Nadleśnictwo Choczewo - Ustąpić przyrodzie?

12 września 2013 11:34 2013 Wersja do druku

Od dwóch lat schną na potęgę dwa wydzielenia 12-letniego młodnika olszowego w Nadleśnictwie Choczewo (RDLP w Gdańsku). Na powierzchni blisko 8 ha zamarła już ok. połowa drzew zaatakowanych przez szkodliwe owady – plamkówkę, bucza olchowca, rzemlika i hurmaka olchowca.


Fot. mkWykonana w 2012 r. przez ZOL z Gdańska ekspertyza mówi o tym, że przyczyną nadmiernego rozmnożenia się tych owadów było osłabienie drzewostanu, spowodowane wahaniami poziomu wód gruntowych. Paweł Januschewski, zastępca choczewskiego nadleśniczego, precyzuje, że chodzi prawdopodobnie o zbyt wysoki poziom wód gruntowych, które stagnują, na skutek braku konserwacji odwadniających rowów melioracyjnych. Zwłaszcza tych, które ciągną się wzdłuż rozdzielającej wydzielenia publicznej drogi. To tam młodnik zaczął obumierać.

W tegorocznej ekspertyzie gdański ZOL dodał, że ten teren to typowe zmrozowisko. Do listy czynników patogenicznych dołączono grzyb z rodzaju Phytophtora, który będzie się rozprzestrzeniał przy każdym podwyższeniu poziomu wody. Dlatego zalecenie ekspertów brzmi: chcąc przywrócić powierzchni charakter drzewostanu gospodarczego, należy przede wszystkim uregulować stosunki wodne.

Paweł Januschewski twierdzi, że istnienie takiej chęci u leśników jest oczywiste, gdyż teren sklasyfikowano jako grunt leśny i ma na nim rosnąć las. Istniejąca melioracja – zarówno będąca w gestii nadleśnictwa, jak i zarządcy drogi – zostanie niebawem doprowadzona do porządku, a powierzchnia odnowiona.

Marek Kowalewski, naczelnik wydziału hodowli RDLP w Gdańsku, dopuszcza jednak także inną możliwość. Przydrożne wydzielenia to dawne deputaty rolne, na których były przeważnie pastwiska i łąki, a przed ich zmeliorowaniem zapewne i torfowiska. Ponieważ nie ma gwarancji, że niesprawność melioracji w przyszłości się nie powtórzy, to brana jest pod uwagę także możliwość zaniechania kosztownej konserwacji i ustąpienia przyrodzie, która najwyraźniej chce na tym terenie małej retencji.

Sławomir Gronowski, miejscowy leśniczy, cieszy się, bo znalazł odbiorcę olchowych drągów, dzięki czemu oczyszczenie powierzchni nie generuje dodatkowych kosztów. Zdecydowanie jednak nie chciałby jeszcze raz oglądać swej klęski w postaci obumierającego lasu. Uważa, że warto dobrze przemyśleć decyzję, czy regulować stosunki wodne i odnawiać tę powierzchnię, czy też zostawić ją sukcesji naturalnej.       

mk