigdy wcześniej nie pracował w tak dużej skali, nie mówiąc już o arcy-trudnym temacie i problemie relacji rzeźbiarskiej koń – człowiek. Kazimierz Wielki był jednym z pierwszych powojennych pomników konnych w Polsce. Profesor nie wiedział, jak się do tego zabrać, bo żaden ze starszych kolegów nie miał takiego doświadczenia.

Konstrukcja do rzeźby, odlew w gipsie i w metalu to były prawdziwe wyzwania techniczne. – Pomagało mi przy tym kilku przyjaciół, również rzeźbiarzy. W trakcie odlewu w gipsie siedzieli w środku jak w Koniu Trojańskim. Razem uczyliśmy się, zdobywaliśmy doświadczenie – wspomina profesor. Rzeźbę w odlewni odlewa się we fragmentach, które potem trzeba precyzyjnie zespawać, wycyzelować i spatynować. Z pomnikiem pierwszego dyrektora LP w sprawach technicznych było już łatwiej.

Pierwotnie planowano ustawienie pomnika Adama Loreta w Warszawie przy Ministerstwie Środowiska, ponieważ tam przed wojną znajdowała się siedziba administracji Lasów. Jednak ostatecznie stanął on w miejscu, gdzie mieści się Dyrekcja Generalna LP. 15 września 2017 r. przed budynkiem dyrekcji odsłonięto pomnik Adama Loreta. W uroczystości wzięli udział politycy, leśnicy, kombatanci, parlamentarzyści.

Maya Gielniak